PolskaPaństwo to oni

Państwo to oni

Koniec sobiepaństwa - zapowiadali przed wyborami Kaczyńscy. I na tym skończyli. Upomnienie za nieroztropność to wystarczy - powiedział wicepremier Dorn pytany o konsekwencje, jakie poniesie wiceminister Surmacz za przerobienie policjantów na peronowych dostawców hamburgerów dla rządowej koleżanki. Pewnie, że Surmacz jest nieroztropny. Gdyby był, to by się nie wydało, czyż nie? - stawia pytanie "Trybuna".

Dziennik pisze, że gdyby dwoje policjantów się nie zabiło, to też nie wydałoby się, że ludzie Dorna przerobili radiowozy na "blue taxi" dla znajomych i przełożonych. Gdyby dostosowali prędkość jazdy do warunków pogodowych i drogowych, to nie tylko dowieźliby dyrektora MSWiA z biby do żony w Siedlcach, ale wróciliby szczęśliwie i równie szczęśliwie rozpisaliby przejechane kilometry i zużytą benzynę, żeby Polska zapłaciła i nie margała. Ale ponieważ nie byli "roztropni" i zabili się, zrobiły się z tego draka, dyscyplinarka, sprawa karna i dymisje dla wszystkich pozostałych "nieroztropnych".

Co się jednak dziwić wyaawansowanym w trybie rewolucyjnym policjantom z dworcowych komisariatów albo z prowincjonalnej drogówki, skoro przykład idzie z samej góry. Pan Dorn, gdy tylko dorwał się do władzy, natychmiast zapewnił ochronę BOR-u panu Jarosławowi Kaczyskiemu, choć on wtedy był tylko prostym szefem jednej z licznych partii. Pan Jarosław Kaczyński nie odmówił bynajmniej.

Krzysztof Jurgiel, gdy był ministrem rolnictwa, bez wahania podstawił rządową limuzynę dyrektorowi Rydzykowi, gdy tylko dowiedział się, że auto tatki wysiadło.

Andrzej Lepper, wicepremier i koalicjant, pod pretekstem spotkań z samorządowcami niemal co tydzień latał rządowym samolotem do Darłowa, w okolice swojego domu. Pytany, czy to w porządku, odpowiadał: A co, ciężko pracujący człowiek nie może do dzieci polecieć?Jak ciężko pracuje Samoobrona, wszyscy od jakiegoś czasu wiedzą...- czytamy w "Trybunie". (PAP)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)