PolskaPolska kraj wina?

Polska kraj wina?

Zdzisław Stachowiak ma na razie pół hektara winorośli pod Pniewami. Robert Andrzejczak w Gostyniu szuka działek na powiększenie winnicy. Są jeszcze inni, ale ich winorośl jeszcze wina nie daje – jest zbyt młoda. Bogumił Jankowski stawia butelki na stole.

Polska kraj wina?
Źródło zdjęć: © Gazeta Poznańska

"Wyprodukowano w winnicy Bogumiła i Wiesławy Jankowskich w Swarzędzu z dorodnych gron odmiany De Chaunac, według średniowiecznych receptur metodami naturalnymi, bez użycia środków chemicznych, wyłącznie dla własnego i przyjaciół użytku" – głosi napis na etykiecie. Chociaż nie znajdzie się nigdy na sklepowych półkach, jest butelkowane, profesjonalnie zakorkowane i etykietowane, jak na prawdziwe wino przystało. Wino czerwone półsłodkie. Doskonałe do potraw mięsnych, serów, włoskiej pizzy i spaghetti. Optymalna temperatura spożycia 14-16 st. C. Początkowo chciał je nazwać imieniem żony, syna albo nawet swoim, tak jak to najczęściej robią inni polscy winiarze. Wszyscy mamy słowiańskie imiona, a one jakoś nie pasowały mi do wina – mówi Bogumił Jankowski. Takimi imionami można nazwać miód albo nalewkę. Ostatecznie zwrócił się ku geografii i rzeczce, która niedaleko jego domu przez Swarzędz przepływa. Pod nazwą "Winnica nad Cybiną" stosowny obrazek na etykietce nie pozostawia wątpliwości. Jest na niej moja
żona, mój dom i moja winnica
– mówi Bogumił Jankowski.

Stok nad Wartą

Polskie wino dotąd kojarzyło się z tradycją winnic skupionych wokół Zielonej Góry, albo z Podkarpaciem, a szczególnie z Romanem Myśliwcem, zwanym "Polskim Dionizosem". Jednak od czasu, gdy w grudniu 2005 roku Unia Europejska uznała Polskę za kraj wina, także w Wielkopolsce zaczęto przypominać, że winorośl dojrzewała kiedyś na stokach Winograd. Po tamtych czasach pozostała tylko nazwa. Jednak przywołanie tradycji pozwoliło na uświadomienie Wielkopolanom, że region posiada całkiem dobre warunki, zarówno glebowe jak i klimatyczne, do uprawy winorośli. Bo klimat nam się ocieplił w ostatnim dziesięcioleciu. Lata są bardziej suche niż przedtem, a zimy złagodniały. Zresztą – odporność na mróz czy choroby – to obecnie kwestia genetyki i odpowiednich odmian. Równie ważne jest ukształtowanie terenu. – Stok musi być, żeby uchronić winorośl przed ewentualnymi mrozami i przymrozkami wiosną – mówi Bogumił Jankowski. Bo wtedy zimno spływa po stoku w dół. Najlepiej, gdy jest nad rzeką czy jeziorem. Obecność wody łagodzi
klimat, a stok najlepiej gdyby miał wystawę południową
. Bogumił Jankowski sam boleje nad tym, że jego winnica jest płaska jak stół. Winorośl lekko już podrudziała jesiennie, ale na niektórych krzakach grona jagód jeszcze wiszą. Wszak przełom września i października to czas winobrania. Zajmuję się głównie produkcją sadzonek winorośli deserowej, czyli takiej do bezpośredniego spożycia. Takich odmian produkuję 80, ale mam też 25 odmian na wino – mówi Bogumił Jankowski. Brak stoków nie pozwala mi na założenie winnicy. Te pół hektara starcza na kilkadziesiąt butelek wina na własny użytek.

