Praca za wyborcze podpisy
W Bełchatowie pojawiły się plakaty Unii Polityki Realnej, oferujące pracę w komisjach wyborczych. By ją dostać, trzeba... zebrać 20 podpisów osób popierających tę partię w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Z plakatów wynika, że UPR poszukuje około 60 chętnych.
Przemysław Chrust, prezes bełchatowskiego oddziału UPR, do którego zadzwoniliśmy jako osoby zainteresowane ofertą, zapewnił nas, że praca jest praktycznie pewna. – Jeśli jednak zgłosi się dużo kandydatów, odbędzie się losowanie. Można będzie zarobić około 130 zł.
Tymczasem Teresa Sęderecka, dyrektor piotrkowskiej delegatury Krajowego Biura Wyborczego, twierdzi, że komitety wyborcze nie mogą płacić osobom zbierającym podpisy ani podpisującym się wyborcom. Nie chciała jednak odpowiedzieć na pytanie, czy UPR nie naruszył prawa.
– Na plakacie jest podpis jego autora i jeśli ktoś uzna to ogłoszenie za niestosowne i niewłaściwe, może je zaskarżyć do sądu, a ten orzeknie, czy takie postępowanie jest zgodne z prawem, czy nie – mówi Teresa Sęderecka.
Dariusz Kos, szef biura prasowego UPR w Warszawie, w takim sposobie zbierania podpisów przez partię nie widzi nic złego. – Ustawa mówi, że komitet wyborczy nie może płacić za zbieranie podpisów, ale nie zakazuje proponowania pracy w komisjach wyborczych w zamian za podpisy. Zwykle partie proponują do pracy w komisjach swoich kolesiów, znajomych działaczy partyjnych, czy nawet urzędników. My chcieliśmy z tym skończyć i dać ludziom ofertę pracy. (wzk)