Operacja: tani lot premiera Tuska
Tanio, sprawnie, blisko ludzi, bez
przepychu. Po prostu normalnie - to jedno spojrzenie na
rozpoczynającą się w niedzielę podróż premiera rejsowym samolotem
z oficjalną wizytą do USA. Kiedy jednak zajrzymy za kulisy, ów
urok taniego państwa przestaje być już tak pociągający - czytamy w
"Dzienniku".
08.03.2008 | aktual.: 08.03.2008 06:04
Dwa miesiące szczegółowych przygotowań, tysiące ustaleń i negocjacji, podwyższone ryzyko bezpieczeństwa, pościg z czasem, czyhające w związku z tym pułapki dyplomatyczne, ograniczony do minimum program - tak wyglądają konsekwencje decyzji Donalda Tuska o tym, by będąc przywódcą jednego z największych państwa w Europie, zasiąść jako jeden ze zwykłych 242 pasażerów boeinga 767. Ale ten rejs zwykły nie będzie. Na czas lotu LOO6 M rejsowy samolot zamieni się w swoisty czarter pod specjalnym nadzorem. Tusk ma wylecieć o 12.40. Inni pasażerowie nie zobaczą go stojącego w kolejce do odprawy. Tusk wraz z towarzyszącą mu delegacją uda się na Okęciu wprost do saloniku VIP. Na pokład samolotu Tusk wejdzie ze swoim otoczeniem jako ostatni, specjalnym wejściem z rękawa.
Obok Tuska będą siedzieć tylko szef MSZ Radek Sikorski i rzeczniczka rządu Agnieszka Liszka. Oficjalnie. Nieoficjalnie wiadomo, że będą też w pobliżu funkcjonariusze BOR.
Tusk wyjdzie z samolotu tym razem jako pierwszy. Prosto do podstawionego na płytę samochodu.
Żeby wszystko wypaliło, do USA już wcześniej poleciał szef gabinetu politycznego Tuska Sławomir Nowak. Podczas tej wizyty liczy się niemal każda minuta. W Nowym Jorku Tusk ląduje o 17.30 czasu lokalnego. Prosto z lotniska w kolumnie jedzie na 19.00 na spotkanie z Polonią. Spóźnić się nie może. Już o 21.30 musi być na pokładzie samolotu Delty, który leci do Waszyngtonu. A na lotnisko JFK wiedzie bardzo zakorkowaną autostradą 678. Zwykłym samochodem trzeba liczyć 1,5 godziny.
Rozmówcy "Dz" z kancelarii premiera przyznają: to będzie wyjątkowo nerwowa wizyta. Ale premier się uparł. Chce dotrzymać słowa - będzie tanie państwo w każdej sytuacji. (PAP)