Rozrywka - ostatnie 20 lat
III RP - rewizje
Nagrywanie płyt
Rok 1989 to był dla mnie koniec pewnego etapu, bo mój zespół rozpadł się w połowie roku. Takie zespoły jak nasz, które zaczynały od grania w garażu, wówczas nie mogły zarejestrować płyty normalnie tak, jak teraz. Nagrywasz płytę, jedziesz w trasę, wracasz, nagrywasz kolejną płytę, a potem znowu koncertujesz – to teraz tak wygląda, ale dawniej to zupełnie inaczej działało. Na wydanie płyty czekało się mniej więcej rok, a żeby w ogóle ją nagrać, to był duży problem – były czynniki biurokratyczne i to już nie była nawet kwestia cenzury, bo choć ona istniała, to pod koniec epoki PRL-u to wszystko się sypało.
Byli premierzy: Leszek Balcerowicz i Tadeusz Mazowiecki w czasie debaty pt. "Europa wobec kryzysu - rozmowa na dwudziestolecie", zorganizowanej przez Polską Fundację im. Roberta Schumana w Warszawie, maj 2009r.
Gdy pojawił się Balcerowicz i wolny rynek, to ludzie zaczęli jeździć na Zachód, przywozili banany i sprzedawali je potem na ulicach. Nie był to jeszcze kapitalizm, tylko manufaktura. W Polsce pojawił się wielki optymizm. Stwierdziliśmy, że wszystko możemy zrobić szybko, zajebiście i za chwilę tu będzie tak, jak w Anglii czy w Ameryce. Oczywiście myliliśmy się.
Svetlana Loboda z Ukrainy podczas próby do Eurowizji w Moskwie, 10 maja 2009 r.
Początek lat 90. to był z jednej strony taki piękny czas, bo wszyscy byli strasznie nakręceni tą wolnością, a z drugiej strony początek budującego się rynku muzycznego. Nie było aż tylu medialnych idiotyzmów, jakiś tam idol, sripol, Eurowizja.
Warszawa
Tematyka moich piosenek również się zmieniła, czego przykładem jest „Warszawa”, która nie była politycznym kawałkiem. To był pewien przeskok. I to się sprawdziło, bo ludzie oczekiwali już innych treści. Irytowała mnie gęba socjologicznego barda PRL-u. Lata 90. to był czas, kiedy należało zająć się czymś innym. Niektórzy zostali w tamtych tematach, a ja je zmieniłem, za co nam się dostało, bo wielu ludzi uważało, że to komercja.
Koncert w Jarocinie w 1988 roku
Część naszych fanów chciała w latach 90. jechać pociągiem wyznaczonym przez Jarocin, ale my z tego pociągu wysiedliśmy. Chcieliśmy oddychać tamtym czasem, więc nasze płyty z początku lat 90. są napełnione optymizmem tej pierwszej polskiej wolności.
Kazik Staszewski z zespołu "Kult"
Od roku 1990 zaczął się w Polsce nieśmiało rozwijać rynek muzyczny, który na początku był jeszcze strasznie siermiężny. Wtedy zaczął się cały ten show biznes i choć nigdy nie czułem się specjalnie jego częścią, a szczególnie w latach 80., to w 90. to się zmieniło. Z zespołu garażowego, jak „Kult”, nagle staliśmy się pierwszą ligą.
Kurt Cobain z Nirvany
To co się dziś dzieje z muzykami jest jak soap opera – ćpanie i zadziwianie opinii publicznej tylko po to, by przyciągnąć uwagę. Nawet jeśli ktoś udaje niegrzecznego, to takim do końca nie jest. To wszystko już było. Ja nie mówię, by umierać młodo jak Kurt Cobain. To są po prostu czasy fitness i jest przesyt wszystkiego.
Radia puszczają wszystko z playlisty
Radia nie chcą inwestować mentalnie w nowe rzeczy, i idąc tropem cytatu z filmu „Rejs” grają to, co ludzie znają, czyli po raz 77 ta sama piosenka. Tak jest też z utworami T.Love – grają trzy piosenki, bo tak wychodzi w badaniach. Te badania, które robią radia, zabiły kreatywność i muzykę. A wytwórnie płytowe zaczęły stacjom radiowym składać pokłony. To jakiś kompletny absurd i paranoja. Taka sytuacja doprowadziła do zachwiania rykiem muzycznym. Różnica polega na tym, że na samym początku tego kapitalizmu prywatne stacje próbowały jeszcze dać coś od siebie, były programy autorskie. Teraz wszystko leci z playlisty.
Wojciech Młynarski , polski piosenkarz, poeta, jeden z najwybitniejszych twórców piosenek
Trzeba być sobą. Młynarski wiele lat temu powiedział „rób swoje”. Inspiracje ma każdy. Ja miałem inspiracje, nie idoli.