Polsce nie grożą sankcje UE?
Eksperci francuskiego "L'Express" uważają, że sankcje Komisji Europejskiej są praktycznie niemożliwe do wprowadzenia. W wtorek KE poinformowała o wszczęciu procedur przeciw trzem krajom unijnym. Polska, Węgry i Czechy nie wywiązały się z ustaleń ws. relokacji uchodźców.
Zdaniem Marie-Laure Basilien sprawa sankcji dla krajów niewywiązujących się z programu relokacyjnego nie jest taka prosta. Ekspertka odwołuje się do roku 2000, gdy skrajna prawica doszła do władzy w Austrii. Wówczas, jak przypomina Basilien, widać było, że prawne konsekwencje są prawie niemożliwe do nałożenia.
"Zarówno w wypadku nieprzestrzegania zasad demokratycznych, jak i przy niestosowaniu się do decyzji 28, jak i w wypadku relokacji starających się o azyl, instrumenty (do stosowania sankcji) są ograniczone" - uważa Basilien.
Natomiast Christian Lequesne z paryskiego Centrum Studiów i Badań Międzynarodowych (CERI), po opisaniu skomplikowanych europejskich instancji decyzyjnych, stwierdza, że "ewentualne sankcje wynikają przede wszystkim z decyzji politycznej". "A są kraje europejskie, nieprzychylne przyjęciu twardej linii, ponieważ uważają, że wzmocniłoby to tylko tendencje nacjonalistyczne" - wskazuje ekspert.
Według kolejnej rozmówczyni "L'Express" Susi Dennison z Europejskiej Rady Stosunków Międzynarodowych (ECFR) uzyskanie jednomyślności wśród wszystkich przedstawicieli UE będzie niebywale trudne. Ponadto Dennison zaznacza, że akurat kwestia uchodźców jest w UE tematem spornym dla wielu krajów członkowskich.
"Niedemokratyczne demokracje - rządy utworzone w wyniku demokratycznych wyborów, uwalniające się od demokratycznych zasad - dobrze zrozumiały tę wrodzoną słabość klubu europejskiego: Można być jego członkiem bez przestrzegania jego przepisów. I nie zanosi się, by miało się to zmienić, choć powoli narusza to jego podstawy" – podsumowuje Dennison w "L'Express".
Media francuskie, z nielicznymi wyjątkami, niewiele miejsca poświęciły formalnemu wszczęciu przez KE procedury przeciw Polsce, Węgrom i Czechom.
"Le Monde" w korespondencji z Brukseli twierdzi, że "postępowanie KE, które było nie do uniknięcia wobec nieprzejednania zainteresowanych stolic, pogorszy niewątpliwie tlący się konflikt z krytykowanymi państwami, krytykowanymi również za sprzeniewierzanie się zasadom demokratycznym i zasadom państwa prawa".
Dziennik zauważa również, że "Bruksela, która powołuje się na wspaniałe skutki porozumienia z Turcją w sprawie readmisji przybywających do Grecji uciekinierów starających się o azyl, powinna wziąć pod uwagę tragiczną rzeczywistość: Od początku roku około 74 tys. osób próbowało przepłynąć przez Morze Śródziemne do Europy. Prawie 7700 przybyło do Grecji, ale 62 tysiące dopłynęło do Włoch, a 1808 poniosło śmierć".
Źródło: PAP