Proces Kaczmarka za "konta lewicy"
Trzej prokuratorzy, którzy byli w Szwajcarii z Januszem Kaczmarkiem, zeznawali w środę w procesie karnym o zniesławienie, jaki SLD wytoczył b. prokuratorowi krajowemu i szefowi MSWiA za jego słowa o zagranicznych "kontach lewicy".
21.05.2008 | aktual.: 21.05.2008 16:24
Sprawę odroczono do 17 lipca, kiedy ma zeznawać czwarty prokurator, który nie mógł być obecny w sądzie.
Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa wyłączył jawność na czas zeznań tych świadków, uzasadniając to tym, że mogą mówić o sprawach objętych tajemnicą służbową. Gdyby zaś mieli mówić o sprawach objętych tajemnicą państwową, musieliby być wcześniej zwolnieni z obowiązku jej zachowania przez prokuratora generalnego.
Sąd poinformował, że prokurator generalny uznał za przedwczesny wniosek sądu o zwolnienie ich z tajemnicy państwowej, gdyż nie wiadomo, czy powołają się oni przed sądem na konieczność jej zachowania. O tajemnicy służbowej mogli zaś mówić podczas rozprawy zamkniętej dla publiczności.
Prokuratorzy podczas rozprawy częściowo zasłaniali się tajemnicą państwową, wobec czego sąd będzie rozważał, czy wystąpić o zwolnienie ich z obowiązku jej zachowania.
Obrońca Kaczmarka mec. Mieczysław Hebel nie chciał komentować przebiegu rozprawy.
Prokuratorów powołał na świadków Kaczmarek, oskarżony przez SLD w prywatnym akcie oskarżenia o zniesławienie ugrupowania przez nieprawdziwą - według SLD - wypowiedź, że widział listę polityków SLD, którzy mają konta w Szwajcarii, ze środkami pochodzącymi prawdopodobnie z przestępstw. Za zniesławienie w mediach grozi do dwóch lat więzienia.
Kaczmarek liczył wcześniej, że prokuratorzy potwierdzą prawdziwość jego słów. Są to prokuratorzy, którzy byli z nim w Szwajcarii w sprawie śledztwa przeciwko lobbyście Markowi Dochnalowi, który zeznawał o takich kontach.
W procesie, który ruszył w marcu, Kaczmarek nie przyznał się do winy i powiedział, że nie wycofuje się ze swych słów. Zeznawał, że jako prokurator krajowy w rządzie PiS "miał okazję zetknąć się z częścią materiału dowodowego" sprawy Dochnala, w której "stosowano technikę operacyjną" oraz miał okazję słuchać referatów prokuratorów prowadzących śledztwo. Dodał, że prasa pisała, powołując się na zeznania Dochnala, że konta mieli mieć Jacek Piechota i Wiesław Kaczmarek. Zeznał, że wyjechał z prokuratorami do Szwajcarii, do której wystąpiono o pomoc prawną.
W maju 2007 r. Kaczmarek - już jako szef MSWiA - mówił, że są politycy SLD, którzy mają konta za granicą, a pieniądze na nich prawdopodobnie pochodzą ze źródeł przestępczych. Nie podał żadnych nazwisk. Ówczesny minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro odmówił wtedy potwierdzenia, że Szwajcaria zgodziła się przekazać listę tych kont - jak podawały media. Katowicka prokuratura, która zwróciła się o pomoc prawną do Szwajcarii, podała, że nie prowadzi osobnego śledztwa co do kont polityków.
SLD wytoczył też Kaczmarkowi oddzielny proces cywilny, żądając przeprosin i wpłaty 15 tys. zł na rzecz PCK.
Kaczmarka odwołano w sierpniu 2007 r. z MSWiA, bo "znalazł się w kręgu podejrzenia" w sprawie przecieku z akcji CBA w resorcie rolnictwa. Zatrzymano go, razem z b. szefem policji Konradem Kornatowskim i ówczesnym szefem PZU Jaromirem Netzlem. Ma zarzut zatajenia spotkania z Ryszardem Krauzem w hotelu Marriott i utrudniania śledztwa w sprawie przecieku z akcji CBA - za co grozi do 5 lat więzienia. Sąd uznał potem jego zatrzymanie za "bezzasadne i nieprawidłowe". Kaczmarek mówi, że nie był źródłem przecieku. Nie ujawnia jednak, czemu ukrywał spotkanie z Krauzem.