Studenci w kamasze!
Kilka tysięcy tegorocznych absolwentów szkół
wyższych, którzy rozpoczynali studia pięć lat temu, po obronie
dyplomu nie dostanie do książeczki wojskowej pieczątki z
adnotacją: przeniesiony do rezerwy. Poczekają na nią okrągły rok,
informuje "Dziennik Zachodni".
28.05.2007 | aktual.: 28.05.2007 01:28
Powód? Projekt rozporządzenia Ministerstwa Obrony Narodowej mówi, że studenci, którzy rozpoczęli studia pięć lat temu na przeniesienie do rezerwy mogą czekać nawet dwanaście miesięcy. W tym czasie armia może w każdej chwili powołać ich na trzy miesiące przymusowej służby.
Takie rozporządzenie wiąże nam ręce i nie pozwala na rozpoczęcie kariery zawodowej- twierdzą studenci. Przez rok będzie nad nimi ciążyło widmo trzymiesięcznej służby. Ciekawe jak na taką informację będą reagowali pracodawcy podczas rozmów kwalifikacyjnych. Kto trzeźwo myślący zatrudni człowieka, nawet doskonale wykształconego, o którego w każdym momencie może upomnieć się wojsko? Również w banku będą na straconej pozycji. Żeby otrzymać kredyt, trzeba mieć uregulowany stosunek do służby wojskowej - pisze dziennik.
Tegoroczni absolwenci szkół wyższych to pierwszy rocznik, który - po zmianie przepisów w październiku 2002 roku - mógł uregulować stosunek do służby wojskowej w czasie studiów. Studentom rozpoczynającym naukę w roku akademickim 2002/2003 armia dała taką możliwość. Mogli wziąć udział w zajęciach przysposobienia obronnego, zdać egzamin i złożyć wniosek o odbycie sześciotygodniowego przeszkolenia wojskowego w okresie wakacyjnym. Jeśli spełniliby ten warunek już na studiach, od razu zostaliby przeniesieni do rezerwy - podkreśla płk Wojciech Ozga, rzecznik prasowy Sztabu Generalnego WP.
Problem w tym, że niewielu studentów o tym wiedziało - pisze "Dziennik Zachodni". Przecież mówimy o ludziach dorosłych i świadomych, którzy powinni orientować się w przepisach - odpiera zarzuty pułkownik.(PAP)