PolskaNowe samochody dla starej władzy

Nowe samochody dla starej władzy



Urząd Marszałkowski w Łodzi w ciągu miesiąca wydał 328 tys. zł na nowe samochody. Kupił właśnie ośmioosobowego mercedesa vito za 172 tys.zł, wyposażonego m.in. w lodówkę i klimatyzację.

Nowe samochody dla starej władzy

Miesiąc wcześniej ten sam urząd zafundował sobie klimatyzowane fordy mondeo dla członków zarządu województwa. Fordami, które kosztowały razem 156 tys. zł, jeżdżą wicemarszałek Zbigniew Łuczak i członek zarządu Stanisław Olas. Mercedes, jak tłumaczą w urzędzie, ma wozić przede wszystkim delegacje za granicę i radnych województwa na posiedzenia komisji w terenie.

Urząd Marszałkowski nie jest wyjątkiem. Np. nowe auto za około 84 tys. zł sprawił sobie prezydent Tomaszowa Mirosław Kukliński. Jego peugeot 407 jest wyposażony m.in. w sześć poduszek powietrznych i specjalną, dwustrefową klimatyzację.

- Zakup był konieczny, bo awarie starych samochodów uniemożliwiały nam udział w ważnych konferencjach - twierdzi prezydent Kukliński.

Skodę superb, ze skórzaną tapicerką, za 114 tys. zł ma od niedawna Wojewódzki Inspektorat Weterynarii w Łodzi. - Kupiliśmy ją za dodatkowe, pozabudżetowe pieniądze z komercyjnej działalności naszego laboratorium. Przyjeżdżają do nas unijni inspektorzy, więc wstyd byłoby ich wozić starymi, awaryjnymi autami - tak Jarosław Naze, wojewódzki lekarz weterynarii, tłumaczy nabytek.

Skodę superb, również za 114 tys. zł, kupiło łódzkie MPK. Zastąpiła ona volvo S 60, zniszczone podczas wypadku prezesa firmy w Krakowie. Zarząd spółki ma jeszcze trzy volva.

Niektóre urzędy szykują się do motoryzacyjnych zakupów. Nowe auta - łącznie za 330 tys. zł - zamierza sobie sprawić Urząd Miasta Łodzi. Decyzje dotyczące marek jeszcze nie zapadły. Wiadomo tylko, że jednym z wozów będzie mikrobus. Starostwo w Bełchatowie zarezerwowało na nowy samochód 90 tys. zł.

Władze wojewódzkie, które jeżdżą trzema blisko dziesięcioletnimi lanciami, nie planują kolejnych aut. Ostatni kontrowersyjny nabytek Łódzkiego Urzędu Wojewódzkiego to terenowy nissan patrol za 180 tys. zł (napęd na cztery koła, trzylitrowy silnik turbo diesel, klimatyzacja, kompas, czujnik przechyłu). Przez półtora roku auto przejechało zaledwie 7 tys. km...

- Nie musieliśmy używać samochodu do pomocy przy klęskach żywiołowych, bo takie, na szczęście, nie wystąpiły. Ostatni raz samochód pojechał do Zgierza na ćwiczenia ratownicze - mówi Jadwiga Owczarek, dyrektor biura dyrektora generalnego ŁUW.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)