Pilot leci bez końca
Zapewniasz zabawę i dobry nastrój, podróżujesz po egzotycznych krajach i jeszcze ci za to płacą – oferty pracy dla tzw. animatorów zabaw w wielkich ośrodkach turystycznych brzmią jak bajka. W rzeczywistości to mordęga.
09.07.2007 13:18
W opinii psychologów, jeśli małżeństwo rozpada się po dziesięciu latach, potrzeba przynajmniej pięciu, by poradzić sobie z rozstaniem. Niekiedy odejście z pracy może okazać się równie bolesne. Melanie przepracowała trzy lata jako animatorka, czyli specjalistka od organizowania zabaw dla klientów w jednym z dużych kompleksów turystycznych. Kolejne półtora roku trwało, nim odnalazła się z powrotem w szarej rzeczywistości. – Rok w tym zawodzie to jak pięć lat w normalnym życiu – tłumaczy. Każdego wieczoru występowała jako tancerka, poznawała interesujących ludzi i była ubóstwiana przez urlopowiczów. – Moje życie było jedną wielką, niekończącą się imprezą.
Jeden dzień z życia
W powieści „Rot” (Czerwień) Uwe Timm opowiada o Tessy, animatorce z 15-letnim stażem (zgodnie ze wspomnianym wyżej przelicznikiem przekłada się to na 75 lat pracy), którą znaleziono martwą na plaży, nafaszerowaną tabletkami. Timm pisze: „Wreszcie mogła odpocząć, po tylu latach bezsenności. Była silna, piękna i zdrowa. Jej zadanie polegało na szerzeniu dobrego nastroju. Nie mogła pozwolić, by gdzieś zalągł się smutek. Najtrudniejsza praca świata”. – To rzeczywiście bardzo ciężka praca – potwierdza Jens Schmidt z Centralnej Agencji Pośrednictwa Pracy za Granicą w Bonn. – W tym przypadku wyliczanie stawki godzinowej nie ma najmniejszego sensu. Pracując przez całą dobę, i tak nie ma się czasu, by wydać zarobione pieniądze. W takich warunkach praca za 650 euro netto – tyle wynosi średnia miesięczna płaca w tej branży – może się nawet opłacać. Wyżywienie i zakwaterowanie są za darmo. W gorącym sezonie od kwietnia do października zapotrzebowanie na animatorów jest tak duże, że brakuje chętnych. Zimą zatrudnienie
znajdują tylko najlepsi: czekają na nich hotele w Egipcie i w kurortach narciarskich.
– Pracodawcy wymagają od kandydatów „absolutnej elastyczności geograficznej” – mówi Schmidt. Animator się dowiaduje, gdzie spędzi najbliższe miesiące, często dopiero na kilka dni przed odlotem. Błyskawicznie musi pożegnać się nie tylko z ojczyzną, ale i z życiem osobistym. Oficjalnie czas pracy wynosi co prawda nie więcej niż osiem godzin dziennie. Oczekuje się jednak, że animatorzy będą dotrzymywać gościom towarzystwa również w czasie wolnym. Kto się izoluje i przesiaduje we własnym pokoju, nie powinien mieć dużych nadziei na przedłużenie kontraktu. Wolny jest jeden dzień w tygodniu. Jeśli firma pośrednicząca znajduje się w nie najlepszej sytuacji finansowej, może się to odbić na warunkach pracy. Jedna z prywatnych agencji pośrednictwa reklamuje na przykład wśród potencjalnych zleceniodawców – w tym wśród właścicieli ośrodków wypoczynkowych nad Bałtykiem i Morzem Północnym – swych bardzo „nieskomplikowanych” animatorów. W praktyce oznacza to, że podpisują oni umowę, która przy wynagrodzeniu w wysokości 400
euro nie gwarantuje im prawie żadnych praw. Dlatego kandydaci powinni zawsze zasięgnąć informacji na temat przyszłego pracodawcy i uważnie przeczytać umowę przed podpisaniem. Jeśli ktoś decyduje się na wyjazd bez umowy i ważnego pozwolenia na pracę, ryzykuje, że w sytuacji konfliktowej znajdzie się na lodzie: bez ubezpieczenia i bez pensji. Podróż powrotną będzie zaś musiał opłacić z własnej kieszeni. W większych ośrodkach turystycznych takie historie raczej się nie zdarzają. Jednak i tam animatorzy otrzymują niekiedy mniej, niż przewiduje umowa. Wiąże się to z faktem, że muszą pokryć koszty ubezpieczenia zdrowotnego oraz zapłacić za służbowy uniform. Aby wynegocjować lepsze warunki, trzeba czymś się wyróżniać i mieć doskonałe pomysły animacyjne. Prymitywne zabawy w rodzaju wspólnego tańczenia kaczuszek czy konkursów na ilość wypitej sangrii już od dawna nie cieszą się powodzeniem.
