Polski Stalin

Agent NKWD, który stał na czele państwa polskiego...

Obraz

/ 15Polski przywódca został zabity w Moskwie?

Obraz
© PAP / CAF / Archiwum

Bolesław Bierut - wbrew uporczywie powtarzanym plotkom było to jego prawdziwe imię i nazwisko, a nie pseudonim. Bierut nie nazywał się ani Bolesław Biernacki, ani Bolesław Rutkowski, chociaż oczywiście jako komunista i konspirator używał wielu fikcyjnych nazwisk i pseudonimów. Urodził się 18 kwietnia 1892 r. w Rurach Brygidkowskich. Był najmłodszym, szóstym dzieckiem w rodzinie małorolnych chłopów Marianny i Wojciecha Bierutów. W 1900 r. ośmioletni Bolesław zaczął uczęszczać do szkoły elementarnej w Lublinie, to tam upłynęło dzieciństwo i prawie cała młodość przyszłego prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej.

Z racji wczesnego urodzenia wśród siedmiu przywódców PZPR jedynie Bierut miał szansę zaprezentować swój rzeczywisty stosunek do zaborców. Uczynił to zresztą w listopadzie 1905 r., gdy w Lublinie wybuchł strajk szkolny. Wtedy to, rzucając kałamarzem w portret cara Mikołaja II, miał dać kolegom hasło do wyjścia na demonstrację, za co został dyscyplinarnie usunięty ze szkoły. Zaliczył więc tylko pięcioklasową edukację.

Dalszą wiedzę Bierut zdobywał samodzielnie, ponieważ jako 14-latek musiał podjąć pracę zarobkową. Był kolejno: pomocnikiem murarskim, zecerem, metrampażem, pomocnikiem geometry, drukarzem. Jeszcze przed I wojną światową wstąpił do PPS-Lewicy. W 1915 r. zaczął aktywnie działać w ruchu spółdzielczym. Jednocześnie pracował w sklepie Lubelskiej Spółdzielni Spożywców, a w następnym roku został jej kierownikiem handlowym. W czasie I wojny światowej przez pewien czas przebywał też w Warszawie. Podjął naukę na kursie spółdzielczym Wyższej Szkoły Handlowej. W grudniu 1918 r. nawiązał kontakt z nowo powstałą Komunistyczną Partią Robotniczą Polski. Stopniowo coraz mniej interesowała i pociągała Bolesława Bieruta działalność w ruchu spółdzielczym, a coraz bliżej było mu do komunizmu, chociaż dopiero od 1921 r. formalnie występował jako członek KPRP.

3 lipca 1921 r. w osobistym życiu Bieruta zaszła istotna zmiana: poślubił dwa lata od siebie starszą Janinę Górzyńską, przedszkolankę pochodzącą z okolic Lublina, którą poznał - jak sam napisał - jeszcze w 1913 r. W czasie I wojny światowej "oddała mu bezcenne usługi", gdy Bierut zaczął działać "na nielegalnej stopie i musiał ukrywać się przed policją". Ceremonia odbyła się w lubelskiej katedrze. Górzyńska wspominała potem: "(Ślub) był bardzo oryginalny. Ksiądz zgodził się, że nie obowiązywała nas spowiedź. Ślub odbywał się na mszy. Nie mieliśmy strojów ślubnych, a ubrani byliśmy normalnie. Po nim przyjechaliśmy do domu, zjedliśmy śniadanie i wybraliśmy się na wycieczkę". 12 lutego 1923 r. przyszła na świat ich pierworodna córka Krystyna, 29 stycznia 1925 r. urodził się syn Jan.

(js)

/ 15Już wtedy został agentem NKWD

Obraz
© PAP / CAF / Archiwum

W październiku 1923 r. został po raz pierwszy na krótko aresztowany. Potem zdarzało się to jeszcze wielokrotnie. Powoli stawał się "zawodowym rewolucjonistą" i zarazem partyjnym "funkiem", czyli działającym w konspiracji komunistycznym funkcjonariuszem. W październiku 1925 r. Bierut został wysłany do stworzonej na potrzeby KPP radzieckiej szkoły partyjnej pod Moskwą, gdzie posługiwał się nazwiskiem Jan Iwaniuk. "Skierowanie do szkoły partyjnej - jak napisał Andrzej Garlicki - było dowodem zaufania i otwierało perspektywę osiągnięcia właściwie wszystkich szczebli kariery. Szkoła była ściśle zakonspirowana, słuchacze nie znali swoich prawdziwych nazwisk ani pseudonimów, którymi posługiwano się w działalności partyjnej. Uczono ich przedmiotów ideologicznych, ale także zasad konspirowania, elementów pracy wywiadowczej i - co bardzo ważne - języka rosyjskiego. Był to bowiem w orbicie wpływów radzieckich język ruchu rewolucyjnego. Elity tego ruchu na ogół znały niemiecki i francuski, ale zwykli jego uczestnicy, a
do takich należał Bierut, byli dość miernie wykształceni. Bierut był zresztą w tej dobrej sytuacji, że rosyjskim władał swobodnie". Bierut-Iwaniuk przebywał w szkole przez dziewięć miesięcy. Do Polski wrócił w czerwcu 1926 r. W listopadzie 1927 r. partia skierowała go do Międzynarodowej Szkoły Leninowskiej w Moskwie. Jako słuchacz "Leninówki" występował pod pseudonimem "Wagner". W tym miejscu w oficjalnych życiorysach i biografiach pojawiają się luki i niedomówienia, informacje sprzeczne i trudne do zweryfikowania. Wiadomo tylko, że Bierut zaczął często podróżować jako emisariusz Kominternu. Bywał w Sopocie, gdzie mieściła się siedziba Biura Politycznego KPP. Działał w Austrii i Czechosłowacji, a w 1931 r. oddelegowany przez Bałkański Lendersekretariat Komitetu Wykonawczego Międzynarodówki Komunistycznej przez osiem miesięcy przebywał w Bułgarii, gdzie występował pod pseudonimem "Mikołaj".

