Premier jest, a jakoby go nie było
Tak dłużej być nie może. Premier jest, a
jakoby go nie było. Marszałek też jest i też jakoby go nie było.
Ten zresztą niechby nawet sobie jeszcze troszkę pobył, ale,
niestety, jak on jest, to Nałęcz też jest, co jest przesadą -
pisze w "Trybunie" Marek Barański.
16.04.2004 | aktual.: 16.04.2004 06:58
Jego zdaniem, gołym okiem widać, że potrzebny jest jakiś ruch w interesie. SLD musi wreszcie jasno powiedzieć, jakie ma plany: co wybrało dla Belki, a co dla Oleksego, czy rozpoczyna wojnę z prezydentem, czy z zaciśniętymi zębami jeszcze raz zgodzi się z nim uznając, że na wojnę jest już za późno. Bo jeśli dalej będzie dzielić włos na czworo, to posłowie sami wezmą sprawy w swoje ręce. Wtedy może się okazać, iż wybiorą bez SLD i na złość prezydentowi.
Sojusz powinien mieć również w pamięci, że ten najpilniejszy wybór, to nie jedyny wybór, jaki przed nim w najbliższym czasie stoi. Doświadczenie uczy, że funkcja premiera zużywa najtwardszych polityków. Funkcja marszałka Sejmu zaś automatycznie wynosi do godności drugiej osoby w państwie. Poza splendorami, które z tego powodu na polityka spływają, ma ona i te przecież zaletę, że nie zamyka dalszych perspektyw - stwierdza red. naczelny "Trybuny".(PAP)