Nogami do kamer

Ilu Wielkopolan zakłada winnice? Dotrzeć do nich trudno. Jeden słyszał coś o innym, o okolicy gdzie ktoś... coś... Mówi się o Nowym Tomyślu, okolicach Leszna, Gostynia, Zaniemyślu, Swarzędzu. Podobno jakieś gospodarstwa agroturystyczne też probują zabaw z winoroślą. Podobnie jak Bogumił Jankowski, myślą o produkcji wina raczej przyszłościowo, jako dodatkowej działalności gospodarczej. Przede wszystkim jest to kosztowne. Na założenie winnicy potrzeba kilku tysięcy sadzonek, które sprowadzają najczęściej z Czech czy Niemiec, bo u nas nikt takiej ilości winnych odmian nie produkuje. Wielu z nich dopiero posadziło winorośl, a ona dopiero po 2-3 latach wyda owoce, z których można będzie robić szlachetny trunek. To pół hektara w Gostyniu chcę zlikwidować i założyć większą winnicę w innym, bardziej przyjaznym miejscu – stwierdza Robert Andrzejczak z Gostynia. Właśnie siedzę nad mapami okolicy i szukam odpowiednich działek. Nie wiadomo też, jakiej jakości będzie wielkopolskie wino i czy znajdą się odbiorcy na ten
nowy towar
. Winorośl Zygmunta Stachowiaka, właściciela winnicy we wsi Rudki koło Pniew, zaowocuje w przyszłym roku po raz pierwszy. Na razie mam zamiar sprzedawać półprodukt – mówi Zygmunt Stachowiak. Znalazłem odbiorców w rodzinie, wśród przyjaciół i znajomych na moszcz. Oni już sami będą z niego wytwarzać wino na własne potrzeby. Inną sprawa jest zakup specjalistycznej aparatury. Nawet do produkcji moszczu potrzebny jest młynek i prasa. Trzeba też sprostać unijnym standardom. – To, co Włosi czy Hiszpanie pokazują, jak tradycyjnie – nogami – gniotą jagody, trzeba między bajki włożyć – śmieje się Bogumił Jankowski. Tak się robi, gdy telewizja przyjedzie. Naprawdę trzeba mieć profesjonalny sprzęt. Smak północy

Smak wielkopolskiego wina jest pewną niewiadomą. W ogóle zależy od odmiany, z jakiej trunek zrobiono, od tego, jak słońce świeciło w ciągu roku i wielu innych czynników. Zdaniem Bogumiła Jankowskiego, w Wielkopolsce można będzie robić tylko wina wytrawne, podobnie jak w północnych Niemczech, bo do słodkich potrzeba więcej słońca. Wie coś o tym Unia Europejska, skoro przydzieliła Polskę do najbardziej północnej strefy produkcji wina. Do strefy A należą też Belgia, Holandia, Luksemburg, Wielka Brytania, a nawet Szwecja i Dania. Choć nikt duńskich win w Polsce nie pił, legendy krążą o spotkaniach tamtejszych winiarzy, podobnie jak w Polsce – lubuskich. Podobnie jak duńskie, polskie wino nie zagrozi też takim potęgom jak Włochy, Francja czy Hiszpania. Według Zigniewa Pakuły, redaktora naczelnego miesięcznika ,,Świat Win’’, wino domowe może być głównie szansą dla wielkopolskich gospodarstw agroturystycznych, które mogą oferować je gościom jako atrakcję z miejsca pobytu. O smak Bogumił Jankowski nie martwi się.
Podczas zjazdu Związku Sadowników Polskich jego "Winnica nad Cybiną" zdobyła Złoty Medal, a w minionym roku I miejsce na zjeździe winiarzy na Dolnym Śląsku. Pierwszy raz pojechałem bez wina – opowiada. Okazało się, że każdy przywiózł swoje, butelkowane i etykietowane. Odbyło się wielkie próbowanie i konkurs. Następnym razem zawiózł swoje, ale wyjechał przed ogłoszeniem wyników. Nagle zadzwonił znajomy, że jego wino wygrało. – Coś w tym chyba jest – mówi Bogumił Jankowski, pokazując butelki De Chaunac 2005 "Winnica nad Cybiną".

Barbara Kozłowska, (Polskapresse)

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)