W początku lat 30. Bierut występował pod różnymi pseudonimami i różnymi nazwiskami. Wedle wszelkiego prawdopodobieństwa już wtedy został współpracownikiem NKWD. W każdym razie od 1 października 1930 r. był instruktorem w Komitecie Wykonawczym Międzynarodówki Komunistycznej. Czesław Kozłowski napisał, że "był to okres intensywnej bolszewizacji partii komunistycznych i penetracji Kominternu przez radzieckie służby specjalne (GPU, NKWD). W organach Komitetu Wykonawczego Międzynarodówki zatrudniano wyróżniających się młodych komunistów, cieszących się szczególnym zaufaniem Moskwy". Niestety nie można powiedzieć wiele pewnego o tym, co wówczas Bierut robił. Sam 18 stycznia 1940 r. - w swojej spisanej w Kijowie autobiografii - tłumaczył radzieckim zwierzchnikom, że od roku 1927 do 1932, z dziewięciomiesięczną przerwą w 1931 r., mieszkał w Moskwie, gdzie w latach 1927-1930 uczęszczał do Międzynarodowej Szkoły Leninowskiej. Tam też poznał występującą pod nazwiskiem Jasińska działaczkę KPP Małgorzatę Fornalską, 12
lat młodszą od swojej żony, z którą nawiązał romans. Tak pisał na ten temat: "W końcu 1930 r. nasza przyjaźń przybrała bardziej intymny charakter, ale w początku 1931 r. wyjechałem i wróciłem dopiero jesienią tego roku. Z tego drugiego związku w czerwcu 1932 r. narodziło się dziecko - dziewczynka. Po trzech lub czterech tygodniach od jej urodzenia wyjechałem do Polski".

/ 15Nie uznawał "mieszczańskiego zakłamania" - miał dwie rodziny

Obraz
© PAP / CAF / Archiwum

Nieco wcześniej Bierut ściągnął do Moskwy swoją żonę z dziećmi. Ich sytuacja była niełatwa. Córka Krystyna wspominała później: "Ciągle mieszkaliśmy u innych ludzi". Przez pewien czas miał zatem Bierut w Moskwie w zasięgu ręki dwie rodziny, które zresztą spotykały się ze sobą. Henryk Rechowicz ujmował to w dość specyficzny sposób: "Miłość do Małgorzaty Fornalskiej i urodzenie się Oleńki nie zmieniło stosunku Bieruta do starszych dzieci - Krysi i Janka. (...) Nie uznając mieszczańskiego zakłamania, w sposób uczciwy wyjaśnił Bierut sytuację, doprowadzając do wzajemnych przyjacielskich stosunków. Potwierdza to pierwsza żona J(anina) Górzyńska-Bierut oraz córka Krystyna, wspominając swoje kontakty w 1932 r. z Małgorzatą Fornalską, którą bardzo polubiła, oraz pierwsze spotkanie z Oleńką. Jako działacz konspiracyjny nie mógł zalegalizować nowego związku małżeńskiego i formalnie uregulować spraw rodzinnych".

Wydaje się, że w tym wypadku całą tę co najmniej niezręczną sytuację mimo wszystko lepiej opisał Jan Chyliński, chociaż był wtedy przecież zaledwie siedmioletnim chłopcem: "Wiosną 1932 r. spotkałem się z ojcem ponownie - tym razem na dłużej. Razem z matką i siostrą przyjechaliśmy do niego do Moskwy. Podróż odbyliśmy dość skomplikowaną drogą - z Gdańska przez Litwę i Łotwę. Chodziło o ukrycie przed władzami polskimi faktu przebywania tam Bolesława Bieruta. (...) Później dopiero zorientowałem się, w jak kłopotliwej sytuacji znaleźli się moi rodzice. Ojciec był już od pewnego czasu związany z inną kobietą - Małgorzatą Fornalską - którą poznał na studiach. Gdy przyjechaliśmy, była ona w zaawansowanej ciąży. W czasie naszego pobytu urodziła córkę, Oleńkę. Miałem więc drugą siostrę, a ojciec - okropne kłopoty ze znalezieniem dla nas mieszkania. Sam zajmował razem z Małgorzatą maleńki pokoik w hotelu Lux".

W dalszej części wywodu Chyliński zdecydowanie jednak popadł w przesadę. Stwierdził bowiem, że z perspektywy czasu dobrze rozumie swojego ojca. "Moi rodzice żyli właściwie w ciągłym rozłączeniu - zbyt długie rozstania niszczą małżeństwo, a szczególnie wtedy, gdy mężczyzna nie jest skłonny do przelotnych związków (a taki właśnie był mój ojciec). Małgorzata Fornalska - 'Jasia', jak ją nazywali przyjaciele, nie miała w sobie nic z 'wampa'. Posiadała jednak osobisty urok i ciepło, które zyskiwały powszechną do niej sympatię. Moja matka polubiła ją również. Obie kobiety utrzymywały przyjazny kontakt, trwający aż do tragicznej śmierci 'Jasi' na Pawiaku".

Aleksandra, córka Małgorzaty i Bolesława wkrótce po urodzeniu została przez rodziców oddana na wychowanie babci - Marcjannie Fornalskiej. Sami zaś rzucili się w wir "partyjnej roboty" i własne dziecko zobaczyli dopiero w czasie wojny.

/ 15Pobyt w więzieniu uratował mu życie

Obraz
© PAP / CAF / Archiwum

18 grudnia 1933 r. został po raz kolejny aresztowany i skazany na siedem lat więzienia. Karę odbywał w Warszawie, Mysłowicach i w latach 1936-1938 w Rawiczu. W 1936 r. działające w Moskwie zagraniczne kierownictwo KPP zaocznie wykluczyło go z partii "za niegodne komunisty zachowanie się podczas śledztwa i rozprawy sądowej". Jeżeli wierzyć dokumentom przechowywanym dzisiaj w archiwum w Moskwie, Bierut w 1936 r. o wyrzuceniu z partii nic nie wiedział. 7 września 1940 r. Wydział Kadr postanowił zmienić decyzję komisji KC KPP z 1936 r. o wykluczeniu Bieruta z partii i uznać ją za bezpodstawną.

Pobyt w więzieniu - jak wielu innym polskim komunistom - uratował mu życie, gdy w 1938 r. Józef Stalin rozwiązał KPP. Bierut wyszedł na wolność przedterminowo 20 grudnia 1938 r. Pracował w spółdzielniach w Warszawie i mieszkał z żoną i dwójką dzieci. Tam zastał go wybuch II wojny światowej. Skierował się do Lublina, następnie wraz z grupą komunistów schronił się na terenach zajętych przez Sowietów. W grudniu 1939 r., nielegalnie, bez dokumentów, bez zezwolenia, bez pieniędzy pojechał do Moskwy na poszukiwania Fornalskiej i ich córki, które zakończyły się sukcesem. Krótko po wybuchu wojny radziecko-niemieckiej w czerwcu 1941 r. Fornalska z matką i córką zostały ewakuowane w głąb Związku Radzieckiego. Bierut, któremu nie udało się wyjechać razem z nimi na wschód, wraz z oddziałami radzieckimi wycofał się z Białegostoku i dotarł do Mińska Białoruskiego. Nie jest przy tym do końca pewne, czy dotarł tam, gdy w mieście byli już Niemcy, czy też jeszcze chwilę wcześniej. Jeżeli jednak wcześniej, to nieodparcie
nasuwa się pytanie, dlaczego nie ewakuował się dalej. Nie zdążył wyjechać, zanim do Mińska wkroczyli hitlerowcy, czy może został w mieście na polecenie swoich mocodawców z NKWD?

