Ofiara Wojciecha F. oskarża
Wojciech F. od dwóch dni siedzi w nowosądeckim więzieniu. Oskarżony
został o znęcanie się nad swoją byłą konkubiną. Skoczek przed kilkoma
miesiącami wrócił ze Stanów Zjednoczonych. Nie wiedział, że sąd ściga go listem gończym - pisze "Fakt".
Maria Biegun, była partnerka, zarzuca Wojciechowi F. maltretowanie, grożenie śmiercią. Skoczek zarzeka się, że nigdy nie podniósł na nią ręki. Obydwie strony przedstawiają "Faktowi" swoje wersje.
Maria Biegun wspomina, że poznała Wojciecha F. po jego słynnym starcie w Sapporo. Parą zostali jednak kilkanaście lat później. "Początkowo układało się nam dobrze, ale zaczął ostro popijać. Stał się agresywny" - wspomina Biegun.
"Gdy mieszkaliśmy w Wiedniu, Wojtek bez powodu bił mnie, wyrywał włosy. Nie zgłaszałam tego na policję, bo w Austrii natychmiast poszedłby siedzieć" - relacjonuje kobieta. Dodaje, że po powrocie do Zakopanego Wojciech F. nadal ją bił.
Krytyczny dzień to 28 listopada 1997 r. "Wieczorem F. wpadł w szał. Wyciągnął pistolet gazowy, wybiegł na ogród, strzelał w powietrze. Krzyczał: 'Ja cię k... zabiję! Będziesz z rodziną wąchała kwiatki od spodu!' Pobił mnie do nieprzytomności. Uratował mnie syn, który wezwał na pomoc sąsiada".
Biegun opowiada, że wylądowała w szpitalu. Miała obrażenia głowy, nosa, krwiaki powiek, rozbite łuki brwiowe, uszkodzony kręgosłup. "Nie szukam zemsty, gdyby przyszedł z kwiatami, przeprosił, wszystko byłoby w porządku. On jednak wypiął się na mnie" - mówi "Faktowi" Maria Biegun.
"Nigdy jej nie uderzyłem" - mówi tymczasem gazecie Wojciech F., przebywający w nowosądeckim więzieniu. Przyznaje, że wraz z Biegun często pili wódkę. Dochodziło do awantur, często interweniowała policja. "Podkreślam, nigdy jej nie uderzyłem. Dziękuję Bogu, że wyjechałem za ocean, bo nie wiem, do czego by między nami doszło" - mówi "Faktowi" Wojciech F.