Przedmałżeńskie szaleństwa
Podczas wieczorów kawalerskich i panieńskich trzeba się wyszumieć za wszystkie czasy i bezkarnie zaznać tego, co już wkrótce będzie raczej zakazane.
02.11.2004 | aktual.: 02.11.2004 11:11
Polacy najczęściej w ogóle nie wiedzą, czym są wieczory kawalerskie i panieńskie. Nie znają takiego zwyczaju. Bywa, że ci nieco młodsi kojarzą, ale tylko te w męskim wydaniu. Zwykle wspominają, że za ich czasów na podobnych imprezach poza sprośnymi dowcipami, tradycyjnymi rozweselaczami z monopolowego gościły miłosne retrospekcje i patetyczne porady snute przez zaprawionych w małżeńskim boju kolegów.
Czasy się jednak zmieniają, a wraz z nimi obyczaje. Dziś – głównie za sprawą amerykańskich filmów – wieczór kawalerski tudzież panieński stały się przedślubnym standardem. Dla znakomitej większości pokolenia dzisiejszych 20-, 30-latków to jedna z huczniejszych imprez w życiu. Są nawet tacy, którzy wspominają ją częściej niż sam ślub i wesele.
Z założenia klasyczny wieczór panieński czy kawalerski powinien być niespodzianką przygotowywaną bez wiedzy głównego bohatera imprezy. Polska praktyka okazuje się jednak całkowicie odmienna. Najczęściej przyjęcie odbywa się nie tylko z inicjatywy, lecz także na koszt nowożeńca. Jedynie dodatkowe atrakcje umilające zabawę pozostają w gestii biesiadników.
Jak studniówka...
Spotkanie tego typu obowiązkowo powinno się znaleźć w przedślubnym terminarzu. – W końcu to symboliczny moment w życiu przyszłych małżonków, więc dlaczego nie uczcić go w jakiś wyjątkowy sposób? – pyta 26-letnia Sylwia, specjalistka ds. handlu z Poznania. Podobnego zdania jest jej o rok starszy mąż Filip. – Taki wieczór jest jak studniówka – ma się go tylko raz w życiu, dlatego warto zadbać, aby był naprawdę niezapomniany – przekonuje. Oboje zdecydowali się zorganizować swoje wieczory i zgodnie zapewniają, że nie żałują. Na samo tylko wspomnienie imprezy na ich twarzach pojawia się tajemniczy uśmiech.
– Dobry wieczór panieński czy kawalerski pozwala odreagować stresy związane ze ślubem i weselem. Poza tym wszyscy znajomi robili, więc dlaczego ja albo moja żona mielibyśmy zrezygnować z tej przyjemności? – zastanawia się 26-letni Marcin, doradca techniczny w prywatnej firmie z Leszna, który swój wieczór kawalerski organizował pod koniec lipca, na tydzień przed ślubem. Jego żona Anna, nauczycielka niemieckiego, wraz z przyjaciółkami bawiła się dzień później.
– Ogólne założenie jest takie: w czasie ostatniej imprezy w stanie wolnym trzeba się wyszaleć za wszystkie czasy i bezkarnie zaznać tego, co już wkrótce będzie raczej zakazane – wyjaśnia 30-letnia Elwira z Wrocławia. Chce zachować anonimowość, ponieważ mąż nie do końca zna szczegóły jej panieńskiego spotkania. – Scenariusz wieczorów kawalersko-panieńskich zależy głównie od zasobności portfela, inwencji oraz zaangażowania przyjaciół przyszłych małżonków – dodaje.
I chociaż wachlarz atrakcji wydaje się naprawdę spory, to na imprezy powoli wkrada się monotonia. Utarło się bowiem, że głównym punktem programu musi być striptizer lub striptizerka, bez tego nie ma zabawy.
„Natasza – szybki dojazd, giętkie ciało”, „Umilę wieczór kawalerski”, „Aaaabsolutnie urocza tancerka”, „Ognisty pan przyjedzie do pani” lub po prostu „Arek – całą dobę” – tego typu ogłoszeń w prasie można znaleźć bez liku. Nic dziwnego, popyt kształtuje podaż. Ostatnio coraz więcej agencji towarzyskich zaczyna umieszczać w swojej ofercie profesjonalną organizację wieczorów kawalerskich i panieńskich. – Myślę, że większość mężczyzn chce mieć w ten „ostatni dzień wolności” dziewczynę, która dla nich zatańczy. Dlatego zamówień jest naprawdę sporo. Bywa, że jeżdżę na takie imprezy nawet dwa razy w tygodniu, choć działam indywidualnie i nie pracuję dla żadnej agencji – wyjaśnia 24-letnia Ania, tancerka z Katowic.