/ 15Był niemieckim kolaborantem?

Obraz
© PAP / CAF / Archiwum

Istnieją podejrzenia, że Bieruta łączyły jakieś niejasne związki z Niemcami. Opiniom takim mogło sprzyjać przyjęcie Bieruta przez niemieckie władze okupacyjne w Mińsku w listopadzie 1941 r. do pracy w Zarządzie Miejskim, gdzie powierzono mu dość ważne stanowisko zastępcy kierownika Wydziału Gospodarczego i Rozdziału Produktów Żywnościowych. Funkcję tę pełnił zresztą przez prawie dwa lata, do połowy 1943 r., kiedy to losy wojny na wschodzie zdecydowanie się odwróciły i inicjatywę strategiczną przejęła Armia Czerwona. Zastanawiające wydaje się także i to, że przez te dwa lata Bierut pisywał listy do rodziny w Warszawie oraz do mieszkającego na Lubelszczyźnie brata Fornalskiej. Nie ukrywał więc swojego pobytu w Mińsku. Andrzej Garlicki, pisząc o pracy przyszłego przywódcy PZPR w tym mieście, słusznie zauważył, że "była to - z punktu widzenia władz radzieckich - kolaboracja, z czego Bierut musiał zdawać sobie sprawę".

Gdyby zatem nie działał tam na polecenie lub w każdym razie za przyzwoleniem radzieckich służb specjalnych, raczej trudno byłoby sobie wyobrazić, że robiłby później w Polsce tak spektakularną karierę wśród komunistów. Tylko praca dla radzieckiego wywiadu w Mińsku usprawiedliwiałaby go w oczach Kremla. Co więcej, czyniłaby go nader pożytecznym w przyszłych planach wobec Polski jako tego, na którego w Moskwie istniał cały czas "kolaborancki hak", czym można by go szantażować, gdyby zechciał się usamodzielniać bez zgody Kremla. Oficjalne poinformowanie Polaków o tym, że w czasie II wojny światowej Bierut był kolaborantem i bardzo blisko współpracował z niemieckimi władzami okupacyjnymi oznaczałoby bowiem bez wątpienia jego nie tylko polityczny koniec. W latach 1980-1981 Maria Turlejska przeprowadziła w Konstancinie pod Warszawą ponad 20 rozmów ze znajdującym się od 10 lat na emeryturze Władysławem Gomułką. W czasie jednego ze spotkań Gomułka potwierdził, że Bierut pracował w Mińsku w Zarządzie Miasta i to nawet
na stanowisku zastępcy burmistrza, co wydaje się nieprawdą. "Wiesław", zapytany przez Turlejską, czy Bierut nie robił tego na polecenie wywiadu radzieckiego, który mógł mu nakazać przeniknięcie do aparatu hitlerowskiego, zdecydowanie zaprzeczył: "Nic podobnego. Jestem przekonany, że robił to na własną rękę. (...) to była jego inicjatywa. Ale gdy w połowie 1943 r. okazało się, że Rosjanie zwyciężają, postanowił czym prędzej się stamtąd zabrać. (...) Przecież w Mińsku był uważany za kolaboranta. Miałem w ręku tego dowody. Po 1956 r. dostałem list z Mińska od białoruskiego komunisty, który pytał, jak to może być, że wyście nie zdemaskowali tego zdrajcy Bieruta, który miał na sumieniu zbrodnie wojenne, rekwizycje itd. 'My go tu dobrze znamy na Białorusi' - zapewniał. (...) radziłem się Chruszczowa, co robić. Powiedział 'zostaw', więc schowałem list do szafy pancernej i dałem spokój".

/ 15"Swoim zwyczajem żył tam z jakąś babą, której zmajstrował bachora"

Obraz
© PAP / CAF / Archiwum

Tymczasem niektórzy z odwiedzających Bieruta w Zarządzie Miejskim, wspominali potem, że w jego gabinecie na poczesnym miejscu wisiał na ścianie wielki portret... Adolfa Hitlera. Można tutaj przywołać relację J. Kosowicza, który w 1942 r. - jako kurier Armii Krajowej - jeździł na trasie Wilno - Mińsk. Łamiąc zasady konspiracji, Kosowicz postanowił udać się do Bieruta po prowiant dla zaprzyjaźnionej głodującej polskiej rodziny. Zawczasu został ostrzeżony przez znajomą osobę, że Bierut jest rodowitym Polakiem udającym na tym terenie Białorusina i w ogóle "antypatyczną sztuką". Kosowicz tak zapamiętał to spotkanie: "Dwaj młodzi sekretarze Bieruta wprowadzili mnie do swego szefa. Znalazłem się w obszernym gabinecie o przyzwoitych, jak na zniszczony Mińsk, meblach: biurko, fotele, stolik, ściany zdobił jeden tylko obraz - wielki portret... Hitlera" . Trudno się dziwić, że faktu tego po wojnie w Polsce nie tylko nie nagłaśniano, ale wręcz utrzymywano w jak największej tajemnicy.

Możliwe zresztą, że z pobytem Bieruta łączy się jeszcze jedna zagadka - tym razem dotycząca jego życia prywatnego. Otóż niedługo po przybyciu do Mińska, we wrześniu 1941 r., Bierut poznał młodszą od siebie o 15 lat Anastazję Kaleśnikową. Była ona żoną kompozytora Izaaka Lubana, który po wybuchu wojny radziecko-niemieckiej uciekł do Moskwy, porzucając rodzinę. Bierut załatwił jej dzieciom aryjskie dokumenty, ponieważ w dotychczasowych zapisana była narodowość żydowska. Zamieszkali wspólnie w trzypokojowym mieszkaniu Kaleśnikowej, z którą Bierut ponoć miał córkę. W czasie jednej z cytowanych rozmów Marii Turlejskiej z byłym I sekretarzem KC PZPR bardzo niechętny Bierutowi Gomułka w pewnym momencie, opowiadając o jego pobycie w Mińsku, stwierdził obcesowo: "Swoim zwyczajem żył tam z jakąś babą, której zmajstrował bachora. Zostawił ją, bo ziemia paliła mu się pod nogami". Co ciekawe, bez przywołania źródła jej pochodzenia, informację o tym, że Bierut miał córkę z Kaleśnikową, powtórzył Andrzej Garlicki.

