Rokita premierem
Premierem przyszłego rządu ma być lider PO
Jan Rokita. Jednak PiS chce wprowadzić system prezydencki. To
jedna z przeszkód, które musi pokonać prawica na drodze do
wspólnego rządu. Mówiono o nich na spotkaniu
zorganizowanym w 15. rocznicę Centrum im. Adama Smitha - donosi
"Gazeta Wyborcza".
30.11.2004 | aktual.: 30.11.2004 09:23
Centrum zaprosiło liderów PO, PiS, PSL i LPR, ale ten ostatni nie przyszedł. Zaproponowało dyskusję o swoim "Programie naprawy Państwa Polskiego".
Marek Jurek tłumaczył, dlaczego PiS jest za systemem prezydenckim. W polskiej demokracji zawsze okazywało się, że można załamać każde pozytywne działanie rządu. Tak było w 20-leciu międzywojennym i w latach 90. Potrzebny jest system pozwalający tego uniknąć. Ale konsolidacji władzy towarzyszyć musi więcej demokracji. Dlatego przy kluczowych decyzjach trzeba ogłaszać referenda - przekonywał poseł PiS.
Rokita roztropnie milczał. Aktywny był za to podczas debaty o administracji. Wszyscy byli za jej redukcją. Jarosław Kalinowski z PSL wspomniał nawet o 50-proc. cięciach (powinna im towarzyszyć komputeryzacja, podwyżka płac i uproszczenie systemu podatkowego). Według PiS na mniejszej administracji można oszczędzić nawet 6 mld. zł. Rokita nie wytrzymał: "Zmniejszenie państwa" jest bardzo trudne. Mimo deklaracji wszyscy są przeciw. Gdy PO zaproponowała redukcję administracji rolnej o 3% - posłowie PSL krzyczeli "zdrada" - mówił "Gazecie Wyborczej".