Na brak zainteresowania nie narzekają także panowie, którzy za pieniądze tańczą i rozbierają się na wieczorach panieńskich. – Gdzieś tak od trzech lat zapotrzebowanie na tego rodzaju usługi wzrosło. Teraz mamy sporą liczbę zamówień. Zwykle są to cztery wieczory panieńskie podczas weekendu – zdradza Maciej Robak z warszawskiej A-men Group. Potwierdza to również Krzysiek – jeden z czterech tancerzy z grupy Future Models. – W miesiącach, w których Polacy najczęściej planują śluby, tj. czerwcu, sierpniu i wrześniu, zainteresowanie jest naprawdę bardzo duże. W pozostałych miesiącach obsługujemy jedną, dwie imprezy w tygodniu, głównie w weekendy – tłumaczy.
Niemoralne propozycje kawalerów
– Tradycyjny wieczór kawalerski zaczyna się od 250 zł. Wiem, że nie jest to niska cena, dlatego zawsze staram się, aby odpowiadała jakości. Mój występ trwa zwykle półtorej godziny – wyjaśnia striptizerka Ania z Katowic. – W tym czasie tańczę dla pana młodego, często z jego udziałem, w obecności reszty uczestników wieczoru. Staram się, aby nie było to zwykłe rozbieranie. Tańczę kilka razy w różnych strojach. Czasem używam gadżetów dla uatrakcyjnienia występów – dodaje. Jak mówi, rozbieraniu często towarzyszą inne zabawy. Najczęściej licytacja jej bielizny lub zapraszanie przyszłego teścia.
– Miałam też przypadek, że zostałam poproszona o przebranie się za faceta ze sztucznym penisem. Niestety, przyszły pan młody, jak mnie zobaczył, uciekł i nie chciał wyjść z pokoju. Ania między kolejnymi występami zawsze stara się też porozmawiać z przyszłym panem młodym i jego gośćmi. – Chcę, aby mój wizerunek był inny niż pań, które wpadają na trzy szybkie rozbieranki, biorą kasę i jadą do następnego klienta – tłumaczy. O czym w czasie takiego wieczoru najczęściej mówią przyszli małżonkowie? – Bywa, że przyszły mąż wyznaje, że się we mnie zakochał i nie wie, czy ślub ma sens... Naprawdę często tak bywa – uśmiecha się Ania. – Niestety, bardzo często zdarza się też, że przyszły małżonek po takim występie chce czegoś więcej. Mówię niestety, ponieważ jako kobieta inaczej wyobrażam sobie cel małżeństwa.
Seks z prostytutką tuż przed ślubem jest według mnie taką samą zdradą jak każda inna – przyznaje Ania, zaznaczając, że nigdy nie ulega takim propozycjom, ponieważ nie świadczy usług seksualnych. – Staram się ustalić intencje zapraszającego, zanim przyjadę na taki wieczór. Jeżeli w grę ma wchodzić seks, odmawiam – zastrzega. Jednak nie zawsze tak jest. Większość striptizerek przyjeżdżających na wieczory kawalerskie to prostytutki z pobliskich agencji towarzyskich, które bez wahania za dodatkowe 100 zł spełnią nawet najskrytsze marzenia i fantazje biesiadników, z panem młodym włącznie.
Fantazja panien nie zna granic
Golizna i niemoralne propozycje to nie tylko atrybut męskich spotkań. Kobiety również potrafią nieźle się zabawić na swoich panieńskich spotkaniach. Erotyczny show w męskim wykonaniu już na dobre wpisał się w scenariusz. Niestety, striptiz męski to znacznie większy wydatek. – Mój przyjazd na wieczór panieński kosztuje 400 zł plus dojazd. Taniec trwa około 20 minut. Robię trzy wyjścia w różnych kostiumach do różnej muzyki – mówi Krzysiek z grupy Future Models. – Stopniuję napięcie, pokazując z numeru na numer coraz więcej, ale nigdy wszystko – dodaje. Jak mówi, dba o nieprzekraczanie granic dobrego smaku. W przypadku A-men Group cena zamówienia jednego mężczyzny – bez kosztów dojazdu – wynosi od 450 do 600 zł. – Gamę kostiumów mamy bardzo dużą i kobiety mogą sobie wybierać to, na co mają ochotę. W programie są nawet sztuczne ognie i pochodnie – zachwala Maciej Robak. – Po występach tancerz może zostać trochę dłużej i rozkręcać imprezę, lecz tylko wtedy, gdy czas na to pozwala – dodaje.