/ 15Tajemnica przyjazdu do okupowanej Warszawy

Obraz
© PAP / CAF / Archiwum

Równie tajemniczo jawią się okoliczności towarzyszące jego przyjazdowi latem 1943 r. do okupowanej przez Niemców Warszawy. Wedle oficjalnej wersji życiorysu, pod koniec lipca 1943 r. miał przybyć do Mińska Jan Krasicki z podrobionymi dokumentami wystawionymi na nazwisko Bolesława Birkowskiego i "z narażeniem życia" pomóc Bierutowi w przedostaniu się do Generalnego Gubernatorstwa. Według Ryszarda Nazarewicza, w akcji tej - naturalnie za zgodą, a nawet na polecenie Moskwy - polscy komuniści mieli otrzymać wsparcie partyzanckiego oddziału wywiadowczego Wasilija Alisiejczyka.

Wygląda zresztą na to, że cała akcja sprowadzenia do Warszawy Bieruta została przygotowana w Moskwie. Było to konsekwencją bardzo poważnego kryzysu w PPR na przełomie lat 1942-1943. Chodzi oczywiście o zabójstwa dwóch kolejnych sekretarzy generalnych PPR: Marcelego Nowotki i Bolesława Mołojca. Stalin i przewodniczący Międzynarodówki Komunistycznej Georgi Dymitrow byli poważnie zaniepokojeni sytuacją w kierownictwie PPR. Od maja 1942 r. przebywała już co prawda w Warszawie zrzucona na spadochronie do Generalnego Gubernatorstwa ciesząca się ich pełnym zaufaniem Fornalska, która utrzymywała łączność radiową z Moskwą. Potrzebny był jednak ktoś nowy, dobrze tu znany i cieszący się zaufaniem także "radzieckich towarzyszy" (jak właśnie Bierut). Możliwe zresztą, że jego kandydaturę zaproponowała właśnie Fornalska, która kierowała się zapewne względami nie tylko natury osobistej.

Po przybyciu do Warszawy Bierut został członkiem KC PPR, kilkuosobowego gremium kierującego pracami partii. Najwyższą władzą w PPR był trzyosobowy Sekretariat KC, który tworzyli wówczas sekretarz generalny PPR Paweł Finder oraz Gomułka i Franciszek Jóźwiak. Z Gomułką praktycznie od pierwszej chwili rywalizował o wpływy i pozycję w partii. Finder wraz z Fornalską rankiem 14 listopada 1943 r. zostali aresztowani przez gestapo. Niemcy rozstrzelali ich oboje w ruinach getta krótko przed wybuchem Powstania Warszawskiego, w lipcu 1944 r.

Aresztowanie Małgorzaty Fornalskiej najpewniej było dla Bieruta ciężkim ciosem osobistym. Stanowiło też poważny cios dla PPR, gdyż tylko "Jasia" i Finder znali kod łączności radiowej z Moskwą. Po ich aresztowaniu kontakt ze Stalinem został na kilka miesięcy przerwany. W Moskwie sądzono, że KC PPR przestał istnieć. Tymczasem w Warszawie bez wiedzy i zgody Kremla 23 listopada sekretarzem KC PPR został Gomułka, co oczywiście było nie po myśli Bieruta. Wkrótce również Bierut odniósł osobisty sukces i stanął na czele utworzonej w nocy z 31 grudnia 1943 na 1 stycznia 1944 r. Krajowej Rady Narodowej, która przedstawiana w oficjalnej historiografii PRL jako parlament Polski podziemnej w rzeczywistości reprezentowała przede wszystkim, jeżeli nie wyłącznie, interesy komunistów.

/ 15"Bolek - jebaka"

Obraz
© PAP / CAF / Archiwum

Kobiety odgrywały w życiu Bieruta ważną rolę. Sporo plotkowano o jego erotycznych podbojach, ale dzisiaj nie sposób rozstrzygnąć, co z tego było prawdą, co zaś należało do legend i mitów. Włodzimierz Sokorski wspominał, że gdy był ministrem kultury i sztuki (1952-1956), pewnego razu został wezwany do Bieruta na dywanik. Bardzo bał się tego spotkania i zastanawiał, co powinien zrobić, aby uniknąć surowej reprymendy. Znając nieźle Bieruta, a zwłaszcza jego podejrzliwość i próżność, postanowił od razu go zaskoczyć. Zanim więc przywódca PZPR zaczął musztrować Sokorskiego, ten zapytał go, czy wie, jak bywa nazywany w kierowniczych kręgach partyjnych. Bierut się zainteresował: "No jak, powiedzcie jak?". Sokorski jeszcze przez chwilę się krygował i w końcu powiedział: "Bolek - jebaka". Bierut miał to przyjąć uśmiechem i skwitować słowami: "Tak, no tak". Podobno przezwisko to traktował (naturalnie nieoficjalnie) jako komplement i dowód uznania dla własnych możliwości.

Nieporównanie częściej natomiast w wielu relacjach podkreśla się, że Bierut był szarmancki wobec pań, które przy powitaniu zwykle całował w rękę. Gdy udawał się z wizytą, często przynosił kwiaty lub słodycze. Gdy mu na tym zależało, potrafił być wręcz ujmujący. Znakomitą opinię w rozmowie z Teresą Torańską wystawiła mu Julia Minc. Uważała ona Bieruta za "przyjemnego, eleganckiego mężczyznę, szarmanckiego wobec kobiet". Szczególnie zapamiętała jego zachowanie podczas pewnego oficjalnego przyjęcia, na którym pojawiła się w zwykłej letniej sukience. Jej mąż, Hilary Minc, podszedł do niej z pretensjami: "Jak ty wyglądasz! - szepnął oburzony". Relacjonowała reakcję przywódcy państwa: "Bierut to usłyszał, wziął mnie pod rękę, przeszedł ze mną całą salę, mówiąc: 'Macie najpiękniejszą suknię ze wszystkich'".

