PolskaOpalanie topless w programie Samoobrony?

Opalanie topless w programie Samoobrony?

Od czasu do czasu jakiś malkontent czepia się Samoobrony i jej rzekomej bezideowości. Niby sobie wieszają biało-czerwone krawaty, ale nie wiadomo, co za tym stoi. Jaki światopogląd? Jaki program. Jednak ci, którzy uważają, że programem Samoobrony jest kurczowe trzymanie się władzy, są w ewidentnym błędzie. Dowiodła tego niezawodna Sandra Lewandowska, która z przestarzałej już nieco sprawy zdejmowania stanika uczyniła - jak możemy wywnioskować z informacji tygodnika "Wprost" - warunek sine qua non członkostwa w partii Andrzeja Leppera.

Opalanie topless w programie Samoobrony?
Źródło zdjęć: © wp.pl

Jeszcze nie tak dawno staniki zdejmowały feministki - ze względów ideologicznych. Później sprawy światopoglądowe poszły w kąt i zdejmowanie staników stało się po prostu formą wypoczynku. Sandra Lewandowska – cudowna broń Andrzeja Leppera – połączyła te dwa, wydawałoby się rozbieżne, wątki. Najpierw opaliła się topless, a później stwierdziła, że bez tego trudno być politykiem Samoobrony.

Tę brawurową deklarację programową poznaliśmy dzięki Danucie Hojarskiej, która tak dla tygodnika „Wprost” relacjonowała swój ideologiczny spór z Sandrą Lewandowską: „Jeśli Lewandowska się chce opalać nago, to niech sobie jedzie na bezludną wyspę. A nie tam, gdzie wszyscy widzą i jeszcze zdjęcia robią. Powiedziałam to na klubie Samoobrony w obecności wszystkich naszych parlamentarzystów. Ona jest posłanką i chociażby dlatego powinna się szanować. A Lewandowska odpowiedziała, że skoro nie popieram opalania nago, to nie powinnam być w Samoobronie”. Z powyższego jasno wynika, że aby być członkiem Samoobrony należy popierać opalanie się nago. A co z tego wynika dla zwykłego, szarego obywatela?

Po pierwsze – Samoobrona zyskuje jasne oblicze ideologiczne i staje się dzięki temu przewidywalnym partnerem politycznym. Każda partia, która będzie chciała wprowadzić jakieś ustawodawstwo liberalizujące występowanie topless, będzie wiedziała na kogo może liczyć w głosowaniach. Po drugie – przejrzyste stają się kryteria, według których można rozliczać polityków Samoobrony. Do tej pory poszczególni politycy tego ugrupowania, mimo pezetpeerowskiej przeszłości, prawomocnych wyroków sądowych, afer obyczajowych itp., trwali nieporuszeni na stanowiskach. Dzisiaj już wiadomo, że z Samoobrony wylecą ci, którzy są przeciwnikami publicznego obnażania się.

Po trzecie – partia Andrzeja Leppera staje się swoistym listkiem figowym dla rzekomo „faszystowskiego” rządu. Teraz każdemu, kto będzie szkalował gabinet Jarosława Kaczyńskiego będzie można pokazać zdjęcia z Szarm asz-Szejk i przedstawić libertyńską deklarację programową Sandry Lewandowskiej.

Po czwarte – na pewno wielu zwolenników znajdzie teraz propozycja, by w wyborach parlamentarnych wprowadzić parytet, który nakazywał będzie wpisywanie na listy wyborcze co najmniej tyle samo kobiet, co mężczyzn. Będzie to więc symboliczny powrót ściągniętego stanika z czerwonomorskiej plaży do dyskursu feministycznego.

Po piąte – jeśli w parlamencie miałoby dojść do demonstracji poglądów politycznych Sandry Lewandowskiej i innych „prawdziwych” posłanek Samoobrony – koniecznością stanie się wprowadzenie pomysłu marszałka Ludwika Dorna, by izolować polityków od dziennikarzy.

Do tej pory nie interesowała mnie egipska eskapada Sandry Lewandowskiej i jej starszego partyjnego kolegi Janusza Maksymiuka. Uważałem, że dwoje wolnych, dorosłych ludzi ma prawo zasadniczo robić co chce, gdzie chce i jak chce. Okazuje się jednak, że sprawa nie jest prywatna i polityk (lub polityczka) już nawet się rozebrać niewinnie nie może.

Krzysztof Cibor, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)