Rodowicz wmanipulowana w "Super Express"?
Moja wypowiedź została wmanipulowana w
artykuł, stawiający TVP w niekorzystnym świetle - napisała w
oświadczeniu Maryla Rodowicz. Kayah oświadczyła
natomiast, że nikt z TVP nie składał jej nigdy podejrzanych
propozycji czy żądań.
04.07.2003 | aktual.: 04.07.2003 16:17
W piątkowym wydaniu "Super Expressu" ukazał się artykuł o "szokujących plotkach" na temat przekupstwa w związku z festiwalem piosenki w Sopocie. Według autorek artykułu, artyści mieliby płacić organizatorowi haracze za możliwość wystąpienia w koncercie gwiazd.
Rodowicz - jak piszą autorzy artykułu - miała być gwiazdą tegorocznego festiwalu, ale nie doszło to do skutku.
W tekście znalazła się wypowiedź piosenkarki: "Wiem, że w czwartek odwołano konferencję prasową, na której miały być przedstawione gwiazdy tegorocznego Sopotu. Od ludzi pracujących w telewizji wiem, że odwołano ją, ponieważ prezes telewizji, Robert Kwiatkowski, nie podpisał tego projektu. Dziwne, że prawie w przeddzień festiwalu. (...) O tym, że nie wystąpię, dowiedziałam się w poniedziałek z 'Wiadomości'".
W oświadczeniu Rodowicz napisała, że jest jej przykro, że jej wypowiedź została "wmanipulowana w artykuł stawiający TVP w niekorzystnym świetle".
"Dwa dni temu zadzwoniła do mnie (jestem na wakacjach - na Mazurach) dziennikarka 'Super Expressu' z zapytaniem, czemu nie wystąpię na festiwalu sopockim. Nie miałam pojęcia, że ten krótki wywiad znajdzie się w kontekście sugerującym jakieś afery korupcyjne" - zaznaczyła.
Zwróciła uwagę, że zrobiła "setki programów dla telewizji", wystąpiła na wielu festiwalach, "również w tym roku".
"Nigdy nie płaciłam żadnych pieniędzy za swój udział i nikt nigdy nie dawał mi do zrozumienia, że powinnam" - podkreśliła.
W podobnym tonie wypowiada się Kayah. W artykule "Bagno w rozrywce" znalazła się sugestia, że wybranie właśnie jej na gwiazdę 40. festiwalu w Sopocie związane było z zapłaceniem przez piosenkarkę sporej sumy organizatorom imprezy.
"Ani Marek Sierocki, ani jakiekolwiek inne osoby nigdy nie składały mi, ani mojemu menadżerowi, Tomaszowi Grewińskiemu, jakichkolwiek propozycji lub żądań, uzależniających mój występ na tym festiwalu od zapłacenia jakichkolwiek kwot pieniężnych lub od przekazania innych korzyści majątkowych" - napisała piosenkarka w oświadczeniu.
"Jednocześnie pragnę oświadczyć, że ani ja, ani mój menadżer nigdy nie składaliśmy jakimkolwiek osobom propozycji korupcyjnych, które mogłyby mi umożliwić występ podczas 40. festiwalu piosenki w Sopocie. Tym samym stanowczo zaprzeczam obrażającym mnie insynuacjom, jakoby mój występ na 40. festiwalu piosenki w Sopocie miał być w jakikolwiek sposób przeze mnie lub przez mojego menadżera opłacony" - dodała Kayah.
Według "SE", od dłuższego czasu w środowisku estrady mówi się o korupcyjnych praktykach podczas polskich festiwali. "Artyści boją się powiedzieć o tym głośno" - zaznaczają autorki artykułu. (reb)