Można z pewnością powiedzieć, że kobiety (oczywiście nie wszystkie) go lubiły i on na pewno lubił kobiety. Z Janiną Górzyńską-Bierut nigdy formalnie się nie rozwiódł i to właściwie jej przypadała rola pierwszej damy Polski Ludowej. Górzyńska nie mieszkała jednak z mężem, a pisząc do niego listy, tytułowała go panem prezydentem. Otoczenie Bieruta niemal o niej zapomniało, a "premier Cyrankiewicz, rozmawiając przed swoim ślubem z Niną Andrycz, tłumaczył, że skoro prezydent nie jest żonaty, to właśnie Andryczówna zostanie pierwszą damą".

Trudno powiedzieć, w jakim stopniu ta ostatnia anegdota jest prawdziwa. Jest natomiast faktem, że Janina Górzyńska-Bierut przychodziła jednak czasem do Belwederu, chyba raczej na spotkania z ojcem swoich dorosłych już dzieci niż z własnym mężem. Jedną z takich wizyt wspominał Łukasiewicz i tak opisywał Górzyńską: "Była to zwykła, poczciwa, siwawa pani, zachowująca się skromnie, cicho, wyrażająca się składnie i poprawnie. Wyglądała na niewiastę pochodzącą z inteligencji prowincjonalnej. Była teraz jakby ogłuszona stanowiskiem Bieruta i swoją rolą. Zdawała się nie rozumieć niczego, co się wokół niej działo. Była niewątpliwie odsunięta od wszelkich spraw. (...) Bierut witał się z żoną z namaszczeniem: całował ją potulnie w rękę, wymieniali pocałunki w policzki. Do dalszych rozmów świadkowie nie byli potrzebni i dlatego odbywały się one za zamkniętymi drzwiami gabinetu prezydenta. Po jakimś czasie pani Bierutowa z wolna opuszczała pałacyk, po drodze rozglądając się po ścianach".

/ 15Sekretarka Bieruta "panią domu" w Belwederze

Obraz
© PAP / CAF / Archiwum

To nie Górzyńska była "panią domu" w Belwederze. Towarzyszką życia, a de facto kolejną żoną Bolesława Bieruta stała się młodsza od niego o 11 lat była nauczycielka szkoły podstawowej, w czasie niemieckiej okupacji łączniczka Pawła Findera, Wanda Górska (na zdjęciu stoi za Bierutem). Gomułka uważał zresztą, że była ona także bliską przyjaciółką Findera: "Zamieszkiwał u niej na Żoliborzu niemal od pierwszych dni po przybyciu do Warszawy. W 1943 r. zamieszkali wspólnie w Wesołej. Zdarzało się, że Finder zapraszał mnie do siebie na spotkania, które odbywały się w obecności Górskiej, co naruszało zasady konspiracji". Po aresztowaniu w listopadzie 1943 r. Findera i Fornalskiej kontakty Górskiej i Bieruta nabrały intensywności. "Na kilka dni przed Bożym Narodzeniem w 1943 r. - wspominała w 1976 r. Wanda Górska - przyszła do mego mieszkania (...) Krystyna Bierut, córka Bolesława Bieruta, i przekazała mi polecenie (...), abym przybyła do mieszkania jego rodziny na Żoliborzu w drugi dzień świąt około godz. 16, gdyż
chciałby ze mną porozmawiać". Zastosowała się do rozkazu i "podekscytowana i przejęta" stawiła się w umówionym miejscu. Nie wiadomo, czy romans nawiązali od razu, czy też była to sprawa następnych tygodni. Faktem jest, że Górska została łączniczką Bieruta, a po zakończeniu wojny jego sekretarką (w latach 1952-1953 pełniła funkcję szefa gabinetu premiera).

W Belwederze jej obowiązki nie należały do specjalnie skomplikowanych i - według Stanisława Łukasiewicza - "ograniczały się do umiejętności zręcznego posługiwania się kilkoma telefonami, które ustawione były częściowo na biurku, częściowo zaś na podręcznym stoliku. (...) W kompetencji Górskiej leżało również kwalifikowanie próśb i petycji o osobistą audiencję u prezydenta. Jeżeli były to ważne osobistości spoza kół rządowych, wówczas prośby te przedstawiała prezydentowi z odpowiednimi komentarzami o danej osobie. Jeśli petent był zwykłym, mało znanym obywatelem chcącym złożyć swą petycję w Belwederze - wówczas takie sprawy Górska kierowała do (Jana) Wasilewskiego, który rozpatrywał je dość opieszale, a czasem o nich zapominał". Łukasiewicz poznał Górską jeszcze przed wojną i w Belwederze zauważył w jej zachowaniu oraz wyglądzie duże zmiany. Zdecydowanie "odmłodniała i wypiękniała", traktowała ludzi nieco protekcjonalnie. Chętnie zresztą powierzała mu pieczę nad telefonami, albowiem "ją jakieś żywioły
ciągnęły do miasta". Była w "nadzwyczajnej formie" i czuła się ważną personą.

Górska miała na ten temat odmienne zdanie i uważała, że bardzo ciężko pracuje. "Pracowałam od dziewiątej rano do dziesiątej wieczorem z przerwą na obiad. Nie miałam czasu na własne sprawy, cały dzień tkwiłam w pracy. Często też pracowałam i w nocy, bo posiedzenia zaczynały się wieczorem np. o dziewiątej i przeciągały się do późnych godzin nocnych". Nie ulega wątpliwości, że Górska jako osobista sekretarka i zarazem kochanka Bieruta mogłaby wiele powiedzieć na temat jego ówczesnych działań, ale zarazem jest bardzo wątpliwe, żeby miała na to ochotę.

10 / 15On i Gomułka ponoszą odpowiedzialność za wszystkie zbrodnie

Obraz
© PAP / CAF / Archiwum

Aż do 19 lipca 1945 r. osobistą ochronę Bieruta tworzyli pracownicy 6. Zarządu Ludowego Komisariatu Bezpieczeństwa Państwowego (NKGB). Wydaje się, że osobista ochrona Bieruta sprawowana przez radzieckich funkcjonariuszy mogła mieć dodatkowe znaczenie. Być może dzięki temu przewodniczący KRN był o pewnych sprawach wcześniej informowany. Wygląda na to, że tak mogło być z aresztowaniem w marcu 1945 r. szesnastu przywódców Polskiego Państwa Podziemnego. Z raportu gen. Iwana Sierowa dla Berii wysłanego z Warszawy przed 23 marca wynika, że właśnie tego dnia o przygotowywanej przez Sowietów grze operacyjnej podjętej wobec przywódców podziemia zostali poinformowani Bierut i Osóbka-Morawski. Nic natomiast nie napisano o tym, czy wiadomość tę przekazano także Gomułce, w końcu sekretarzowi generalnemu PPR.