– W czasie naszych występów dziewczyny zachowują się różnie, głównie reagują żywiołowo – krzyczą, klaszczą, czasem same częściowo się rozbierają i tańczą. Bywa też, że atmosfera jest spokojniejsza. Dziewczyny w ciszy i skupieniu oglądają, jak tańczę z ich koleżanką – zupełnie jakby to było przedstawienie teatralne. Wtedy jest mniejszy show, za to jest bardziej erotycznie – zdradza Krzysiek. O pomysłach na prezenty (głównie z sex-shopów) oraz zabawę panien krążą już legendy. – Jedna z dziewczyn opryskała mnie szampanem, a później kazała mi się położyć i prawie wszystkie zlizywały go z mojego ciała. Zresztą niekoniecznie musi to być szampan, fantazja kobiet nie zna granic – wspomina tancerz Grzegorz Dukla. – Czasem dziewczyny smarują mnie jakimś tortem czy bitą śmietaną – potwierdza Krzysiek.
Podobnie jak na wieczorach kawalerskich takie zabawy bardzo często stanowią jedynie preludium do czegoś więcej. – W ciągu siedmiu lat istnienia grupy wielokrotnie spotykamy się z niemoralnymi propozycjami ze strony kobiet, a ich fantazje i wymagania stają się coraz bardziej wyuzdane – ocenia Maciej Robak. – Tego typu propozycje zdarzają się dość często, zwłaszcza gdy dziewczyny są pod wpływem alkoholu, ale wtedy staram się tego nie wykorzystywać – podkreśla Grzegorz Dukla. – Raz dziewczyny organizowały na imprezę w ogródku przy ognisku, na koniec przyszła panna młoda niedwuznacznie wskazywała pobliskie zarośla. Gdy się opierałem i chciałem jechać, dziewczyny zaczęły wchodzić na maskę samochodu, kłaść się na niej, blokować drzwi. Dzięki uporowi jakoś uciekłem, ale było naprawdę ciężko – śmieje się Krzysiek.
Za czy przeciw?
Choć spędzanie wieczorów kawalerskich i panieńskich w towarzystwie striptizerek lub striptizerów zaczyna przybierać masowy charakter, nadal budzi wiele kontrowersji. Aby się o tym przekonać, wystarczy wejść na jakiekolwiek forum internetowe poświęcone ślubom czy erotyce. W wątkach o wieczorach, oprócz pytań gdzie i za ile w danym mieście można załatwić tancerkę lub tancerza, bardzo często pojawiają się głosy absolutnie przeciwne takim rozrywkom. Krytykują szczególnie kobiety. „Jeśli mnie kocha, po co mu inne kobiety?”, „Kolejna głupia moda z Zachodu”, „Zdziczenie obyczajów i prostacka rozrywka”, argumentują przeciwnicy. Zwolennicy zwykle odwołują się do zaufania, zdrowego rozsądku przyszłych małżonków i przekonują, że na plaży czy basenie też ogląda się kobiety topless lub mężczyzn w skąpych slipach.
– Nie widzę nic złego w tym, że imprezie będzie pokaz striptizu. Nikt tu nie mówi o zdradzie. Po prostu zwykły taniec. Nie ma co demonizować. Byłem na kilku takich wieczorach i o żadnym seksie nigdy nie było mowy. Ja również w ramach spotkania kawalerskiego byłem w klubie nocnym ze striptizem. Mojej żonie też nie zabraniałem – mówi Marcin z Leszna. – Znam nawet przypadki, gdy przyszły mąż pomagał załatwić tancerza dla swojej narzeczonej – dodaje.
Innego zdania jest Ewelina, studentka politologii w Poznaniu. – Wieczór kawalerski owszem, ale jako spotkanie z najbliższymi kolegami przy piwku czy nawet wódce, ewentualnie jakiś film z różowej serii, nic ponad to! Mam zbyt wielką wyobraźnię, dlatego nie zasnęłabym spokojnie, wiedząc, że mój przyszły mąż będzie miał na imprezie panienki z agencji – wyznaje z wyraźną irytacją w głosie. – Morze alkoholu, zwariowani koledzy i nagie kobiety? Mieszanka piorunująca. Trudno byłoby mi uwierzyć, że nic się wtedy nie wydarzy – dodaje. Jej poglądy na temat takich imprez zradykalizowały się po tym, gdy jej była współlokatorka straciła po wieczorze kawalerskim narzeczonego i odwołała ślub, mimo że wszystko było już zapięte na ostatni guzik. – Byli ze sobą pięć lat. Zaufała mu i pozwoliła zrobić taki wieczór dwa tygodnie przed ślubem. Użyczyła nawet mieszkania swoich rodziców – opowiada zniesmaczona Ewelina. – Jeszcze przed północą chciała się dowiedzieć, czy wszystko w porządku. Przy okazji poprosić, aby mieli na uwadze
spokój sąsiadów. Niestety, nikt nie odbierał telefonu, więc myślała, że coś się stało. Wsiadła do auta i pojechała. Okazało się, że facet poszedł na całość, i to z dwiema prostytutkami – wspomina. Niektórzy wybierają zasadę: czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal. – Oboje z obecnym mężem mieliśmy na swoich imprezach striptiz. Narzeczony nie był specjalnie zainteresowany tym, jak się bawiłam. Ja też nie byłam zbyt dociekliwa, bo jeśli zaszalał tak jak ja, to wolę o tym nie wiedzieć – wyznaje z uśmiechem Elwira z Wrocławia.
