Polityczny wirus filipiński
Drugie oblicze polskich polityków
Kolejny poseł w klubie "tańczących z promilami"
- Jestem chory, mam cukrzycę i jadłem po drodze kilka jabłek - tak poseł PiS tłumaczył policjantom swoje niedysponowanie. O dziwo, parlamentarzysta nie zasłaniał się immunitetem.
Kieliszki Krzysztofa Grzegorka
"Fakt" opublikował kompromitujące zdjęcia byłego ministra zdrowia w rządzie PO Krzysztofa Grzegorka. Kompletnie pijany polityk upadł i zasnął na korytarzu hotelu poselskiego. W rozmowie z gazetą przyznał, że wypił. Pytał jednak, czy nie jest rzeczą dopuszczalną, by polityk mógł od czasu do czasu wieczorem wypić kieliszek alkoholu. My pytamy, z jakich kieliszków pije Grzegorek? Przemysław Gosiewski z PiS twierdzi, że sprawa jest "trochę zaskakująca".
Przypominamy, że to nie pierwsza alkoholowa wpadka polskiego polityka.
Przemysław Gosiewski wskazujący na...
Dla nas zaskakujące jest jednak to, że do komentowania pijaństwa posła z wrogiej partii delegowany jest polityk, którego wcześniej podejrzewano o udzielenie wywiadu w stanie wskazującym. Chodzi o wypowiedź szefa klubu parlamentarnego PiS w "Radiu Maryja". Głos Przemysława Gosiewskiego wskazywał, że poseł był "zmęczony". Mówił niewyraźnie i miał kłopoty z kończeniem zdań. W rozmowie z "Dziennikiem" stanowczo zaprzeczał. To jednak nie jest zaskakujące, bo przyłapanych na gorącym uczynku polityków cechuje wyjątkowa lekkość w zaprzeczaniu faktom.
Chory na goleń Aleksander Kwaśniewski w Charkowie, 17 września 1999 roku
Nadużywanie przez polskich polityków alkoholu to już sklasyfikowana jednostka chorobowa. Od czasów kampanii wyborczej w 2007 roku ma nawet swoją oficjalną nazwę - wirus filipiński. Jest to przypadłość przenoszona drogą kropelkową z kieliszka lub czasem prosto z butelki do gardła. Choroba zawdzięcza swoją nazwę Aleksandrowi Kwaśniewskiemu, który swoje wskazujące na spożycie przemówienie na wiecu LiD tłumaczył lekami zażywanymi w związku z tropikalną zarazą, której nabawił się na Filipinach. Na pokrętne wyjaśnienia byłego prezydenta zareagował nawet... ambasador Filipin Alejandro D. del Rosario. Dyplomata twierdził, że rzekoma choroba jest mało prawdopodobna. Pewnie miał rację - wystarczy bowiem wspomnieć "pourazowy zespół przeciążeniowy goleni prawej", na który "cierpiał" Kwaśniewski w 1999 w Charkowie.
Roman "Kosa" Kosecki i Andrzej Biernat - miłośnicy płci pięknej
Był czas, gdy Roman Kosecki nieźle kiwał na boisku. Gdy potem zajął się polityką zdarzało mu się z kolei kiwać... się. Pamiętnej nocy z 18 na 19 stycznia 2007 roku wraz z innym posłem PO Andrzejem Biernatem , dobijał się do drzwi sejmowego pokoju Sandry Lewandowskiej z Samoobrony. Jak relacjonowała parlamentarzystka w rozmowie z "Dziennikiem", były piłkarz próbował zaprosić ją na drinka. Zaprosić się nie udało, następnego dnia trzeba było jednak przeprosić. Kosecki próbował załagodzić sytuację kwiatami, bombonierką i sms-em. Biernat nie poczuwał się do winy. Twierdził, że gdy jego kolega stał pod drzwiami posłanki, on już był na zakręcie.
Elżbieta Kruk, specjalistka od czegoś tam
Żywym przykładem na to, że nie tylko sejmowi przedstawiciele płci męskiej zaglądają do kieliszka jest posłanka PiS Elżbieta Kruk. W miniony piątek wokół spacerującej po Sejmie posłanki rozchodziła się woń lekarstwa na chorobę filipińską. Dziennikarka Polsat News zapytała posłankę, czy piła. Po długim namyśle Kruk odpowiedziała: "jestem dobrą posłanką, potrafię coś tam, coś tam...". "Coś tam" jeszcze tłumaczyła, ale czy warto to przytaczać? Swoją koleżankę, która przez dwie godziny ukrywała się w sejmowej restauracji, wyprowadzał z budynku Przemysław Gosiewski.
Zobacz nagranie w serwisie studio.wp.pl
Śpiewająca Małgorzata Ostrowska
Po wyborach w 2005 roku Małgorzata Ostrowska z SLD postanowiła pocieszyć się "lampką wina". Właściwie musiało to być kilka lampek. Poskutkowało. Humor - mimo słabych wyników partii - dopisywał jej wyjątkowo. Zagadywała dziennikarzy, tańczyła, a na koniec odśpiewała "Oto idzie pierwsza para".
Ryszard Kaczyński nie z tych Kaczyńskich
Wydawałoby się, że nazwisko zobowiązuje. Niekoniecznie - jak pokazuje przykład byłego posła PiS Ryszarda Kaczyńskiego (brak stwierdzonego pokrewieństwa z braćmi Lechem i Jarosławem). Wczesnym rankiem 22 maja 2006 roku w miejscowości Połczyno w jadącego na podwójnym gazie ówczesnego parlamentarzystę uderzył płot. Wspomaganego przez niemal 1,7 promila alkoholu w wydychanym powietrzu posła zatrzymała policja. Sprawa trafiła do sądu. Wyrok: 6 miesięcy więzienia w zawieszeniu na 2 lata.
Jan Maria Jackowski na tropie "oglądasów"
W 2001 roku z sejmowej mównicy poseł AWS Jan Maria Jackowski domagał się od Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji skutecznego egzekwowania "oglądasów" i ochrony najmłodszych obywateli naszego kraju przed demoralizacją. Jeśli chodzi o ten drugi postulat, poseł miał niepowtarzalną okazję do jego natychmiastowej realizacji. Wystarczyło przecież nie pchać się tego dnia na mównicę.
Janusz Wójcik - niech żyje bal!
W styczniu 2006 roku patrol stołecznej straży miejskiej zatrzymał ówczesnego parlamentarzystę Samoobrony, byłego trenera piłkarskiej reprezentacji Polski Janusza Wójcika. Poseł jechał pijany po torowisku w Alejach Jerozolimskich. Tłumaczył, że wracał z... Balu Mistrzów Sportu. Po mistrzowsku wprowadził do organizmu ok. 1,5 promila.
Inspektor Piotr Misztal
Pod koniec 2006 roku poseł Samoobrony Piotr Misztal pojawił się w towarzystwie kolegów w łódzkiej dyskotece Viva Life, by - jak później tłumaczył - przeprowadzić inspekcję i na własne oczy sprawdzić, jak bawi się młodzież. Ponieważ - jak wiadomo - alkohol w dyskotekach sporo kosztuje, polityk zaprawił się odpowiednio już wcześniej. Wersje tego, co się potem stało są różne. Poseł twierdził, że został zaatakowany przez gości lokalu, a policja była arogancka. Funkcjonariusze twierdzili z kolei, że to Misztal był agresywny. Słynący z posiadania złotych łańcuchów i hummera polityk miał też dzwonić do Ludwika Dorna i domagać się zwolnienia wszystkich policjantów.