Szantaż PiS
Szantaż jest wyrazem bezsilności prezesa
PiS, który sugeruje, że alternatywą dla wyborów majowych będzie
trwała koalicja z Samoobroną i PSL lub LPR - ocenia na łamach
"Trybuny" Krzysztof Pilawski.
Skoro pakt stabilizacyjny nie działał w parlamencie, to po uzyskaniu przez stabilizatorów tek ministerialnych cały ten cyrk rozszerzyłby się także na rząd. W tej chwili jest on, na tle występów sejmowych, oazą stabilności. Po utworzeniu rządu stabilizatorów mielibyśmy mieli dziesięć razy więcej pól konfliktów, sto razy więcej skandali, tysiąc razy więcej zniechęcenia obywateli polityką i politykami.
Runąłby autorytet rządu, który nadal jest głównym atutem PiS. Zapraszając do rządu polityków Samoobrony, LPR, PSL, Jarosław Kaczyński strzeliłby sobie zwykłego samobója. O żadnym trwaniu do 2009 r. nie byłoby mowy - wnioskuje autor.
Skoro rząd nie może rządzić, to ustępuje. Jednak taki wariant oznaczałby, że odpowiedzialność za wybory ponosi wyłącznie PiS, a nie - jak w przypadku samorozwiązania Sejmu - kilka partii. Jeśli rządząca partia chce wyborów, niech podda rząd - proponuje publicysta "Trybuny". (PAP)