Proste bomby domowej roboty
Bomby o wadze ok. 4,5 kg, których użyto w
czwartkowych zamachach na metro i piętrowy autobus w Londynie,
były prawdopodobnie prostymi urządzeniami domowej roboty, a do ich
zdetonowania użyto prostych zapalników czasowych - powiedział ekspert ds. materiałów wybuchowych Andy Oppenheimer.
Zdaniem tego eksperta, który jest m.in. konsultantem Jane's Information Group, do budowy tych bomb użyto nieskomplikowanych, względnie łatwych do zdobycia plastycznych materiałów wybuchowych (tzw. plastików), a nie materiałów wojskowych, takich jak Semtex, które zabiłyby znacznie więcej ludzi.
Edytor "Jane's Intelligence Digest" Alex Standish potwierdza, że "każdy drań, dysponujący gotówką, mógłby zdobyć te materiały, gdyby wiedział, gdzie ich szukać".
Standish dodał, że plastiki są bez trudu dostępne na czarnym rynku w Czechach oraz w innych krajach Europy Środkowej i Wschodniej. Handluje też nimi rosyjska mafia. Z czeskich magazynów zginęły wielkie ilości plastików, nieoznakowanych substancjami chemicznymi, umożliwiającymi wywęszenie tych materiałów wybuchowych przez psy - powiedział Standish.
Według szefa wydziału do walki z terroryzmem, Andy'ego Haymana, użyte w czwartkowych zamachach ładunki prawdopodobnie umieszczono na siedzeniach lub na podłodze autobusu i wagonów metra. Były na tyle małe, że dało się je ukryć w plecaku.
Oppenheimer szacuje, że zapalniki użytych w czwartek bomb nastawione były na pół godziny lub krócej. Bardziej nowoczesne zapalniki czasowe, w rodzaju tych, których używała Irlandzka Armia Republikańska (IRA), umożliwiają zaprogramowanie znacznie dłuższego czasu, nawet do kilku dni.
Ekspert dodaje, że do skonstruowania prostego zapalnika czasowego nie jest potrzebna wielka wiedza. Uważa też, że wybór celów czwartkowych zamachów sugeruje, iż zamachowcy nie byli fachowcami w zakresie pirotechniki.