PolskaStocznia dobra dla złomiarzy

Stocznia dobra dla złomiarzy

Nawet ponad pół tony metali szlachetnych
jest w stanie jednorazowo "wyparować" ze Stoczni Gdynia SA. Choć
zakład jest pieczołowicie chroniony, wynoszone są z niego także
kable, złodzieje nie gardzą nawet zwykłą blachą. Po doniesieniu
dyrekcji przypadki ostatnich kradzieży bada już policja -
powiadamia "Dziennik Bałtycki".

20.06.2006 | aktual.: 20.06.2006 09:41

Według przedstawicieli związków zawodowych, którzy zwrócili kierownictwu stoczni uwagę na ten proceder, w sprawę zamieszani mogą być wysoko postawieni dyrektorzy z firmy, mistrzowie i majstrowie. Tylko oni, a nie szeregowi pracownicy, mają prawo wjazdu na teren stoczni samochodami - mówi Leszek Świętczak, przewodniczący Związku Zawodowego "Stoczniowiec". Rzadko kiedy są sprawdzani na bramach. Tymczasem kilkuset kilogramów miedzi na raz nie można wynieść stąd pod ubraniem. To wstyd, że zadłużony po uszy zakład jest jeszcze na dodatek okradany i to przez osoby, które powinny dbać o jego dobro. Złodzieje są na tyle bezczelni, że ostatnio kradzione blachy przeładowywano ze sztaplarki do samochodu niemal pod oknami naszej siedziby. Musieliśmy zareagować.

Za pół tony miedzi rabusie w skupie złomu uzyskać mogą nawet 5 tys. zł. Aluminium jest tylko dwukrotnie tańsze. Sukcesywnie rosną też na rynku światowym ceny stali, tak że opłaca się wynosić z zakładu nawet blachy. Pracownicy stoczni zdają sobie sprawę, że jest mała szansa, aby w zakładzie, gdzie zatrudnionych jest około 5 tys. osób, ktokolwiek został na kradzieży złapany. W skali roku giną więc ze stoczni tony surowców.

To, że proceder kradzieży ma zorganizowany charakter, potwierdza policja. Regularnie otrzymujemy takie sygnały- przyznaje Przemysław Jażdżewski, komendant komisariatu policji w Gdyni Oksywiu.W_ sprawie ostatniego dochodzenie prowadzą już funkcjonariusze z Komendy Miejskiej Policji_.

Od przedstawicieli stoczni gazecie nie udało się w poniedziałek uzyskać komentarza odnośnie kradzieży. Prezes zakładu Kazimierz Smoliński nie odbierał telefonu. Doradca zarządu ds. kontaktów z mediami, Janusz Wikowski, nie był zorientowany w temacie; obiecał zebrać dane po przesłaniu pytań e-mailem. (PAP)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)