Bierut i Gomułka ponosili pospołu odpowiedzialność za wszystko, co wydarzyło się w ciągu czterech pierwszych lat Polski Ludowej: antyakowską nagonkę, której symbolem stało się obraźliwe dla żołnierzy Armii Krajowej hasło o "zaplutych karłach reakcji", tolerowanie w Polsce radzieckiego terroru, wszelkie zbrodnie MBP, sfałszowane referendum w 1946 r. i przeprowadzone w atmosferze zastraszenia i fałszerstw wybory w 1947 r., rozbicie legalnej opozycji, akcję "Wisła" i antysemickie pogromy. Naturalnie przez lata propaganda wolała mówić o odbudowie kraju ze zniszczeń wojennych, zagospodarowaniu Ziem Zachodnich i Północnych, reformach społecznych, walce z analfabetyzmem itd. jako zasługach partii. Zbrodnie, nieprawości, szykany i represje na wiele lat zupełnie znikły z pola widzenia pezetpeerowskich historyków i propagandzistów.

W pierwszych latach "władzy ludowej", wbrew przeświadczeniu wielu ludzi, terror był znacznie bardziej brutalny niż po 1948 r., kiedy faktycznie nabrał rozpędu proces sowietyzacji Polski. Główna różnica polegała na tym, że do 1948 r. terror wymierzony był w zdeklarowanych przeciwników nowej władzy: przede wszystkim w żołnierzy podziemia niepodległościowego i działaczy opozycyjnych partii, w tym zwłaszcza PSL. Potem natomiast stał się wszechogarniający i jego ofiarami mogli być w praktyce wszyscy ludzie. Nie trzeba było otwarcie występować przeciwko komunistom, by trafić do więzienia. Wystarczyło opowiadanie dowcipów politycznych, uchylanie się od obowiązkowych dostaw żywności, oskarżenie o "bumelanctwo" lub sabotaż w zakładzie przemysłowym czy po prostu narażenie się mściwym przełożonym.

11 / 15Polska znalazła się w strefie bezwzględnej radzieckiej dominacji

Obraz
© PAP / CAF / Archiwum

4 lutego 1947 r. odbyło się pierwsze posiedzenie nowo wybranego Sejmu Ustawodawczego. Nazajutrz Bieruta, który był jedynym kandydatem, wybrano na prezydenta RP. Uroczystości tej starano się nadać tradycyjny kształt. Bierut zakończył swoje ślubowanie słowami: "Tak mi dopomóż Bóg" i mimo padającego śniegu przybył na tę uroczystość odkrytym mercedesem w otoczeniu szwadronu ułanów. Zgodnie z tradycją (i konstytucją z 1921 r., do której niekiedy nowa władza lubiła się odwoływać) prezydent miał być bezpartyjny i Bierut, idąc za wytycznymi Stalina, przynajmniej formalnie zawiesił swoje członkostwo w PPR, co nie przeszkadzało mu w sposób nieoficjalny w uczestniczeniu w posiedzeniach jej Biura Politycznego. Gdyby ktoś na to wszystko patrzył z boku, mógłby odnieść wrażenie, iż Polska była normalnym demokratycznym krajem. Stosunkowo niewielu jednak było naiwnych, skłonnych nabrać się na tę ponurą farsę. Społeczeństwo w swej masie czuło, że Polska nie jest suwerenna i znalazła się w strefie bezwzględnej radzieckiej
dominacji. Jednym z gwarantów tej dominacji miał być właśnie Bierut.

Gdy w 1948 r. Stalin uznał, że czas przyspieszyć proces sowietyzacji Polski i upodabniania jej do modelu radzieckiego, zaczął mu przeszkadzać bardziej samodzielny od Bieruta Gomułka, który opowiadał się za wolniejszym tempem zmian. Przy pierwszej nadarzającej się okazji Stalin rękoma Bieruta odsunął Gomułkę od władzy. Oskarżony o "odchylenie prawicowo-nacjonalistyczne" został odwołany przez plenum KC ze stanowiska sekretarza generalnego PPR. Powołano na nie prezydenta Bieruta, który jeszcze kilka dni wcześniej występował jako polityk bezpartyjny.

Bierut skupił w ten sposób w swoich rękach najwyższą władzę państwową i partyjną. Ale partia ciągle nie była jeszcze - jak powinno być w klasycznym modelu komunistycznym - synonimem państwa. Należało rychło zakończyć proces jednoczenia obu partii robotniczych: PPR i PPS. W grudniu 1948 r. odbył się w Warszawie Kongres Zjednoczeniowy, de facto pieczętujący wchłonięcie przez PPR osłabionej kolejnymi czystkami PPS. Powstała "marksistowsko-leninowska" PZPR, której Bierut został przewodniczącym.

12 / 15Był doskonale wprowadzony we wszystkie zbrodnie

Obraz
© PAP / CAF / Archiwum

Bierut wiele czasu poświęcał kwestii bezpieczeństwa publicznego. Osobiście interesował się wieloma sprawami, zwłaszcza politycznymi, a jako prezydent rozpatrywał wszystkie podania o łaskę składane przez skazanych na śmierć. Rzadko jednak z tego prawa korzystał. Na wielu dokumentach znajdują się jego osobiste uwagi i adnotacje. Był doskonale wprowadzony we wszystkie zbrodnie MBP i Głównego Zarządu Informacji Wojska Polskiego. Wiele spraw konsultował ze swymi najbliższymi współpracownikami - Jakubem Bermanem, Hilarym Mincem i szefem resortu bezpieczeństwa Stanisławem Radkiewiczem.

W dniu rozpoczęcia w Warszawie procesu gen. Stanisława Tatara i innych wyższych wojskowych, 31 lipca 1951 r., który miał m.in. poważnie obciążyć Gomułkę, zapadła ostateczna decyzja o jego aresztowaniu. Dwa dni później wieczorem były sekretarz generalny PPR z żoną zostali na osobisty rozkaz Bieruta dostarczeni przez kierowaną przez ppłk. Józefa Światłę grupę funkcjonariuszy "bezpieki" do willi MBP w Miedzeszynie. Pierwsze przesłuchanie Gomułki odbyło się dopiero 20 lutego 1952 r. Osoby przesłuchujące Gomułkę praktycznie od pierwszej chwili starały się udowodnić najcięższe z punktu widzenia ruchu komunistycznego przestępstwa: zdradę, współpracę z obcym wywiadem, szpiegostwo itd. Tymczasem - jak opowiadał potem przed mikrofonami RWE Światło - Gomułka oskarżał "Bieruta i jego klikę o wszystko. Żądał dokładnego określenia, o co właściwie jest oskarżony. Atakował Bieruta i partię o współpracę z gestapo w czasie okupacji i o rozgrywki wewnętrzne. Oskarżał ich, że zaprzepaścili niemal wszystkich komunistów
aresztowanych w Rosji. (...) groził Bierutowi, że ujawni kulisy działalności sowieckich grup operacyjnych na Ziemiach Odzyskanych. Odgrażał się, że w obronie własnej skóry ujawni na procesie jeszcze inne starannie strzeżone tajemnice, a była ich niekończąca się lista - że ujawni całą prawdę. Oczywiście takie zachowanie się Gomułki nie ułatwiało sytuacji Bierutowi i jego klice. Chcieliby go widzieć na ławie oskarżonych. Ale ponieważ nie potrafili go złamać, proces nie byłby procesem Gomułki, a przekształciłby się w publiczne oskarżenie Bieruta i jego kliki".

