Sprzedam głos na prezydenta
Kampania wyborcza nabiera rumieńców.
Telewizja, radio, prasa są pełne spotów i haseł. Sprytni
Internauci próbują to wykorzystać i zarobić na wyborach - pisze
"Życie Warszawy".
W serwisie aukcyjnym Allegro próbowano sprzedać cztery głosy w wyborach prezydenckich. Cena wyjściowa nie była zbyt wygórowana, złotówka za jeden. Sprzedający wymyślił nawet, jak udowodnić, że wywiąże się ze zobowiązania. W opisie aukcji napisał: "Jako potwierdzenie wykonania umowy zwycięzca otrzyma kopię (zdjęcie) karty wyborczej z zaznaczonym kandydatem". Aukcja została usunięta przez administratorów.
Miłosz Wilkowicz, ekspert z biura prawnego Państwowej Komisji Wyborczej, podkreśla, że głosowanie jest tajne i nikt nie może wpływać na nasz wybór. - Za takie postępowanie grozi kara od trzech miesięcy do pięciu lat pozbawienia wolności - dodaje Wilkowicz.
To nie pierwszy przypadek gdy w Sieci próbowano zarobić na wyborach. Nową formą jest handel domenami zawierającymi nazwiska kandydatów na prezydenta lub nazwy partii. Na aukcję wystawiono m.in. adres www.cimoszewicz.pl. Jednak przedstawicielom sztabu Włodzimierza Cimoszewicza udało się porozumieć z właścicielem domeny i teraz korzystają z niej nieodpłatnie.
Kandydaci na posłów też nie umknęli wirtualnym handlowcom. Dzięki serwisowi poslem.pl można stać się posiadaczem adresu jak na prawdziwego posła przystało, np. kowalski.poslem.pl.
Jako pierwsza z oferty skorzystała kandydatka SLD Justyna Garbarczyk. Jak sama przyznaje, decyzję o założeniu własnej strony internetowej podjęła, gdy zobaczyła koszulkę z adresem strony Cimoszewicza. (PAP)