Sąd nad polską aborcją
7 lutego o kraju leżącym nad Wisłą może zrobić się głośno w całej Europie. A wszystko przez to, że przed Trybunałem w Strasburgu będzie rozpatrywana skarga Alicji Tysiąc przeciwko Polsce. Drobna kobieta, której odmówiono w kraju prawa do legalnej aborcji. Urodziła dziecko, Julię. Ale ta trzecia już ciąża sprawiła, że Alicja do końca życia będzie kaleką. Z pierwszą grupą inwalidzką, z denkami od butelek na nosie zamiast okularów, prawie niewidoma.
06.02.2006 | aktual.: 06.02.2006 12:07
Alicja Tysiąc nie ma wypchanego portfela. Nie było jej stać ani na podziemie aborcyjne, ani na przekonywanie urzędników i lekarzy. Wygląda bardzo niepozornie. I pewnie dlatego była popychana i lekceważona. Ale okazało się, że to bardzo dumna kobieta. Gdy nikt w kraju nie chciał jej wysłuchać, postanowiła bronić swoich praw przed Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu.
Łatwo nie będzie, bo strona rządowa pieczołowicie przygotowywała się do odparcia jej zarzutów. Oddelegowała liczną ekipę specjalistów z Ministerstwa Zdrowia, Ministerstwa Spraw Zagranicznych, ekspertów z dziedziny medycyny i prawa. – Ale teraz emocje już mi opadły i po prostu wiem, że muszę skończyć to, co zaczęłam. Więcej nerwów kosztowało mnie samo podjęcie decyzji – tłumaczy Alicja Tysiąc kilkadziesiąt godzin przed rozpoczęciem przesłuchania przed Trybunałem. Poza tym ma świadomość, że jest w Polsce wiele kobiet, które trzymają za nią kciuki. I jeszcze jedno: o swoje prawa walczyły już tą drogą kobiety z Irlandii i Wielkiej Brytanii. W obu przypadkach zapadły wyroki na niekorzyść tych państw.
Inwalidka, na łasce
W 2000 r. Alicja Tysiąc miała już dwójkę dzieci i cierpiała na poważną wadę wzroku. Lekarze ostrzegali, że kolejna ciąża może skończyć się dla niej tragicznie. Wylewami wewnątrz oka, odklejeniem się siatkówki, a w konsekwencji ślepotą. Jednak wkrótce okazało się, że spodziewa się kolejnego dziecka.
– To nie była lekkomyślność. Ze względów zdrowotnych nie mogę stosować antykoncepcji hormonalnej. Zawiodła prezerwatywa – tłumaczyła już nieraz tym, którzy usiłowali przedstawiać ją jako kobietę nierozważną.
Z olbrzymim trudem udało się jej uzyskać od lekarzy zaświadczenie potwierdzające jej stan zdrowia. Ale już położnik, do którego trafiła ze skierowaniem na zabieg, zakwestionował poprzednią opinię lekarską. Nie wpadł nawet na pomysł, by zbadać stojącą przed nim kobietę. Co gorsza, bez pytania o zgodę dopisał na dokumencie swoje zdanie, że nie widzi zagrożenia dla zdrowia. Tym samym unieważnił to pismo. Czas płynął i na bezpieczne usunięcie ciąży było już za późno. Na świat przyszła Julia, a jej matka prawie oślepła. Dostała pierwszą grupę inwalidzką, co w tym wypadku oznaczało przeciwwskazanie do jakiegokolwiek wysiłku, w tym opieki nad dziećmi, jak również wymóg stałej pomocy ze strony osób trzecich. Słowem kobieta została skazana na łaskę i niełaskę najróżniejszych instytucji społecznych i charytatywnych.
Gorszy pacjent
Dlatego postanowiła walczyć. Nie o rozgłos, ale o swoje prawa. W skardze do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka napisała m.in., że Polska naruszyła jej prawo do życia prywatnego i rodzinnego (art. 8 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka), prawo do skutecznego środka odwoławczego (art. 13 konwencji) oraz zasadę równości (art. 14 konwencji). Dokładniej chodzi o to, że w wypadku zabiegu przerwania ciąży z przyczyn medycznych i genetycznych odmowa jego dokonania może być rozważana jako naruszenie prawa do zdrowia, co stanowi pogwałcenie art. 8 konwencji.
Prawo polskie nie gwarantuje też skutecznej kontroli decyzji lekarskiej, naruszając tym samym art. 13 konwencji. A procedura administracyjna, karna, cywilna, jak również odpowiedzialność lekarzy przed sądami dyscyplinarnymi nie są tu skutecznymi środkami odwoławczymi. W końcu sprawa Alicji Tysiąc to również przykład naruszenia art. 14 w związku z art. 8 konwencji. Mowa w nich o tym, że ograniczony dostęp do aborcji dotyka przede wszystkim kobiety w gorszej sytuacji finansowej, które nie mają możliwości korzystania z usług prywatnego sektora zdrowia.
Federacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny oraz Helsińska Fundacja Praw Człowieka, które postanowiły wspomóc Alicję Tysiąc, chcą z kolei zwrócić uwagę Trybunału na liczne przypadki nieprzestrzegania w Polsce art. 3 ustawy z dnia 7 stycznia 1993 r. o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży, polegające na odmowie aborcji w przypadku, kiedy jest to prawnie dozwolone. – W Polsce powstała sytuacja, w której kobieta w ciąży nie może liczyć na taką samą ochronę zdrowia i życia jak inni pacjenci – podsumował Adam Bodnar z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
Bez ideologii?
Zarówno strona rządowa, jak i Alicja Tysiąc przed samym wystąpieniem przed Trybunałem nabrali wody w usta. Żadnych większych oficjalnych komentarzy, żadnych zbędnych uwag, które potem mogłyby zostać wykorzystane w sprawie. Słowem obie strony szykowały się do starcia niczym na prawdziwą wojnę. Do samego końca były też ukrywane nazwiska ekspertów, którzy mieli wesprzeć rządową delegację. – To sprawa bardzo wrażliwa medialnie – tłumaczył Jakub Wąsiewicz z Ministerstwa Spraw Zagranicznych, jednocześnie pełnomocnik rządowej komisji przed Trybunałem. Podkreślał jednak, że z ideologią nie chce mieć nic wspólnego. – Trybunał nie zajmuje się odpowiedzią na pytanie, co jest słuszne: bezwzględna ochrona życia poczętego czy prawo kobiety do aborcji? Tu chodzi o elementy proceduralne i o to, czy rzeczywiście pani Alicja Tysiąc wyczerpała wszystkie możliwości. Kiedy w tej sprawie zapadnie wyrok? Być może jeszcze przed wakacjami. Na szczęście europejski Trybunał działa nieco sprawniej niż polskie sądy. Jest więc szansa, że
sprawiedliwości szybciej stanie się zadość.
Paulina Nowosielska