Patriota z Dobropola
None
Patriota z Dobropola
Przeszukania i groźby - codzienność Witalija
Witalij wie, że to, co robi, może być niebezpieczne. Chociaż nienawidzi flagi DLR nosi w plecaku naklejkę z jej barwami. Zbyt wiele razy miał kłopoty na posterunkach i drogowych punktach kontrolnych rebeliantów. Przeszukania, groźby, przepychanki - w takich warunkach pracuje codziennie.
Tym razem pracował z nami. Spokojnie. Siedziba organizacji, kilka wywiadów, przejazd na posterunek ukraińskiej armii. Tylko upał doskwierał. Każdy co chwilę sięgał po wodę. Witalij nie. - Jestem przyzwyczajony do gorąca. Dwa lata pracowałem w kopalni. Długo wytrzymuję bez wody - mówi.
"Rośnie mi mały patriota"
Praca w kopalni hartuje człowieka. Witalij jest twardy, ale to nie znaczy, że się nie boi. Ma żonę i małe dziecko. Z dumą pokazuje nagranie w telefonie komórkowym. Czteroletni chłopiec śpiewa hymn Ukrainy. - Rośnie mi mały patriota - śmieje się. Naklejka w plecaku nie pomoże, gdy zwolennicy Donieckiej Republiki Ludowej znajdą w komórce filmik. - W najlepszym razie stracę telefon. Zęby pewnie też – mówi.
Telefon ze Słowiańska
Dzień kończymy w siedzibie Patriotów Dobropola. Wszyscy są zmęczeni. Witalij rozpromienia się, gdy przychodzi rodzina. Do pokoju wbiega mały chłopiec. Siada na fotelu przy komputerze i ogląda bajki. Nagle dzwoni komórka. Rozmowa jest krótka. Z twarzy Witalija znika uśmiech. - To ze Słowiańska. Dzwonił ojciec. Znów strzelają pod oknami mieszkania rodziców. Tak tu u nas jest - mówi.