WAŻNE
TERAZ

Rosyjskie drony naruszyły przestrzeń powietrzną Polski

Rozpoczął się proces morderców dziecka

Oskarżyciel posiłkowy - ojciec zamordowanego Michałka (PAP/Tomasz Gzell)
Przed warszawskim sądem okręgowym rozpoczął się we wtorek proces w sprawie głośnego zabójstwa 4-letniego Michałka, który został utopiony - według prokuratury w porozumieniu z matką chłopczyka - przez jej konkubenta i jego kompana. Trójce oskarżonych grozi dożywocie. Dwoje z nich wycofało swoje poprzednie zeznania, w których przyznali się do winy.

Do zabójstwa Michałka S. doszło 19 stycznia tego roku w Warszawie. Chłopiec został wrzucony do Wisły przez dwóch mężczyzn: konkubenta matki dziecka i jego kompana, którzy wcześniej odebrali dziecko z przedszkola. Obu mężczyzn i matkę zatrzymano wkrótce potem.

O kierowanie zbrodnią oskarżono matkę czterolatka, Barbarę S. która - zdaniem prokuratury - miała kontakt ze sprawcami, rozmawiała z nimi przez telefon komórkowy i mogła przerwać przestępstwo.

Prokuratura ma na to dowody w postaci m.in. billingów rozmów z telefonu komórkowego. Kobieta miała też brać udział w trwającym od listopada 2000 r. planowaniu tego zabójstwa. Barbara S. odrzuca te zarzuty.

Podczas śledztwa obaj mężczyźni przyznali się do zarzutu zabójstwa. Jednak podczas toczącego we wtorek procesu jeden z oskarżonych - Robert K. - wycofał swoje poprzednie zeznania. Nie przyznał się do zarzucanego mu czynu. Dodał, że dziecko chyba się poślizgnęło i wpadło do wody.

Zaznający po nim Daniel S. oświadczył, że wcześniejsze wyjaśnienia, w których obciążał Roberta K., zostały wymuszone przez policję. Nie przyznał się do winy.

Według S., w dniu zabójstwa rzeczywiście spotkał się z Robertem K. i pomógł mu odebrać dziecko z przedszkola. Rozstał się z nim jednak, by "załatwić swoje sprawy". _ Ja jestem oskarżany z pomówień Roberta i z moich wymuszonych zeznań_ - powiedział we wtorek przed sądem.

Pytany, kto wymusił te zeznania, odparł, że policja. Rzeczywiście obciążyłem Roberta i opisałem swój udział w morderstwie, ale ja to wszystko zmyślałem - mówił.

Sąd odczytał mu zeznania złożone podczas śledztwa. S. relacjonował wtedy, że poszedł z Robertem K. i z Michałkiem nad Wisłę. _ W pewnym momencie Robert wziął dziecko na ręce, zaczął się obracać i kręcić dzieckiem i wrzucił je do wody około 4-5 m od brzegu_ - mówił podczas śledztwa. To jest zmyślone przeze mnie - powiedział teraz.

Robert K. stwierdził natomiast we wtorek, że chłopiec znalazł się w wodzie, bo się pośliznął. Poszliśmy z Michałkiem nad Wisłę. Ja musiałem się załatwić i na chwilę odszedłem. Gdy wróciłem, Michałek leżał na krze. Musiał chyba się poślizgnąć - mówił przed sądem K. Zacząłem krzyczeć: "ratunku, pomocy", jednak kra się przechyliła i Michałek wpadł całkowicie do wody - dodał. Na pytanie, dlaczego nie pomógł, odpowiedział: byłem załamany. Michał wołał: tato, tato, ratuj - dodał.

Jak twierdzi K., razem z Danielem S. odebrał rano Michałka z przedszkola. Potem z Danielem się rozstali i sam pojechał z Michałkiem nad Wisłę. Następnie poszedł z Barbarą S. - matką dziecka, również oskarżoną w procesie - do przedszkola po dziecko. Tam "dowiedział się" o tym, że Michałek został już odebrany z przedszkola. Razem z Barbarą S. poszedł na komisariat policji, gdzie zgłoszono zaginięcie dziecka.

Według niego, cały czas nie powiedział Barbarze S. o tym, co się stało, gdyż się "bał".

Na pytania, dlaczego w śledztwie składał inne zeznania, stwierdził, że był bity przez policję i namawiany do tego.

Po zabójstwie dziennikarze ustalili, że w przedszkolu, do którego chodził Michałek, dzieci odbierało się mówiąc przez domofon ich imię i nazwisko. Potem dziecko, często samo, przychodziło do szatni. Wychowawczynie Michałka podkreślały, że dziecko było nieufne i z obcym by nie poszło. Michał znał konkubenta matki, który wcześniej odbierał go już z przedszkola.

Po zabójstwie Michałka wiele przedszkoli w całym kraju zaostrzyło zasady odbierania dzieci przez rodziców lub opiekunów. Zaktualizowano m.in. listy z danymi osobowymi osób, które są uprawnione do odbioru dziecka. W wielu placówkach nie wystarcza już telefoniczne powiadomienie o zmianie osoby, która odbierze przedszkolaka. Trzeba zgłosić to osobiście. W wyjątkowych przypadkach przedszkola oddzwaniają do rodzica i potwierdzają informację. (jask)

Wybrane dla Ciebie

Wójt gminy Wyryki: "Coś spadło na dach"
Wójt gminy Wyryki: "Coś spadło na dach"
Szczątki drona spadły na dom w Wyrykach. Służby na miejscu
Szczątki drona spadły na dom w Wyrykach. Służby na miejscu
Taktyka "rozlewania się wojny". Putin testuje kolejne granice
Taktyka "rozlewania się wojny". Putin testuje kolejne granice
Poranek Wirtualnej Polski. Program specjalny
Poranek Wirtualnej Polski. Program specjalny
Naruszenie polskiej przestrzeni powietrznej. Jest reakcja Ukrainy
Naruszenie polskiej przestrzeni powietrznej. Jest reakcja Ukrainy
Drony nad Polską. Alert gotowości dla żołnierzy WOT
Drony nad Polską. Alert gotowości dla żołnierzy WOT
"Nie zbliżać się". Wojsko wydało komunikat
"Nie zbliżać się". Wojsko wydało komunikat
"Operacja neutralizacji". Mieszkańcy dostali alert RCB
"Operacja neutralizacji". Mieszkańcy dostali alert RCB
Naruszenie polskiej przestrzeni powietrznej. Rubio poinformowany
Naruszenie polskiej przestrzeni powietrznej. Rubio poinformowany
Zestrzelono drony nad Polską. Były wojskowy ocenia decyzję
Zestrzelono drony nad Polską. Były wojskowy ocenia decyzję
Policja reaguje na drony. Alarm w czterech garnizonach
Policja reaguje na drony. Alarm w czterech garnizonach
Wykryli kilkanaście obiektów. Szef MON potwierdza zestrzelenie
Wykryli kilkanaście obiektów. Szef MON potwierdza zestrzelenie