Poncyljusz: pozwę "Wprost" do sądu
Wiceminister gospodarki oświadczył, że informacje opublikowane w tygodniku "Wprost" nie mają nic wspólnego z rzeczywistością, są nieprawdziwe i naruszają jego dobra osobiste. Tygodnik napisał, że z zeznań zebranych przez CBŚ wynika, że wiceminister wziął 50 tys. zł w zamian za odstąpienie miejsca na liście AWS w wyborach samorządowych w 1998 roku. Poncyliusz zapowiedział, że pozwie "Wprost" do sądu.
Paweł Poncyljusz oświadczył, że nigdy i w niczym nie pomagał Bogdanowi Tyszkiewiczowi i nie otrzymał od niego, ani z jego polecenia żadnych korzyści majątkowych.
Według wiceministra informacja, że miał ustąpić miejsca na liście osobie, którą publicznie kontestował jest absurdalna. Paweł Poncyljusz twierdzi, że startował z zupełnie innej listy i w innym okręgu wyborczym niż Bogdan Tyszkiewicz.
W oświadczeniu czytamy, że o pozycji na liście wyborczej w wyborach samorządowych w 1998 roku decydował kilkunastoosobowy komitet, w którym wiodącą rolę odgrywali działacze mazowieckiej "Solidarności" i to oni podejmowali najważniejsze decyzje. Rola innych ugrupowań była nieporównywalnie mniejsza, a reprezentowany przez Poncyljusza "Ruch 100" miał najmniej do powiedzenia.
Według Pawła Poncyljusza, źródłem informacji dziennikarzy tygodnika "Wprost" jest osoba wysoce niewiarygodna. Polityk napisał, że w sprawie Katarzyny P. toczy się postępowanie prokuratorskie. Przebywa ona w areszcie śledczym i bez żadnych konsekwencji może formułować najbardziej nieprawdopodobne oskarżenia wobec osób trzecich.
Minister napisał też, że od wielu miesięcy docierały do niego sygnały, że gorączkowo poszukiwane są materiały, które miałyby go zdyskredytować. "Zdaję sobie sprawę, że moja działalność jako wiceministra gospodarki odpowiedzialnego za górnictwo i offset, może być niewygodna dla wielu środowisk prowadzących szemrane interesy w tychże branżach" - napisał Paweł Poncyljusz.