Pechowy miodowy miesiąc
Pechowo rozpoczęła wspólne życie para młodych Brytyjczyków, których miodowy miesiąc okazał się pasmem nieszczęść i kłopotów.
Najpierw zachorował pilot samolotu, którym nowożeńcy, John i Paula Willard, mieli polecieć do Tuluzy. Młoda para musiała czekać na londyńskim lotnisku przez kilka godzin. W Tuluzie zepsuł się autobus, wiozący Johna i Paulę z samolotu do budynku dworca lotniczego. Kiedy wreszcie podstawiono zastępczy autobus, na lotnisku ogłoszono alarm bombowy i zarządzono ewakuację. Ostatecznie państwo Willard wydostali się do miasta po kilku godzinach.
Z Tuluzy młodzi małżonkowie wybrali się w Alpy. Niestety, autobus, którym jechali, zderzył się z innym pojazdem. Znów nerwy, czekanie na następny autobus i tak dalej.
Po trzech dniach białego szaleństwa w Alpach John upadł na stoku tak nieszczęśliwie, że złamał sobie rękę. Ledwie założono mu gips, a już zadzwonił z Wielkiej Brytanii sąsiad z informacją, że mieszkanie państwa Willard zostało okradzione. Złodzieje włamali się też do samochodu Johna.
Paula nie traci optymizmu. Dziennikarza agencji AP zapewniła: Nie żałujemy, że się pobraliśmy. (mk)