PolskaPrzeciek o "wycieku"

Przeciek o "wycieku"

W łańcuckim Polmosie był “wyciek”. Sprawdźcie to, bo szykuje się afera. Zwolniono już nawet strażników – poinformował w telefonie do naszej redakcji jeden z pracowników firmy, zastrzegając sobie anonimowość. Dyrektor Polmosu poproszony o wyjaśnienia stwierdził, że gdyby sprawa była poważna, to zajęłaby się nią prokuratura. Twierdził tak, mimo iż doskonale wiedział, że sprawa jest bardzo poważna i że już trafiła do prokuratury.

Natychmiast po telefonie czytelnika skontaktowaliśmy się z osobą, jak się wtedy wydawało, najbardziej kompetentną do udzielenia jakichkolwiek wyjaśnień, czyli z Pawłem Partyką, dyrektorem naczelnym Polmosu. – Szef jest zajęty i nie może podejść do telefonu. Ale proszę napisać maila. Na pewno odpowie, gdyż pocztę sprawdza kilka razy dziennie – stwierdziła sekretarka Pawła Partyki.

Pod wskazany adres napisaliśmy więc maila i otrzymaliśmy bardzo szybko odpowiedź. – Nie wiem o jaki “wyciek” alkoholu chodzi w Pana pytaniu. Jeżeli sprecyzuje Pan o co chodzi i skąd taka informacja, wtedy będę wiedział o co chodzi i będę mógł ewentualnie udzielić komentarza – odpisał Paweł Partyka.

Napisaliśmy więc, że pod słowem “wyciek”, podobnie jak nasz czytelnik, rozumiemy zaginięcie sporych ilości alkoholu. To uściślenie nie znalazło jednak uznania u Pawła Partyki, który w dwukrotnej jeszcze wymianie maili nie przyznał się do jakichkolwiek problemów w Polmosie. – Cały mój komentarz zawarłem we wcześniejszych meilach. Nie mam na ten moment nic do dodania – uciął wymianę listów.

Nie udało się również wyjaśnić, czy faktycznie zwolniono z pracy część lub całość obsady strażników pilnujących, by w Polmosie nie kradziono alkoholu. – Nie mogliśmy zwolnić żadnych strażników, ponieważ nie jestem ich pracodawcą – wyjaśnił Paweł Partyka. Podał jednocześnie nazwę firmy, mieszczącej się w Stalowej Woli, która jest odpowiedzialna za ochronę łańcuckiego Polmosu. Telefon stalowowolskich ochroniarzy przez całą środę (8 bm.) milczał jak zaklęty.

Prokuratura bardziej skora do wyjaśnień

Informacje o wycieku alkoholu udało nam się jednak potwierdzić w inny sposób.

– Do Prokuratury Rejonowej w Łańcucie wpłynęło doniesienie o zaginięciu sporych ilości alkoholu w łańcuckim Polmosie. Doniesienie to nie jest żadnym anonimem, ale oficjalnym pismem z Fabryki Wódek Polmos Łańcut SA. Po wstępnym zapoznaniu się ze sprawą zwróciliśmy się do policji o pomoc w ustaleniu faktów zdarzenia – powiedziała Anna Kasprowicz-Babiarz, prokurator rejonowy w Łańcucie.

– Potwierdzam, że otrzymaliśmy pismo z prokuratury o wszczęcie dochodzenia w sprawie zaginięcia sporych ilości alkoholu z łańcuckiego Polmosu – stwierdził Tadeusz Bratkowski, rzecznik prasowy komendanta powiatowego policji w Łańcucie.

Śledztwo wykaże, kto i w jaki sposób ukradł, jak nam się udało nieoficjalnie dowiedzieć, kilkadziesiąt tysięcy litrów czystego spirytusu. Te ogromne braki magazynowe wyszły na jaw podczas wewnętrznej kontroli w Polmosie. Taka argumentacja znalazła się w oficjalnym piśmie, które z Polmosu trafiło do prokuratury. Wśród pracowników mówi się o tym, że proceder ten trwał wiele miesięcy, zanim został wykryty.

Mateusz Mazur

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)