"Solidarność" przeciw bezrobociu
Około dwóch tysięcy związkowców z "Solidarności" protestuje w piątek w Gdańsku przeciwko bezrobociu. Manifestanci przybyli pod Urząd Wojewódzki. Przed wejściem do budynku ułożyli stos z kilkunastu opon i podpalili go. Delegacja protestujących chce spotkać się z
wojewodą Janem Ryszardem Kurylczykiem.
Stos kilkunastu opon płonie przed Urzędem Wojewódzkim w Gdańsku (PAP - Stefan Kraszewski)
Manifestanci zebrali się przed pomnikiem Poległych Stoczniowców. Modlitwę z nimi odmówił ksiądz prałat Henryk Jankowski. Wspólnie odśpiewano też "Boże, coś Polskę". Następnie związkowcy ruszyli główną arterią komunikacyjną miasta w kierunku oddalonego o dwa kilometry Pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego. Zamierzają wręczyć wojewodzie swoje petycje i postulaty.
"Chcemy zaprotestować przeciwko bierności odpowiedzialnych za politykę społeczno-gospodarczą rządu. Domagamy się powstrzymania upadku województwa. To jest już ostatnie ostrzeżenie, następne kroki będą bardziej zdecydowane" - powiedział przy pomniku Poległych Stoczniowców szef gdańskiej "Solidarności" Krzysztof Dośla.
Uczestnicy protestu używają gwizdków, słychać pojedyncze wybuchy petard. Z głośników na samochodach emitowane są piosenki Jacka Kaczmarskiego. Związkowcy niosą transparenty z napisami: "Na łapówkę dziś nie mamy - lecz kolei nie oddamy", "Służba zdrowia strajkuje i głoduje, a Kołodko dalej kombinuje" czy też "Rząd jeździ limuzynami, a nam każe drezynami".
Wśród protestujących są przedstawiciele służby zdrowia, oświaty, kolejarze i stoczniowcy. Zorganizowana przez pomorską "Solidarność" manifestacja przebiega pod hasłem: "Polsko, nie odwracaj się od morza".(iza)