Nie żyje Nelson Mandela
Zmarł legendarny przywódca walki z apartheidem
Nie żyje Nelson Mandela
Zmienił historię Czarnego Lądu, mimo że jedną trzecią swojego życia spędził w więzieniu. Stał się symbolem walki o równe prawa białych i czarnych. Z szacunkiem traktowali go nawet wrogowie. Zmarł Nelson Mandela. Miał 95 lat.
Mandela był przywódcą walki z apartheidem w RPA. W roku 1993 r. został laureatem pokojowej nagrody Nobla, a w 1994 - pierwszym czarnoskórym prezydentem RPA.
W roku 2004 wycofał się z życia politycznego. Przez wiele lat zmagał się z chorobą i rzadko pokazywał się publicznie.
Obecny prezydent RPA Jacob Zuma zarządził opuszczenie flag na budynkach państwowych do połowy masztu. Poinformował też, że Mandela zostanie pochowany z ceremoniałem państwowym.
Na zdjęciu: Mandela w 2008 r.
(aw, sol, mp / WP.PL, PAP, IAR)
Prawnik z wykształcenia, bokser z zamiłowania
Mierzący 185 cm, wyprostowany Mandela zwykle witał swych rozmówców silnym uściskiem dłoni. Miał to we krwi - z wykształcenia prawnik, z zamiłowania bokser. Majestatyczna postawa i wrodzona elegancja nie przeszkadzały mu w byciu blisko swojego ludu.
Gdy był prezydentem Republiki Afryki Południowej, pewien 13-latek wręczył jednemu z jego ochroniarzy zaproszenie na swoją bar micwę. Mandela zdobył adres chłopca i pojawił się na uroczystości, wprawiając w osłupienie zgromadzonych. Nie mniej zaskoczeni byli ochroniarze, gdy innym razem prezydent wysiadł z samochodu, który utknął w korku. Stwierdził, że musi się zająć "swoją robotą" i odszedł pieszo.
Jednak by zostać przywódcą RPA, przeszedł długą i trudną drogę.
Na zdjęciu: z Michaelem Jacksonem w 1999 roku.
Symbol
Rolihlahla, prawdziwe imię Mandeli, oznacza w języku khosa "wichrzyciel". W ramach sprzeciwu wobec segregacji rasowej, młody Mandela spalił publicznie specjalny dowód osobisty, który otrzymywali czarnoskórzy obywatele RPA.
Wkrótce stał się symbolem walki z apartheidem, za co przyszło mu zapłacić wysoką cenę. Mandela stał na czele zbrojnego skrzydła Afrykańskiego Kongresu Narodowego. W 1964 roku został skazany za zdradę stanu i sabotaż. W więzieniu spędził w sumie 27 lat.
Na zdjęciu: Mandela w 1961 roku.
27 lat w celi
Mandelę umieszczono w więzieniu na wyspie Robben. Cela, w której spędził znaczną część swojego życia, miała rozmiary "trzy na dwa i pół kroku". Przyszły prezydent spał na słomianej macie, za okrycie mając trzy wytarte koce. Najczęściej jadł kleik kukurydziany, niekiedy doprawiony zwierzęcymi chrząstkami. Pracował w kamieniołomach i zbierał wodorosty.
Gdy po latach Mandela pokazywał miejsce swojego uwięzienia Billowi i Hillary Clintonom, amerykański prezydent powiedział: "Dzięki Bogu nie zamienił on swego serca w głaz, nie poddał się w swej walce o Afrykę Południową".
Na zdjęciu: z Hillary Clinton w sierpniu ubiegłego roku.
Szanowany przez wrogów
W więzieniu Mandelę wielokrotnie odwiedzał jego przyjaciel George Bizos. W rozmowie z amerykańską siecią telewizyjną PBS wspomina on, że Mandela przedstawił pilnujących go strażników więziennych jak swoja gwardię honorową, wymieniając każdego z imienia. I rzeczywiście, wartownicy traktowali go z szacunkiem należnym przywódcy, a nie jak zwykłego więźnia.
Na zdjęciu: z Bono w 2002 roku
Więzień z wyboru
Po operacji, którą przeszedł w listopadzie 1985 roku, władze zaproponowały mu ułaskawienie. Odmówił. Uważał, że "może osiągnąć więcej, pozostając więźniem i prowadząc negocjacje" - podaje John Carlin w książce "Invictus". Mimo to władze rozpoczęły przygotowania do wypuszczenia go na wolność. Otrzymał dostęp do prasy, radia i telewizji. W 1988 roku został przeniesiony do domu w Pollsmoor na terenie więzienia Victor Verster. Choć Mandela miał więcej przywilejów, władze nadal represjonowały czarnoskórych obywateli.