Można inaczej...
Bycie sztampowym przestaje być trendy. Dlatego wieczory kawalerskie i panieńskie zaczynają przybierać bardziej wyrafinowane formy. Dla coraz większego grona panien i kawalerów brak erotycznego spektaklu wcale nie musi oznaczać kiepskiej zabawy. Liczy się oryginalny pomysł. A te bywają przeróżne. – Zaaranżowaliśmy imprezę niczym na dworze królewskim. Dla Artura – przyszłego pana młodego – przygotowaliśmy czerwone szaty, koronę i berło – wspomina 27-letni Paweł, przedstawiciel handlowy z Łodzi. Wszyscy przyszli też w koszulkach z podobizną bohatera wieczoru. Pili piwo z ogromnych kufli z napisem „Za zdrowie kawalera”. – Na wypadek, gdyby w połowie ktoś z nadmiaru trunku zapomniał, co to za impreza – żartuje Paweł. Spotkanie odbywało się w bloku, więc koledzy umieścili za oknem transparent o treści: „Wieczór kawalerski króla Artura – sąsiadów przepraszamy”.
Zdarza się też czarny humor. Koledzy 29-letniego Roberta z Wrocławia w dzień poprzedzający jego wieczór kawalerski rozkleili na osiedlu kilkanaście klepsydr: „Z ogromnym żalem zawiadamiamy, że nasz wspaniały kolega i przyjaciel zmienia stan cywilny. Pogrzeb jego wolności odbędzie się jutro o godz. 17. Pogrążeni w smutku koledzy”. Na imprezę wszyscy stawili się w czarnych garniturach i przyciemnionych okularach. – Na początku chcieliśmy przynieść okolicznościowe wiązanki, ale uznaliśmy, że to może być już lekka przesada – zdradza wyraźnie rozbawiony Arek, student ekonomii z Wrocławia, inicjator czarnego spektaklu.
Są i tacy, którzy rezygnują z uciech o podtekście erotycznym, za to dostarczają sobie adrenaliny sportami ekstremalnymi. Jak mówią, ma to być zaprawa przed emocjami czekającymi na nich na ślubnym kobiercu. – Moja narzeczona była przeciwna balandze z udziałem striptizerek. Koledzy to uszanowali i zafundowali mi skok na bungee – mówi 31-letni Dawid, prawnik z Poznania. – Taki wyczyn z pewnością dłużej zostanie w pamięci niż najbardziej erotyczny taniec świata – przekonuje.
W Polsce powstają już nawet wyspecjalizowane firmy, które zajmują się organizacją nietypowych wieczorów panieńskich czy kawalerskich. – Każdą propozycję dostosowujemy do temperamentu uczestników. Jedni wybiorą kolację w stylowym wnętrzu, drudzy podróż sentymentalną, a jeszcze inni zdecydują się na szalony rajd samochodowy, paintball lub clubbing – wyjaśnia Dorota Urawska z firmy Wedding Design. Firma w ramach wieczorów panieńskich proponuje m.in. pobyty w salonach spa i na farmach piękności, spotkania w nietypowych klubach i galeriach, a także wieczory wyjazdowe w góry, nad morze albo na Mazury. – Zabieramy też panie do cudownego miejsca, gdzie wśród łąk i lasów, niedaleko od centrum Warszawy, mogą się poddawać różnego rodzaju zabiegom upiększającym i relaksacyjnym. Oferujemy masaże, wspólną kąpiel w jacuzzi na tarasie przy lampce szampana, a nawet kąpiele w kozim mleku – wylicza Urawska. Taki wieczór to wydatek 100-150 zł od osoby.
– Panom proponujemy poligon do gry w paintball. Mnóstwo kulek z farbą, karabin w dłoń, hełm na głowę, kawałek przestrzeni i zabawa jak się patrzy. Czasami trudy rywalizacji umila pani, która w stroju pielęgniarki opatruje rany co bardziej walecznych – wyjaśnia właścicielka Wedding Design. Jak mówi, na razie większe zainteresowanie jest ze strony pań, gdyż panowie wciąż częściej wybierają tradycyjny sposób spędzania wieczoru kawalerskiego. Jak widać, możliwości jest wiele. Dlatego planując wieczór panieński czy kawalerski, warto pamiętać, że to nie tyle pożegnanie poprzedniego etapu życia, ile powitanie nowego. Lepiej więc zacząć ten etap bez zbędnych obciążeń.
Przemysław Pruchniewicz