ŚwiatStarcy bez serca

Starcy bez serca

Al-Kaida, największa organizacja terrorystyczna naszych czasów, przypomina działającą w średniowieczu i budzącą ­nie mniejszą grozę islamską sektę asasynów.

29.11.2006 | aktual.: 29.11.2006 10:55

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Sinan lekko skinął głową. Dwóch młodych, półnagich mężczyzn o błyszczących, rozgorączkowanych oczach zbliżyło się do krawędzi murów. Spojrzeli na swego przywódcę wyczekująco. Z jego ust wyrwał się tylko jeden krótki rozkaz. Obaj asasyni postąpili krok do przodu... Ich ciała przez chwilę szybowały w powietrzu, by z głuchym łoskotem rozbić się o skały u podnóża zamku. Goszczeni przez Sinana Europejczycy wymienili między sobą pełne strachu spojrzenia.

Tak mogła wyglądać wspomniana przez kronikarzy scena, kiedy Sinan, zwany Starcem z Gór, rezydujący na zamku w Al-Kadmusie, zademonstrował krzyżowcom oddanie i bezwzględne posłuszeństwo swoich podwładnych.

Zamroczeni na śmierć

Początki sekty, jednej z najgroźniejszych i zarazem najbardziej tajemniczych w dziejach, sięgają lat osiemdziesiątych XI w. Była ona odłamem szyickich Ismaelitów i weszła do historii pod nazwą asasynów (z arabskiego al-hasziszijjin, hasziszyni – zjadacze haszyszu). Twórcą grupy, mającej charakter polityczno-religijno-terrorystyczny, był Hassan ibn-Sabbah, pochodzący z Rai koło Teheranu.

Początkowo ich celem była bezwzględna walka z Seldżukami będącymi sunnitami. Hassan zgromadził setki zwolenników absolutnie wiernych, gotowych do najwyższych poświęceń. Nosili oni miano fidawi – przeznaczonych na śmierć, i w takim właśnie charakterze wykorzystywał ich Hassan. Całkowitą władzę nad nimi utrzymywał dzięki rozpijaniu ich wywarem z haszyszu. Fidawi stanowili w rękach Starca z Gór marionetki, utrzymywane w stanie ciągłego podniecenia i wykonujące pod wpływem zamroczenia narkotykami każdy rozkaz.

Fidawi, choć to im przypadała w udziale czarna robota i na nich opierała się terrorystyczna działalność sekty, stali na najniższym poziomie wśród siedmiu rang, na jakie się ona dzieliła. Wyżej od fidawi stał lasiq (wyznawca), ale dopiero rafiq (towarzysz) doświadczał inicjacji i był zapoznawany z doktryną organizacji. Na trzech kolejnych poziomach znajdowali się dai (misjonarz), dai’l kebir (przodujący misjonarz) i dai’d duat (główny misjonarz), czyli wielki mistrz sekty. Na siódmym poziomie znajdował się imam. (Poza siedmioma stopniami wtajemniczenia sekta posiadała także siedmiu imamów). Od rangi dai rozpoczynało się pełne członkostwo sekty i dostęp do jej najskrytszych tajemnic.

W roku 1090 r. asasyni zdobyli twierdzę Alamut w Persji; stała się ona ich główną bazą. Szeregi szybko wzrastały, by na przełomie wieków osiągnąć liczbę ok. 60 tys. ludzi. Hassan opanował rozległe tereny w Persji i Syrii, i w chwili swojej śmierci w 1124 r. pozostawił sektę jako liczącą się siłę polityczną w tym rejonie. Doprowadziła ona do znacznego osłabienia potęgi Seldżuków, zaś po pojawieniu się w Ziemi Świętej krzyżowców, również im wydała wojnę. W skrytobójczych mordach ginęli zarówno dostojnicy muzułmańscy, jak i chrześcijanie. Było pewne, że wyrok wydany przez Starca z Gór zostanie bezlitośnie wykonany i nic nie uratuje ofiary przed wysłanymi przez niego zabójcami. Podczas panowania następcy Hassana, wielkiego mistrza Buzurgumida, sekcie poważnie zagroził rządzący w latach 1117–1157 sułtan Sanjar. Był on zdecydowany zlikwidować państwo asasynów i wysłał silną armię przeciwko ich perskim twierdzom. Rozpoczęła się wymiana bezlitosnych ciosów, z której zwycięsko wyszli asasyni. Oblegający Quhistan
wezyr Muin al-Mulk został zasztyletowany we własnym obozie przez dwóch fidawi przebranych za stajennych. Zgładzony również został kalif Bagdadu, śmiertelny wróg asasynów. Masowego mordu dokonali oni w mieście Qazun blisko Alamutu, gdzie w odwecie za uśmiercenie ich wysłannika przez brata Sanjara zmasakrowali 400 ludzi.