Na zdjęciu: z Janem Pawłem II w 1995 roku,
Kompromis
Mandelę ostatecznie zwolniono 11 lutego 1990 roku. Na konferencji prasowej tuż po oswobodzeniu wezwał on do kompromisu, który pogodziłby obawy afrykanerów z marzeniami Afrykańczyków. Do końca trzymał się tej zasady.
W 1995 roku podczas finału Pucharu Świata w rugby gorąco namawiał do kibicowania drużynie RPA. Mimo iż w jej szeregach grał wówczas tylko jeden czarnoskóry.
Na zdjęciu François Pienaar odbiera Puchar Świata z rąk Nelsona Mandeli w 1995 roku.
Urodzony przywódca
- Kroczy jak prezydent, siedzi przy stole jak prezydent, je jak prezydent (...), w pościeli wygląda jak prezydent. Myślę, że nawet sny ma prezydenckie - mówił Cyryl Ramaphosa, jeden z najbliższych współpracowników Mandeli, w rozmowie z Wojciechem Jagielskim. I jak na urodzonego wodza przystało, posiadał niebywałą zdolność wzbudzania szacunku.
To, że zostanie przywódcą RPA, zapowiedział już w latach 50. ubiegłego wieku. Pojawił się wówczas na spotkaniu Afrykańskiego Kongresu Narodowego ubrany w brązowy garnitur. W gronie dżentelmenów w smokingach wyróżniał się nie tylko ubiorem. Był pewny siebie i swoich przekonań.
10 maja 1994 roku zajął miejsce Frederika de Klerka na fotelu prezydenckim. Urząd sprawował do 16 czerwca 1999 roku.
Na zdjęciu: Mandela i de Klerk odbierają Pokojową Nagrodę Nobla w 1993 roku.
Kontrowersyjne znajomości
W czerwcu 1990 roku Mandela udał się w swoją pierwszą podróż na Kubę. Mimo że był zaangażowany w walkę z apartheidem i łamaniem praw człowieka, uznawał Fidela Castro za swego "towarzysza broni". Podobnie zażyłe stosunki łączyły go ze sprawującym autorytarną władzę w Libii pułkownikiem Muammarem Kadafim. Znajomości te wywołały lawinę krytyki pod jego adresem, jednak Mandela zdecydowanie odbierał ataki, deklarując, że nie zdradzi swych przyjaciół. Właśnie za szczerość, niekiedy graniczącą z brutalną bezpośredniością, cenił go m.in. Neil Barnard, były szef południowoamerykańskich służb wywiadowczych.
Na zdjęciu: z Fidelem Castro w 2001 roku.
Trzy żony
Mandela był trzykrotnie żonaty. Zanim poślubił w 1998 roku Gracę Machel (na zdjęciu), jego wybrankami były Evelyn Ntoko Mase i Winnie Madikizela-Mandela. Wcześniejsze związki rozpadły się, jak sam twierdził, wskutek działalności politycznej, w którą był zaangażowany. Z pierwszą żoną rozstał się po 13 latach małżeństwa, a z drugą po 34 latach.
Na zdjęciu: z trzecią żoną w maju 2011 roku.
Kłopoty ze zdrowiem
95-letni Mandela od lat borykał się z problemami zdrowotnymi. Podczas pobytów w więzieniach zaraził się gruźlicą. W 1988 r. spędził z tego powodu sześć tygodni w szpitalu i od tego czasu często zapadał na infekcje płuc.
W grudniu 2012 roku RPA po raz pierwszy wstrzymała oddech. Mandela został hospitalizowany z powodu problemów z drogami oddechowymi. Przeszedł też operację usunięcia kamieni żółciowych.
W tym roku były prezydent trzykrotnie przebywał w szpitalu z powodu infekcji płuc.
- Straciliśmy naszego największego syna - ogłosił w czwartek w nocy śmierć Mandeli prezydent RPA Jacob Zuma. Mandela zmarł w swoim domu w Johannesburgu.
Na zdjęciu: pomnik Mandeli w Howick, 90 km na południe od Durbanu.
(aw, sol, mp / WP.PL, PAP, IAR)