Ofiary strajku strażaków
Do dziesięciu osób wzrosła liczba ofiar pożarów, które wybuchły w Wielkiej Brytanii podczas trwającego od środy strajku strażaków. Tymczasem rząd wciąż nie chce się zgodzić na ich postulat - 40-procentową podwyżkę płac, zarzuca też strajkującym brak odpowiedzialności i igranie z ludzkim życiem.
W piątek nad ranem w hrabstwie Wilthshire zginęła we własnym domu w płomieniach matka z trojgiem dzieci. Na pomoc pośpieszyła, przerywając strajk, grupa strażaków. Ich akcja była jednak spóźniona.
Strażacy, którzy podjęli pierwszy z serii zaplanowanych przed świętami Bożego Narodzenia strajków, uważają, że nie można ich posądzać o brak odpowiedzialności, gdyż w ciągu ostatnich dwóch dni wielokrotnie włączali się do akcji ratunkowych podejmowanych przez wojsko. Tak było w Rugby, gdzie w nocy zapalił się magazyn dywanów, i w centrum Manchesteru, gdzie spłonęła fabryka fajerwerków.
Kolejny - tym razem ośmiodniowy strajk - ma się rozpocząć w przyszłą środę. Nie zanosi się bowiem na ustępstwa ze strony władz w sprawie żądań podwyżki strażackich pensji o 40%. Wicepremier John Prescott zapowiedział, że jeśli będą kolejne akcje strajkowe, wojsko przejmie od straży profesjonalne wozy strażackie. (reb)