Misiurka Saladyna

Wśród niezliczonych ofiar asasynów znajdowały się wysoko postawione osobistości. Udało się uśmiercić nawet świetnie strzeżonego syna Czyngis-chana, co zresztą stało się później jedną z przyczyn upadku sekty.

Wiosną 1192 r. przed założonym przez krzyżowców Królestwem Jerozolimskim, mocno okrojonym i pozbawionym wielu ziem i twierdz, ale uratowanym przed zagładą dzięki trzeciej krucjacie, pojawiła się szansa na zażegnanie wewnętrznych sporów i odbudowę potęgi. Dawała ją osoba Konrada z Montferratu, bezwzględnego polityka, wybranego jednogłośnie na króla. Kilka dni przed koronacją Konrad, nie korzystający z osobistej ochrony, padł ofiarą skrytobójczego zamachu. Na ulicy podeszło do niego dwóch mężczyzn, jeden wręczył list do przeczytania, a drugi pchnął sztyletem. Mord ten usunął ze sceny politycznej człowieka obdarzonego licznymi talentami, który z pewnością byłby nietuzinkowym władcą. Jeden z zabójców wyjawił przed śmiercią, iż działał na rozkaz Starca z Gór, szejka Sinana.

Nie powiodło się natomiast asasynom uśmiercenie sławnego sułtana Saladyna, który w 1187 r. zdobył Jerozolimę i zamknął tym wielkim politycznym i militarnym sukcesem trwające niemal sto lat zmagania z zachodnioeuropejskimi krzyżowcami. Jako sunnita i zarazem władca ucieleśniający potęgę państwa i ład społeczny stał się znienawidzonym celem dla asasynów, którzy podjęli kilka brawurowych prób jego zgładzenia. Najbliżsi sukcesu byli w 1175 r. podczas oblężenia przez wojska sułtana Aleppo. Rządzący nim szejk zwrócił się do sekty z prośbą o wybawienie go z kłopotów i usunięcie prześladowcy. Kilku asasynom udało się przedostać nie tylko do obozu Saladyna, ale do jego bezpośredniego otoczenia i jedynie szczęśliwy traf zrządził, że sułtan nie został wówczas zabity.

Rok później jeden z zabójców zdołał nawet zadać cios nożem, ale Saladyna uratowała stalowa misiurka. Oba zamachy do tego stopnia przeraziły sułtana, że podjął szereg nadzwyczajnych środków ochrony, wzmacniając straż przyboczną i sypiając w specjalnie dla niego wybudowanej wieży. Saladyn nie ograniczył się jedynie do obrony. Na czele silnej armii wyruszył przeciwko twierdzy Masyaf z odwetową ekspedycją. Bardzo szybko zrezygnował jednak z oblężenia i wycofał wojska, co oczywiście spowodowało wielkie koszty i niezadowolenie żołnierzy liczących na łupy. Podobno niepopularną i dla ogółu niezrozumiałą decyzję podjął sułtan pod wpływem strachu. Oto po obudzeniu się znalazł koło siebie przedmioty pozostawione przez asasynów lub ludzi ze świty działających na ich zlecenie, wśród nich list z pogróżkami. Sułtan poczuł, że we własnym obozie jest całkowicie bezbronny wobec przerażającej potęgi sekty i postanowił więcej nie wchodzić jej w drogę. Pozostaje jednak intrygujące pytanie: dlaczego Starzec z Gór, mając okazję do
zlikwidowania przeciwnika, postanowił darować mu życie? Może jako doskonały taktyk i psycholog doszedł do wniosku, że groźba stanowić będzie skuteczniejszy oręż niż jej spełnienie? Wystraszony sułtan wycofał się, a w razie jego śmierci któryś z synów zapewne zechciałby pomścić ojca.

