Trwa ładowanie...
d3d6a0j
06-12-2003 00:45

Skandal w szpitalu

Nikt z personelu medycznego szpitala w
Policach nie pomógł cierpiącemu, półtorarocznemu chłopcu. Dziecko
miało poparzoną twarz. Odesłano je do Szpitala Dziecięcego przy
ul. Św. Wojciecha w Szczecinie - pisze "GS".

d3d6a0j
d3d6a0j

Dyżurny lekarz nie pofatygował się nawet do izby przyjęć, aby zbadać lub ulżyć w cierpieniu dziecku. Dopiero w szczecinskim szpitalu otrzymało środki przeciwbólowe i z oparzeniem II stopnia zostało przyjęte na oddział.

Ojciec z poparzonym półtorarocznym dzieckiem najpierw szukał pomocy w najbliższym, polickim szpitalu. Pielęgniarka z izby przyjęć telefonicznie próbowała wezwać do pacjenta dyżurnego lekarza.

"Zapytała przez telefon, czy lekarz zejdzie i udzieli pomocy poparzonemu dziecku" - relacjonuje wzburzony ojciec chłopca. "Po odłożeniu słuchawki poinformowała mnie, że nikt do nas nie zejdzie, bo w tym szpitalu dzieci się nie leczy. Powinienem zatem szukać pomocy w Szczecinie, w Dziecięcym Szpitalu, bo tam jest oddział oparzeniowy".

"Nikt się nie zainteresował, by podać chociaż środki przeciwbólowe, ani tym, czy mamy jakiś transport do Szczecina" - mówi ojciec dziecka. "To po prostu nieludzkie".

d3d6a0j

"Rzeczywiście dziecko zostało odesłane, a lekarz go nie zbadał, tylko telefonicznie polecił, by je odesłać" - mówią pielęgniarki z polickiego szpitala.

Inną wersję wydarzeń przedstawia dr Bogusław Kosiński, ordynator Oddziału Chirurgii w polickim szpitalu.

"Byłem bardzo zajęty przy pacjentach, kiedy odebrałem telefon od pielęgniarki z izby przyjęć" - tłumaczy dr Kosiński. "Zapytała mnie, czy udzielamy pomocy półtorarocznym, poparzonym dzieciom. Zgodnie z prawdą odpowiedziałem, że nie, bo nie mamy ani specjalistów dziecięcych, ani odpowiedniego oddziału. Wskazałem szpital, gdzie należy szukać takiej pomocy".

Ordynator twierdzi, że nie zrozumiał, iż chodziło o konkretnego pacjenta, znajdującego się w izbie przyjęć. Na pytanie, kto odpowiedziałby za ewentualne pogorszenie stanu poparzonego dziecka w trakcie transportowania go do Szczecina, skoro nikt wcześniej nie ocenił jego stanu, dr Kosiński odpowiada: "Widziały go pielęgniarki. Gdyby ten stan był poważny zadzwoniłyby jeszcze raz do mnie, albo poprosiły dyżurnego z reanimacji". (PAP)

d3d6a0j
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3d6a0j
Więcej tematów

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj