Premier - nie straciliśmy 100 dni
Mija 100 dni gabinetu Jarosława
Kaczyńskiego, bardzo burzliwych dni - pisze dziennik "Fakt",
który zapytał premiera ile z nich, rząd faktycznie pracował. Ten czas nie był stracony - odpowiedział Jarosław Kaczyński.
20.10.2006 | aktual.: 20.10.2006 06:27
Burza polityczna trwała kilkanaście dni, więc osiemdziesiąt kilka rząd pracował normalnie. Gabinet funkcjonował bez zakłóceń, uchwalano kolejne projekty ustaw i sprawozdań. Normalnie działała dyplomacja, odbywały się podróże międzynarodowe. Ten czas nie był stracony - odpowiedział Jarosław Kaczyński.
A co zrobił rząd przez ostatnie 100 dni? - zapytał "Fakt". Przygotowaliśmy budżet. Nie naruszyliśmy kotwicy budżetowej, choć było to trudne zadanie. To sukces, bo naciski zewnętrzne i wewnętrzne były silne. Udało nam się zapewnić pieniądze na wykorzystanie środków z UE. Zwiększyliśmy wydatki społeczne. Wróciliśmy do funduszu alimentacyjnego. Stworzyliśmy podstawy normalnego ratownictwa medycznego - powiedział premier.
Zaawansowana jest restrukturyzacja przemysłu energetycznego, który uratowaliśmy przed chaotyczną prywatyzacją. Trwają prace nad dywersyfikacją dostaw gazu. Przygotowaliśmy pierwszy etap reformy finansów publicznych. Podejmujemy ogromny wysiłek, który ma umożliwić wchłonięcie środków euroopejskich. Do tej pory Polska nie była w stanie rozliczyć i wydać wszystkich pieniędzy. Ogromnie zwiększyła się absorbcja funduszy przyznanych na lata 2004-2006 - wymienił szef rządu.
W obszernym wywiadzie "Fakt" zapytał też premiera m.in. czy Lepper się zmienił. Według Jarosława Kaczyńskiego, Lepper podjął pewną próbę i okazało się, że wariant koalicyjny, na który zdecydował się wcześniej, także z jego punktu widzenia jest najlepszy. Wybraliśmy, podobnie jak wybiera się w życiu, wariant nie najlepszy, ale najlepszy z możliwych - podkreślił.
Jedno z pytań dotyczyło tego, czego premier wstydzi się w tych pierwszych 100 dniach. J. Kaczyński stwierdził, że na pewno życzyłby sobie, by nie było taśm nagranych dzięki pani Beger. Wolałbym, żebyśmy nie dali się wciągnąć w tę prowokację. To jest tak samo moja wina, nie mogę tu zwalać odpowiedzialności na Adama Lipińskiego, jednego z najuczciwszych i najzacniejszych ludzi, jakich znam - zaznaczył premier. (PAP)