Pacjent oskarża doktora G.
W sobotę rozpoczyna się proces dr. Mirosława G., któremu prokurator zarzuca m.in. przyjmowanie korzyści majątkowych od pacjentów. Kardiochirurg może mieć jednak również inne kłopoty. Jeden z jego pacjentów oskarża go o błąd w sztuce, który omal nie doprowadził do zgonu - pisz "Rzeczpospolita" na swojej stronie internetowej.
Emeryt Andrzej R. Oskarża chirurga, że popełnił błąd, wszczepiając mu nieprawidłową zastawkę, a następnie ukrywał ten fakt. Andrzeja R. w ostatniej chwili uratowali kardiochirurdzy ze szpitala MON przy ulicy Szaserów w Warszawie.
– 27 października podczas konsultacji doktor G. zapewnił mnie, że zostanie mi wszczepiona najnowocześniejsza amerykańska zastawka z 300-letnią gwarancją – opowiada Andrzej R.
Po operacji okazało się, że zastawka przecieka, a pacjent czuł się coraz gorzej. Doktor G. miał powiedzieć Andrzejowi R., że zastawka się zrośnie. – Dziś wiem, że z medycznego punktu widzenia nie może dojść do zrośnięcia się żywej tkanki ze sztuczną zastawką. Lekarz kłamał, skazując mnie na śmierć – opowiada Andrzej R.
Później pacjent dowiedział się od innego lekarza, że taki typ zastawek był używany przed laty i często jest wadliwy. Dziś nie powinno się go już stosować.
Dopiero pomoc lekarzy ze szpitala MON i wymiana przystawki na większą ratują zdrowie i życie Andrzeja R.
Zdaniem „Rzeczpospolitej” lekarz zeznał, że wszczepił największą z produkowanych zastawek, a adnotacja o wszczepieniu mniejszej to wynik błędu w dokumentacji.