Rozprawa o niczym
Gmina Kraków oddała budżetowi państwa
468.376 zł 4 gr z tytułu niewłaściwie wykorzystanej dotacji wraz z
odsetkami w wysokości 93.534 zł 5 gr. Choć przelew należności z
odsetkami nosi datę 28 marca 2002 r., Naczelny Sąd Administracyjny
nakazał gminie Kraków... zwrócić te pieniądze - pisze "Dziennik Polski".
W czwartkowym "Dzienniku" opisano przebieg rozprawy przed NSA w Warszawie. Gmina Kraków poskarżyła się na decyzję ministra finansów i wojewody małopolskiego, którzy nakazali zwrócić miastu część dotacji z lat 1999 i 2000, wykorzystanej niezgodnie z przeznaczeniem i po ustawowym terminie (dotacja została przyznana na restrukturyzację SPZOZ w Nowej Hucie).
Przedstawiciele Ministerstwa Finansów twierdzili, że gmina do tej pory nie oddała pieniędzy, reprezentanta gminy nie było, a sąd odrzucił jej skargę i nakazał zwrot nieprawidłowo wydanych dotacji.
Okazuje się jednak, że miasto należności zwróciło... 28 marca 2002 r. "My nic nie wiemy. Proszę pytać wojewodę, a w ogóle to niech magistrat pokaże kwity" - usłyszał "Dziennik Polski" w biurze prasowym Ministerstwa Finansów, które konsultowało się z innymi departamentami resortu. Dlaczego przez 20 miesięcy ministerstwo nie wiedziało o zwrocie dotacji i nadal domagało się jej zwrotu? Tego nie udało się ustalić.
Urząd Miasta Krakowa pokazał kwity "Dziennikowi" - 468.376 zł 4 gr głównej należności i 93.534 zł 5 gr odsetek zostało przelane na konto Małopolskiego Urzędu Wojewódzkiego. Można by powiedzieć, że sprawy nie ma. Ale...
Chodzi nie tylko o to, że miasto straciło ponad 500 tys. zł, ale też o to, że złożyło skargę do NSA, a później nie broniło swoich racji. Nie wiadomo, czy miejscy urzędnicy zapomnieli o rozprawie, czy też uznali, że i tak zostanie przegrana. Dlaczego więc skargi nie wycofano?