O rany. Zgubiłem żonę!
Co roku miliony Europejczyków wyruszają wraz z dziećmi w podróż do nadmorskich kurortów w Hiszpanii, Francji, północnej Afryce. W ostatnich latach coraz częściej gubią po drodze żony lub dzieci - czytamy w "Rzeczpospolitej".
Każdego lata policjanci odbierają telefony od zdesperowanych kobiet, które mąż „niechcący” zostawił na jednej z przydrożnych stacji benzynowych.
Jeden z głośniejszych przypadków zgubienia żony zdarzył się 22 lipca bieżącego roku w Alzacji. 45-letnia Francuzka zadzwoniła do żandarmerii w Strasburgu. Wracała z mężem na motocyklu z krótkiej wycieczki do Niemiec. Gdy zatrzymali się na jednej ze stacji benzynowych, poszła do toalety. Gdy wróciła, męża już nie było. Został jej tylko motocyklowy hełm.
53-letni małżonek dopiero po przejechaniu 120 kilometrów zauważył, że żona nie siedzi za nim na motocyklu. Był przekonany, że... spadła i się zabiła. Zgłosił się więc na policję. Dopiero po dziewięciu godzinach i przeczesaniu 200 km autostrady sprawa się wyjaśniła. Kobieta czekała cały czas z hełmem w ręku na stacji.
Nawet politykom zdarza się zgubić balast w postaci małżonki na autostradzie. Poseł CDU do Bundestagu Willi Stächele, wracając z podróży służbowej do Brukseli w 2006 r., zostawił żonę na stacji benzynowej w Luksemburgu. Nie tylko on, ale również szofer służbowego mercedesa nie zauważył nieobecności 49-letniej Sabiny. Dopiero w okolicach Mannheim w Niemczech, kilkaset kilometrów dalej, panowie dostrzegli, że tylne siedzenie jest puste...