W historii zapisały się imiona zaledwie kilku Starców z Gór, którzy roztaczali swą władzę z górskich twierdz, z rzadka tylko dopuszczając obcych przed swe oblicze. Przydarzyło się to Henrykowi z Szampanii, który krótko po śmierci Sinana odwiedził jego następcę w zamku Al-Kehf w niedostępnych rejonach gór Al-Ansarijja (Ansarieh). Na cześć frankijskiego gościa Starzec z Gór urządził makabryczne przedstawienie. Na jego rozkaz kilku członków sekty rzuciło się w przepaść demonstrując swe przywiązanie i posłuszeństwo przywódcy i dopiero na prośbę tyleż przerażonego, co zdumionego barona ów zatrważająący pokaz został przerwany. Henryka olśniły prezenty, jakimi został obdarowany.

Inny gość, Iwo Bretończyk, nie mógł wyjść z podziwu oglądając zbiory biblioteczne zgromadzone w Masyafie, potężnej syryjskiej twierdzy. Wśród unikatowych ksiąg przechowywano tam m.in. apokryficzne kazanie Chrystusa do św. Piotra. Podobnie cenne zbiory asasyni zgromadzili w Alamut.

Hulagu przynosi zagładę

Cios potędze asasynów zadali Mongołowie, którzy w połowie XIII w. pojawili się w Persji. Hulagu chan za główne zadanie uznał likwidację sekty, która dezorganizowała życie polityczne i zagrażała administracji na zdobytych terenach, a ponadto była odpowiedzialna za śmierć Cza’daja, syna najwyższego chana – Czyngisa. Gdy w 1256 r. potężna armia mongolska podeszła pod dolinę Alamut, wielki mistrz Kwurshah usiłował negocjować, aby zyskać na czasie. Mongołowie nie wdawali się jednak w rozmowy i natychmiast rozpoczęli oblężenie twierdz asasynów.

Na pierwszy ogień poszedł potężny zamek Maymun Diaz, którego obrońcy zostali wybici do nogi. Najeźdźcy ruszyli na Alamut i jego załoga, przerażona losem pobratymców, szybko poddała twierdzę. Kwurshah został przez Mongołów chwilowo oszczędzony i posłużył jako negocjator w sprawie poddania kolejnych zamków asasynów. Wkrótce w ręce Mongołów wpadły fortece Giudkuh i Lambasar. Ostatecznie Starzec z Gór został zabity. Tysiące asasynów zostały w bestialski sposób wymordowane i tylko nielicznym udało się uciec w góry Persji. Jednak ich los, podobnie jak asasynów syryjskich, był przesądzony. Wyrok zapadł w 1260 r., gdy z walki o władzę w państwie mameluków zwycięsko wyszedł okrutny i wojowniczy sułtan Bajbars. W tworzonym przez niego imperium nie było miejsca ani dla państw krzyżowców, ani dla posiadłości asasynów. Po pokonaniu budzącej grozę armii mongolskiej Bajbars w ciągu kilku zaledwie lat rozprawił się z sektą. Najpierw pozbawił ją niemal wszystkich ziem, później nękał podatkami, by ostatecznie zająć jej
twierdze. Ostatnią z nich, zamek Al-Kehf, zdobył w 1273 r.

Sekta nie została jednak całkowicie unicestwiona, jej szczątki istniały nadal w Persji, Syrii, a nawet w Indiach i co jakiś czas okrutny mord przypominał o fanatycznych zabójcach. Jeszcze w XIX w. poddani Starca z Gór ukrywali się w położonej na górskim wierzchołku twierdzy Kellatel-kef.

Do dziś żywa pozostała krwawa legenda sekty i słowa w kilku językach wywodzące się od nazwy członka sekty – asasyna, a oznaczające mordercę.

Sławomir Leśniewski

Komentarze (0)