Pocisk do kominka, sprawca do psychiatry
Kilka godzin przerażeni mieszkańcy Powałczyna
(woj. warmińsko-mazurskie) obserwowali akcję policji po tym, jak
39-latek wrzucił do kominka pocisk. Nikt nie ucierpiał, a
mężczyzna trafił do szpitala psychiatrycznego.
W poniedziałkowe popołudnie w barze w Powałczynie (woj. warmińsko- mazurskie) zamknął się 39-letni Andrzej Z., który wrzucił pocisk do znajdującego się tam kominka.
Ludzie mieszkający w promieniu 500 metrów od baru zostali ewakuowani. Mieszkania musiało opuścić 50 osób, w tym matka z dwumiesięcznym dzieckiem, którą policja, przewidując kilkugodzinną akcję, odwiozła do rodziny w Szczytnie.
Jak mówił komendant policji w Szczytnie Arkadiusz Niewiński mężczyzna nie chciał wyjść z baru, nie działały na niego ani namowy policji do wyjścia, ani rozpylony w barze gaz łzawiący.
Dopiero gdy podkładał ogień do kominka, czuwający w pogotowiu policjanci i strażacy zdecydowali się działać.
Gdy rozpalił ogień rozwaliliśmy drzwi i wyciągnęliśmy go stamtąd. Zrobiliśmy to w samą porę, bo po chwili nastąpiła detonacja, która rozerwała żeliwny wkład kominkowy - powiedział Niewiński. - Gdyby mężczyzna był jeszcze w środku, byłoby z nim krucho.
Policjanci nie zdecydowali się ponownie wejść do budynku, ponieważ w drodze do szpitala psychiatrycznego Andrzej Z. opowiadał, że w barze zostawił więcej materiałów wybuchowych.
Przybyli na miejsce saperzy ustalili, że eksplozję spowodował jeden pocisk artyleryjski. Jak mówił komendant, na szczęście nie wybuchł zapalnik, który wywołałby o wiele większe zniszczenia. Nie znaleziono również kolejnych pocisków. (iza)