Śledztwo w sprawie unijnych funduszy
Według ustaleń "Dziennika" w sprawę próby wyłudzenia dotacji z Unii Europejskiej zamieszanych ma być dziewięć spółek. Gdański oddział Centralnego Biura Śledczego wszczął już pod koniec lipca oficjalne śledztwo.
09.08.2005 | aktual.: 09.08.2005 08:44
Mechanizm wyłudzenia miał wyglądać następująco. Spółki zgłosiły się do realizacji projektu dofinansowanego przez UE, który dotyczy spraw BHP. Chodzi m. in. o zakupy systemów monitoringu, alarmów oraz odzieży roboczej. Dotacja, która miała być wypłacona, to ponad 800 tysięcy złotych. - Projekty BHP nie są popularne, bo trudno je przygotować. Dlatego do realizacji przyjmowane są zazwyczaj wszystkie, które zostaną zgłoszone - mówi nasz informator. Firmy zgłosiły się do Agencji Rozwoju Pomorza. Po zaakceptowaniu projektu rozpoczęły jego "realizację".
Jednak przy kolejnej kontroli, jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, przedstawiciele ARP zaczęli nabierać podejrzeń. Stwierdzili, że spółki, które dziś ciągle żądają wypłaty dotacji, są wzajemnie powiązane i przedstawiły nieprawdziwe dokumenty, które miały uwiarygodnić "realizację" projektu. Przykładowo do niektórych przetargów na dostawy sprzętu BHP miały stawać fikcyjne firmy. - ARP podejrzewa, że osoby kierujące tymi dziewięcioma spółkami dopuściły się wielu przestępstw - mówi osoba związana ze śledztwem. Wszystko po to, aby unijne pieniądze pozostały w zamkniętym kręgu powiązanych ze sobą spółek (głównie przez osobę jednego z szefów, Jarosława B.) i trafiły do prywatnych kieszeni.
Przedstawiciele Agencji Rozwoju Pomorza, która wykryła nieprawidłowości, bardzo niechętnie wypowiadają się w tej sprawie. Ich podejrzenia były jednak na tyle poważne, że zamiast wypłacić dotację zawiadomili o wszystkim prokuratora. - Zbieramy materiał dowodowy w tej sprawie, nikomu nie zostały jeszcze postawione zarzuty - mówi tylko Konrad Kornatowski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gdańsku, która nadzoruje śledztwo..
Michał Lewandowski