PiS czyści do spodu
Prawo i Sprawiedliwość chce zlikwidować obowiązek organizowania konkursów na kierownicze stanowiska w administracji państwowej. Konkursy przestałyby obowiązywać w ministerstwach, urzędach wojewódzkich, a także w państwowych agencjach i funduszach - pisze "Trybuna".
Według dziennika, przy powoływaniu na te stanowiska, w praktyce, decydująca stawałaby się rekomendacja partyjna PiS. Czy ten pomysł PiS to koniec służby cywilnej? - spytała "Trybuna".
Moim zdaniem, tak - odpowiedział Witold Gintowt - Dziewałtowski, poseł SLD i członek Rady Służby Cywilnej. Szykuje się likwidacja Korpusu Służby Cywilnej i mianowanie swoich, partyjnych ludzi na stanowiska urzędnicze.
Zapytany o to dlaczego PiS-owi tak zależy na przejęciu służby cywilnej? Dziewałtowski powiedział: Myślę, że nie chodzi tylko o stanowiska, lecz o coś więcej. PiS nie ma aż tak długiej ławki kadrowej. Chodzi o wprowadzenie systemu politycznych mianowań w administracji publicznej, tak by w całości podporządkować ją kierownictwu PiS-u, czy - mówiąc dokładniej - osobom wyznaczonym przez Jarosława Kaczyńskiego.
Partia Kaczyńskiego głosi argument, że trzeba oczyścić służbę cywilną, bo weszli do niej z konkursu głównie ludzie SLD i że ma ona kadrowy profil "wywodzący się PRL". Czy Sojusz zawłaszczył tę służbę? - brzmiało kolejne pytanie "Trybuny".
To całkowita nieprawda. Jako członek Rady Służby Cywilnej wielokrotnie obserwowałem konkursy i postępowania kwalifikacyjne, więc mogę powiedzieć, że z lewicy było mało kandydatów, a jeszcze mniej spośród nich znalazło się wśród zwycięzców. Kandydaci, którzy wygrywali zawdzięczali to swoim kwalifikacjom, umiejętnościom i doświadczeniu. Tworzą oni korpus urzędników apolitycznych, służących państwu, a nie partiom politycznym. W Radzie Służby Cywilnej jest dwóch partyjnych przedstawicieli PiS. Niedawno miałem okazję usłyszeć od jednego z nich, posła Artura Górskiego, otwartą wypowiedź, że służba cywilna powinna służyć rządowi, a nie państwu i że ma być armią ludzi podporządkowanych PiS-owi, całkowicie zaufanych i lojalnych. Jestem przekonany, że poseł Górski powtarzał tylko opinię swojego szefa, Jarosława Kaczyńskiego - uważa Dziewałtowski. (PAP)