Można zastanawiać się, dlaczego dawni współtowarzysze nie zdecydowali się bądź na zamordowanie go bez wyroku sądowego, bądź na tajny proces i pospieszną równie tajną egzekucję. Wydaje się, że w tym wypadku przynajmniej dwa czynniki odegrały decydującą rolę. Pierwszym był czas. Ponieważ nie udało się Gomułki złamać od razu, potem stawało się to coraz trudniejsze. Półtora roku po jego aresztowaniu, 5 marca 1953 r., zmarł Stalin, co nie sprzyjało zaostrzaniu walki we własnych szeregach. Drugi czynnik to stosunkowo duża popularność Gomułki w społeczeństwie, mimo że od pewnego czasu jego nazwisko nie pojawiało się w środkach masowego przekazu. Na pewno więc ekipie Bieruta nie był potrzebny Gomułka męczennik. Po pojawieniu się na antenie Radia Wolna Europa audycji uciekiniera z MBP płk. Józefa Światły dalsze trzymanie Gomułki w areszcie traciło rację bytu, a nawet w jakimś stopniu mogło okazać się niewygodne dla rządzących.

13 / 15To nie był koniec stalinizmu

Obraz
© PAP / CAF / Archiwum

Śmierć Stalina - przynajmniej początkowo - właściwie nie osłabiła pozycji I przewodniczącego KC PZPR. Nie oznaczała także w żadnym razie początku destalinizacji w Polsce. Nadal odbywały się procesy polityczne i w dalszym ciągu wykonywano wyroki śmierci na oficerach Wojska Polskiego. Co więcej, można powiedzieć, że stosunki państwa z Kościołem katolickim najgorsze były właśnie po śmierci Stalina. Już co najmniej kilka miesięcy wcześniej władze państwowe prowokowały coraz poważniejsze konflikty, dążąc do ostatecznej rozprawy z Kościołem katolickim. Mnożyły się procesy, w których na ławie oskarżonych zasiadali duchowni. W takiej atmosferze 9 lutego 1953 r. Rada Państwa wydała dekret o "tworzeniu, obsadzaniu i znoszeniu duchownych stanowisk kościelnych", w myśl którego objęcie stanowiska kościelnego wymagało najpierw zgody organów państwowych oraz złożenia ślubowania na wierność PRL. Episkopat zareagował na to w maju 1953 r., kierując do rządu list znany szerzej jako głośne "Non possumus". Autorem tego
przesłanego premierowi Bierutowi wielostronicowego memoriału był kard. Wyszyński, który dawał wyraz swoim obawom o przyszłość stosunków Kościół - państwo.

Za odważne i dumne słowa prymasa Kościół w Polsce miał wkrótce zapłacić wysoką cenę. Władze były bowiem zdecydowane na radykalne, a nawet drastyczne kroki. Mirosław Czech sugeruje, że w połowie sierpnia Bierut prawdopodobnie uzyskał zgodę Moskwy na proces przebywającego w areszcie od ponad 2,5 roku biskupa kieleckiego Czesława Kaczmarka oraz aresztowanie prymasa. 22 września Wojskowy Sąd Rejonowy w Warszawie skazał biskupa Kaczmarka na 12 lat więzienia za rzekome kierowanie "przestępczą działalnością ośrodka antypaństwowego i antyludowego". Wreszcie nadszedł czas na najboleśniejsze uderzenia w Kościół: 25 września późnym wieczorem w swojej rezydencji w Warszawie został aresztowany kard. Wyszyński. Jak na standardy bierutowskiej Polski - niezależnie od wszelkich niedogodności - w czasie uwięzienia traktowany był w sposób niezwykły, chociaż warunki życia w pierwszych miejscach - w Rywałdzie Królewskim i Stoczku Warmińskim - pozostawiały wiele do życzenia. Relatywnie lepsze warunki panowały już w Prudniku
Śląskim. Dopiero jednak ostatnie miejsce izolacji prymasa: klasztor Sióstr Nazaretanek w Komańczy, można uznać - zgodnie z oficjalną terminologią - za miejsce internowania.

Tymczasem z Moskwy dochodziły sygnały świadczące o nieśmiałych zmianach inicjowanych przez nowego lidera Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego Nikitę Chruszczowa. Zrazu więc w ZSRR, a następnie w państwach "wspólnoty socjalistycznej" zawrotną karierę zaczęło robić pojęcie "kolektywne kierownictwo". Towarzyszyło mu rozdzielanie funkcji partyjnych i państwowych. Gdy w lipcu 1952 r. została wprowadzona w życie Konstytucja PRL, w której nie przewidywano urzędu prezydenta, Bierutowi zrekompensowano to, powierzając mu stanowisko prezesa Rady Ministrów. Dotychczasowy szef rządu Józef Cyrankiewicz został z kolei wicepremierem. Po półtora roku, właśnie w następstwie zmian dokonanych na II Zjeździe, Cyrankiewicz wrócił na fotel premiera, na którym miał już pozostać nieprzerwanie aż do grudnia 1970 r.

14 / 15Popełnił samobójstwo w Moskwie?

Obraz
© PAP / CAF / Archiwum

Od 14 do 25 lutego 1956 r. obradował w Moskwie XX Zjazd KPZR. Bierut stał na czele polskiej delegacji, gdy jednak się zakończył, I sekretarz KC PZPR nie wrócił do Warszawy. Wedle oficjalnej wersji, został w Moskwie z powodu ciężkiej grypy. Miał wysoką gorączkę (prawie 40 stopni). Opowiadano, że najpierw przeziębił się i dopiero potem przyplątało się obustronne zapalenie płuc. Następnie przeszedł ciężki zawał serca. Ostatecznie zmarł 12 marca. Jak miała pokazać przyszłość, był jedynym I sekretarzem KC PZPR, który umarł, piastując w danym momencie to stanowisko.