Daj wszystko i jeszcze trochę
Alexandra Demel początkowo zamierzała przepracować w Club Med tylko jeden sezon. Skończyło się na jedenastu. Dziś ta trzydziestolatka jest odpowiedzialna za rekrutację młodych animatorów na terenie Niemiec i Wielkiej Brytanii. Wciąż podróżuje w poszukiwaniu „talentów”. Tak nazywa animatorów, którzy łączą w sobie kompetencje, odpowiednią osobowość, otwartość na innych i urok osobisty. Ważną rolę grają również znajomość języków obcych oraz wykształcenie przydatne w pracy animatora, jak nauczyciel wychowania fizycznego czy pedagog. Wynagrodzenie netto dla animatorów pracujących w Club Med jest ponadprzeciętnie wysokie i wynosi 816 euro. Zakwaterowanie otrzymują oni w pokojach dwuosobowych, a w szczycie sezonu – w trzyosobowych.
Te wszystkie niedogodności i przestrogi nie zdołały ostudzić zapału Franki, Christiny i Franziski, trzech studentek, które przyjechały z różnych regionów Niemiec na casting organizowany przez Club Med w Berlinie. Aby się zakwalifikować, muszą wykazać się wiedzą z różnych dziedzin, zrobić sympatyczne wrażenie i zdać egzamin językowy. Następnie w rozmowach sam na sam Alexandra Demel próbuje wysondować, czy dziewczęta zdołają sprostać wymaganiom, z jakimi wiąże się zawód animatora. Na castingach innych koncernów turystycznych kandydaci często muszą udowodnić swą kreatywność i fantazję. Tak właśnie przebiega zazwyczaj rekrutacja do TUI prowadzona w Niemczech przez całą zimę.
Młodzi kandydaci na animatorów oglądają najpierw film „Odkrycie uśmiechu”, który ma wzmocnić ich identyfikację z firmą. Następnie, po krótkiej i obowiązkowo zabawnej autoprezentacji, kandydaci przechodzą do części artystycznej. Tutaj pole do popisu jest szerokie: od układu choreograficznego do „Hakuna Matata” z musicalu „Księga Dżungli”, przez pantomimę, aż po autorskie wykonanie piosenki z repertuaru Céline Dion. Dopiero na koniec spotkania padają twarde fakty: 600 euro miesięcznie, z czego 120 idzie na ubezpieczenie zdrowotne. Podatki? – Musicie dowiedzieć się w urzędzie skarbowym – odpowiada przedstawiciel TUI. Do tego uniform – koszulki z krótkim rękawem, spodnie i szorty, za które trzeba zapłacić 120 euro. Czas pracy: 15 godzin dziennie. Jak tu jednak liczyć godziny, kiedy pracuje się „po słonecznej stronie życia”? Jeszcze tylko tygodniowe szkolenie i marzenie, by poznać wielki wspaniały świat, może stać się rzeczywistością. Psycholog plus barman
Prawda jest taka, że animatorzy są często zbyt zmęczeni, by na własną rękę odkrywać uroki dalekich krajów. Melanie pracowała w Tunezji i Tajlandii, na Krecie i w Senegalu. W ciągu trzech lat zrobiła zaledwie kilkanaście krótkich wycieczek. Kontakt z miejscowymi ograniczał się zwykle do zdawkowej wymiany kilku słów z personelem kuchennym. Z drugiej strony jednak miała wyjątkową możliwość zaspokojenia swych ambicji artystycznych. Melanie nie tylko tańczyła, ale i opracowywała własną choreografię oraz projektowała scenografię do wieczornych pokazów. – Jeśli ktoś myśli o karierze scenicznej, ma ambicje reżyserskie lub pragnie zostać prezenterem, w zawodzie animatora będzie mieć wyjątkowe możliwości. Osobom kreatywnym radzi, by zwracały się bezpośrednio do koncernów turystycznych już z gotowym konceptem.
Wolne wieczory Melanie spędzała z gośćmi przy barze, jak oczekiwał tego pracodawca. Przyznaje, że spotkania i rozmowy były bardzo sympatyczne, lecz mimo to często czuła się samotna. Nikt jej nie nauczył, jak wytyczać granice w kontaktach z gośćmi, którzy mieli czasem dwa razy więcej lat niż ona. – Kilka razy w tygodniu ktoś opowiadał mi historię swojego życia i niekiedy były to tak niesamowite rzeczy, że nie wiedziałam, jak się do nich odnieść. Zbyt intensywne rozmowy nie są oczywiście mile widziane przez pracodawcę. Melanie poprosiła o opiekę psychologa. Praca z gośćmi często ją przerastała, a do dobrej atmosfery nie przyczyniały się konflikty w grupie czy brak możliwości zdystansowania się i oderwania. Pomocy potrzebowała jednak przede wszystkim po powrocie do Niemiec, gdzie nic na nią nie czekało. Chcąc pracować, jako animatorka, zrezygnowała z mieszkania, z przyjaciół. Oszczędności wystarczyły zaledwie na kilka miesięcy. – Decydując się na powrót do normalnego życia, należy wybrać dobry moment – radzi
Melanie. – Zawczasu trzeba znaleźć sobie zajęcie, by jakoś przetrwać ten okres odwyku.
Daniela Noack © Süddeutsche Zeitung, 16.06.2007