Ratownik wyleciał za prawdę
Jeden z najlepszych polskich górskich pilotów śmigłowców stracił pracę, bo nie bał się mówić prawdy. Wyrzucił go z pracy dyrektor krakowskiego Lotniczego Pogotowia Ratunkowego Szymon Krawczyk - pisze "Super Express".
Pilot Henryk Serda został zwolniony pod pretekstem błędów w sztuce pilotażu.
Poszło o akcję ratowania ludzi zasypanych przez lawinę pod Rysami. "Sokół" musiał wtedy awaryjnie lądować w Murzasichlu - przypomina gazeta. Dziś Henryk Serda twierdzi, iż wielokrotnie alarmował przełożonych, że ten "Sokół" nie nadaje się do użytku, jest niebezpieczny dla osób, które trzeba ratować. Wiecznie coś się działo z silnikiem.
Po awaryjnym lądowaniu fabryka w Świdniku zarzuciła pilotowi, że zapomniał włączyć instalację ogrzewającą wlot silników. Pilot twierdzi, że instalacja była zepsuta.
Póki Serda mówił o tym tylko w pogotowiu, miał spokój. Kiedy zaczął mówić dziennikarzom, jego los został przsądzony - pisze gazeta.
Dziennik dodaje, że dyrektor Krawczyk, który zwolnił pilota, odmówił odpowiedzi na jakiekolwiek pytanie. Nakazał też strażnikom lotniska, na którym się mieści biuro Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, by nie wpuszczali dziennikarzy.