PolskaPod Piotrkowem może dojść do linczu

Pod Piotrkowem może dojść do linczu

W podpiotrkowskiej gminie Wola Krzysztoporska aż huczy. Mieszkańcy są wstrząśnięci śmiercią 26-letniego Andrzeja Żabickiego. Nie mogą pojąć, jak to możliwe, że 18-latek, który go pobił, wyszedł na wolność wkrótce po zatrzymaniu, a prokurator nawet nie wnioskował o areszt dla napastnika. Domagają się wyjaśnienia prawdy. Znajomi ofiary boją się, że we wsi dojdzie do linczu.

19.08.2008 | aktual.: 20.08.2008 10:13

Tragedia wydarzyła się w niedzielę 10 sierpnia we wsi Budków przed karczmą przy drodze krajowej nr 8. Andrzej siedział przy stoliku z wujem, jego córką i dwiema koleżankami. Zamówił piwo. Nie zdążył wypić nawet połowy szklanki, gdy do stolika przysiadł się nieproszony 18-letni Kamil, mieszkaniec jednej z pobliskich wsi. Z wyjaśnień uczestników spotkania wynika, że zaczął ubliżać dziewczynom i prowokować Andrzeja. Obaj wyszli przed lokal i zaczęli się przepychać. Bogdan Wojtasik, wuj Andrzeja, zaniepokojony jego długą nieobecnością, też wyszedł przed lokal.

Ten Kamil jest bardzo silny. Przewrócił Andrzeja, a on upadł i uderzył głową o samochód. Potem go kopał - relacjonuje Bogdan Wojtasik. Chciał pomóc kuzynowi, a wtedy sprawca pobicia rzucił się także na niego. Rozbity zegarek zatrzymał się na na godzinie 22.26. Kilka minut później Andrzej już nie żył.

Kamil K. wsiadł do auta i odjechał. Zaraz potem na miejsce przyjechała policja. Funkcjonariusze bezskutecznie próbowali reanimować Andrzeja. Lekarka pogotowia miała, według świadków, stwierdzić, że mężczyzna ma prawdopodobnie skręcony kark.

Pani doktor nie chce rozmawiać z prasą, a dokumentację medyczną przekażemy, gdy poprosi o nią prokuratura - mówi Marek Konieczko, dyrektor piotrkowskiego szpitala.

Policja zatrzymała Kamila K. kilka godzin po pobiciu Andrzeja Żabickiego. Niespełna dwa dni później napastnik był wolny. Nie mogliśmy postawić zarzutu, bo nie było wyników sekcji zwłok ani opinii biegłego - wyjaśnia Małgorzata Para, rzecznik policji w Piotrkowie.

We wsi aż huczy od plotek, że Kamil K. ma fory, bo pochodzi z zamożnej rodziny. Jego rodzice prowadzą dobrze prosperującą firmę transportową.

Prokuratura postawiła Kamilowi K. zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci, za co grozi do 5 lat więzienia. O podejrzeniu zabójstwa, zdaniem prokuratury, nie może być mowy, bo biegły lekarz nie wskazał po sekcji bezpośredniej przyczyny śmierci.

Dotarliśmy do dwóch wersji karty zgonu, wystawionej przez tego samego lekarza: w jednej napisał, że przyczyną zgonu było zatrucie alkoholem. Druga mówi o nagłej śmierci w trakcie pobicia. Na dokumencie widnieje pieczątka i podpis biegłego sądowego dr. Ludwika Korczyka. Nie można się z nim skontaktować, bo wyjechał na urlop.

Za to Patrycja Żabicka, żona ofiary, zdradza: Lekarz tłumaczył nam, że poczuł woń alkoholu i jak tylko dowiedział się, że ciało przywieziono sprzed baru, od razu stwierdził, że powodem śmierci było zatrucie alkoholem. Gdy poprosiliśmy o wyjaśnienia, doktor przeprosił nas i napisał wszystko od nowa.

Na tym etapie śledztwa kwalifikacja czynu jest właściwa. Jeśli prawdą jest, że lekarz wystawił dokument w dwóch wersjach, to podważa jego opinię. Przesłuchamy wszystkich, którzy mogą przyczynić się do wyjaśnienia sprawy - mówi prok. Sławomir Kierski z Piotrkowa.

Za miesiąc znane będą wyniki badań, które powinny rzucić więcej światła na tę sprawę. Kamil K. zeznał, że to on został zaatakowany i musiał się bronić.

Marek Obszarny

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)