Od pierwszych chwil mnożono rozmaite mniej lub bardziej prawdopodobne opowieści na temat śmierci Bieruta. Utrzymywano np., że klimat moskiewski (rzecz jasna w rozumieniu politycznym) nie służył komunistycznym przywódcom i przypominano, iż wcześniej umarli tam Georgi Dymitrow (2 lipca 1949 r.) oraz bezpośrednio po pogrzebie Stalina Klement Gottwald (14 marca 1953 r.). W myśl jednej z interpretacji przyczyną śmierci Bieruta miał być wstrząs wywołany informacjami zawartymi w referacie Chruszczowa. Zdaniem zwolenników tej wersji Bierut miał umrzeć na atak serca. Dlaczego jednak śmierć miałaby nastąpić dwa tygodnie po ewentualnym wstrząsie wywołanym jakoby przez referat Chruszczowa - nie sposób odpowiedzieć.

Ludzie nie chcieli wierzyć oficjalnym komunikatom medycznym i zapewnieniom lekarzy. Znacznie chętniej dawano posłuch plotkom, w myśl których - bojąc się, że zostanie na niego zrzucona odpowiedzialność za zbrodnie w Polsce - Bierut miał popełnić w Moskwie samobójstwo (w jednej z wersji znów pojawiał się "tajny referat", który miał pchnąć przywódcę PZPR do desperackiego kroku, według drugiej miał on sobie odebrać życie w następstwie doniesień z Warszawy z dramatycznej narady "centralnego aktywu partyjnego"). Zwolennicy tezy o samobójczej śmierci Bieruta utrzymywali, iż bał się on odpowiedzialności za wszystko, co działo się w Polsce w okresie jego rządów, miał poczucie, że jest politycznym bankrutem i właśnie dlatego wybrał takie dramatyczne rozwiązanie.

15 / 15Został zamordowany przez "towarzyszy radzieckich"?

Obraz
© PAP / CAF / Archiwum

W myśl jeszcze innej wersji I sekretarz KC PZPR miał zostać zamordowany przez "towarzyszy radzieckich", gdyż stawał się dla nich niewygodny na "nowym etapie". Szeptano, że era Bieruta się skończyła i Chruszczow chciał mieć kogoś innego na czele PZPR. Wszystkie te mniej lub bardziej prawdopodobne wersje śmierci Bieruta opisała i przeanalizowała Grażyna Pomian. Wysunęła ona przy tym nieśmiałą sugestię, że być może w Warszawie Bierut przeżyłby, ale przecież - słusznie dopowiadała - przede wszystkim nikt nie odważyłby się tego zaproponować Rosjanom.

Przebywający nadal w Komańczy kard. Wyszyński zanotował tego dnia w swoich Zapiskach więziennych: "Bóg położył kres życiu człowieka i głowy państwa, który miał odwagę pierwszy i jedyny z dotychczasowych władców Polski zorganizować walkę polityczną i państwową z Kościołem. To straszna odwaga! Na tę odwagę zdobył się Bolesław Bierut. (...) umarł na obczyźnie, w Moskwie - tam, gdzie zgodził się na oddanie jednej trzeciej terytorium Polski, tam, gdzie czerpał swoje natchnienie do walki z Kościołem" .

Śmierci I sekretarza KC PZPR towarzyszyła fala opowiadanych półgłosem dowcipów politycznych i żartobliwych powiedzonek, z których do najpopularniejszych należały: "Pojechał w futerku, a wrócił w kuferku" oraz "Pojechał dumnie, wrócił w trumnie". Może obcesowo, ale niewątpliwie trafnie Andrzej Garlicki zwrócił uwagę, że I sekretarz KC PZPR "zmarł w samą porę. Jego śmierć umożliwiła eliminację polityczną Bermana i Minca oraz triumfalny powrót do władzy Gomułki". Rzeczywiście, gdyby Bierut pozostał u władzy dłużej, najpewniej proces destalinizacji w Polsce przebiegałby wolniej, miał mniejszy zasięg i był bardziej powierzchowny. Tymczasem zmarłemu przywódcy partyjnemu urządzono niemal królewski pogrzeb.

Fragmenty książki prof. Jerzego Eislera "Siedmiu wspaniałych. Poczet pierwszych sekretarzy KC PZPR" publikujemy dzięki uprzejmości wydawnictwa "Czerwone i czarne".

(js)

Wybrane dla Ciebie
Poranek Wirtualnej Polski. Pasmo publicystyczne
Poranek Wirtualnej Polski. Pasmo publicystyczne
Tyle kosztowało sprowadzanie Sebastiana M. z Dubaju. Policja ujawnia
Tyle kosztowało sprowadzanie Sebastiana M. z Dubaju. Policja ujawnia
"NATO stoi w obliczu zagrożeń". Minister z Finlandii ostrzega
"NATO stoi w obliczu zagrożeń". Minister z Finlandii ostrzega
Większe wsparcie militarne dla Ukrainy. Hegseth zapowiada "siłę ognia"
Większe wsparcie militarne dla Ukrainy. Hegseth zapowiada "siłę ognia"
Trump ukaże Hiszpanię? Chodzi o wydatki na wojsko
Trump ukaże Hiszpanię? Chodzi o wydatki na wojsko
Koniec futrzarskich hodowli? Projekt wraca do komisji w Sejmie
Koniec futrzarskich hodowli? Projekt wraca do komisji w Sejmie
Kiedy "mur antydronowy" zacznie działać? Media ujawniają
Kiedy "mur antydronowy" zacznie działać? Media ujawniają
Prezydent Syrii u Putina. AFP: Chce deportacji Baszara al-Asada
Prezydent Syrii u Putina. AFP: Chce deportacji Baszara al-Asada
Emocjonalne słowa Moniki Olejnik. Poruszyła rodzinną historię
Emocjonalne słowa Moniki Olejnik. Poruszyła rodzinną historię
Bunt w Pentagonie. Dziennikarze wyszli w proteście
Bunt w Pentagonie. Dziennikarze wyszli w proteście
Posłanka PiS urodziła córkę. Pokazała zdjęcie
Posłanka PiS urodziła córkę. Pokazała zdjęcie
Thomas Rose zaprzysiężony na nowego ambasadora USA w Polsce
Thomas Rose zaprzysiężony na nowego ambasadora USA w Polsce