Rutkowski krył mafiosa?

Katowiccy prokuratorzy zdobyli dowody na
to, że poseł - detektyw Krzysztof Rutkowski współpracował
ze śląskim baronem paliwowym Henrykiem M., który wyłudził
ponad 40 milionów złotych od Skarbu Państwa, pisze "Super
Express". "Baronowi" obiecywał nietykalność i brał za to pieniądze
- zeznają kolejni zatrzymywani współpracownicy Henryka M.

Ziemia pod Rutkowskim zaczyna się palić. Wszystko dzięki kolejnym zatrzymaniom, dokonywanym przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego - mówi jeden z informatorów gazety.

Rutkowskiego obciążają zeznania kierowniczki Urzędu Kontroli Skarbowej z Katowic Marioli B., radcy prawnego i katowickiego przedsiębiorcy, którzy zostali aresztowani w środę. Mariola B. kryła przekręty finansowe w firmach "barona". To jej radca prawny i przedsiębiorca wozili łapówki od "barona". W sumie ponad 130 tys. zł.

Przyciśnięci do ściany podczas przesłuchań przyznali się do stawianych im zarzutów i opowiedzieli o roli, jaką odgrywał Krzysztof Rutkowski w całej sprawie. Zeznali, że dostawał pieniądze i samochód BMW o wartości ponad 300 tysięcy złotych - przyznaje rozmówca "Super Expressu" z policji.

Nie zaprzeczam i nie potwierdzam, że w sprawie badamy wątek pana posła Rutkowskiego - mówi prowadząca sprawę prokurator Ewa Świecz- Dydak z Prokuratury Okręgowej w Katowicach.

Rutkowski jeździł samochodami Henryka M. i korzystał z całego wyposażenia jego firmy paliwowej. Doił z niego grubą kasę. Obiecywał Henrykowi M., że dzięki swoim koneksjom będzie nietykalny - powiedział gazecie jeden z zatrzymanych.

Rok temu Henryk M. spodziewał się kłopotów. Wiedział, że ABW i prokuratura podejrzewają go, że zarabia na nielegalnym handlu i produkcji paliwa. Dzięki temu, że nie płacił akcyzy oraz podatku VAT, zarabiał krocie. Prokuratorzy wyliczyli, że Skarb Państwa na jego działalności stracił ponad 40 milionów złotych.

Rutkowski miał go wyciągnąć z opresji. Na dobry początek dostał luksusowe BMW 735, które jest warte ponad 300 tysięcy złotych - twierdzi jeden z zatrzymanych.

Sam Rutkowski potwierdza, że współpracował z aresztowanym "baronem". - BMW kupiłem od Henryka M., a nie dostałem. Pracowałem dla niego krótko i nie robiłem nic nielegalnego - tłumaczy "SE" poseł - detektyw. Poseł nie pokazał jednak umowy sprzedaży samochodu. (PAP)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)