Obnażona PO
Wczorajsze rozmowy koalicyjne, transmitowane
na żywo, potwierdziły po raz kolejny, że "król jest nagi".
Platforma Obywatelska nie ma programu - pisze w "Naszym
Dzienniku" Julia M. Jaskólska.
30.09.2005 | aktual.: 30.09.2005 09:35
Poprawa sytuacji na rynku pracy, odbudowa zaufania do polityków poprzez ich lustrację, zapewnienie bezpieczeństwa państwa, ustawa o dożywianiu dzieci - takie najważniejsze punkty programu Prawa i Sprawiedliwości przedstawił wczoraj w Sejmie Platformie Obywatelskiej prezes PiS Jarosław Kaczyński. Co przedstawiła w zamian Platforma? - stawia pytanie publicystka.
Jej zdaniem, na konkrety podawane przez PiS przedstawiciele PO odpowiadali szukaniem dziury w całym. Domagali się np. gwarancji, że Lech Kaczyński w razie przegranej nie zostanie premierem, jakby to miało jakikolwiek związek z przedmiotem rozmów. Pojawiły się też zarzuty, że PiS "podejmuje kroki ad hoc" czy że "nie ma strategii". - Platforma Obywatelska chce otrzymać od PiS "projekt konstrukcji rządu" - oświadczył buńczucznie Rokita. Zupełnie tak jakby chodziło przede wszystkim o personalia, a nie o program, który miałby realizować koalicyjny rząd.
Rokita jednak najwyraźniej czuje, że gra pierwsze skrzypce, skoro posunął się wczoraj do szantażu, że jeśli PiS w trakcie rozmów koalicyjnych z Platformą będzie twierdziło, że jedynie kandydat PiS na prezydenta Lech Kaczyński jest gwarantem zmian w Polsce, to dalsze rozmowy na temat utworzenia rządu stracą sens.
Tymczasem Kazimierz Marcinkiewicz widzi prace nad programem w trzech krokach. Pierwszy - ustalenie wspólnego programu, drugi - struktury rządu, trzeci - dobór osób. A to Marcinkiewicz - kandydat zwycięskiego ugrupowania, ma tu ostatnie słowo, a nie Rokita - medialny, a nie realny "premier z Krakowa" - konkluduje Julia M. Jaskólska. (PAP)