Nie ma seryjnego mordercy nastolatek - to tylko plotka
Na Opolszczyźnie, na ulicy i w osiedlowych sklepikach, z ust do ust, ludzie przekazują sobie mrożące krew w żyłach wieści o seryjnym mordercy, brutalnie podcinającym gardła nastolatkom. Miało się zacząć od 16-letniej Samanty z Jasienia. Teraz policja rzekomo znalazła trzy kolejne ciała. - To plotka - kwituje w rozmowie z Wirtualną Polską podinsp. Jarosław Dryszcz z Komendy Wojewódzkiej w Opolu. I dodaje: - Sam nie wiem, skąd się to bierze.
Zaczęło się od rzeczywistego zabójstwa młodej dziewczyny, której ciało 13 czerwca znaleziono w lesie w pobliżu Popielowa, 30 km od miejscowości w której mieszkała. Ale potem... ludzie zaczęli opowiadać sobie o kolejnych ofiarach. O kolejnych ciałach, o szczegółach rzekomych zbrodni. - Zdarzyło się, że pijany mężczyzna zaatakował kobietę na ulicy. Dziennikarze dzwonili i pytali, czy to aby nie ma związku z tamtym zabójstwem - opowiada podinsp. Dryszcz.
- Plotka raz puszczona w obieg, powtarzana przez media - także z informacją o tym, że to tylko plotka - zaczyna żyć własnym życiem. Każde kolejne dementi z naszej strony budzi wątpliwości. Ludzie myślą: skoro tyle jest zaprzeczeń... to może coś w tym jest - mówi podinsp. Dryszcz, wspominając pytona, który miał się przedostać z Czech, czy "pumę", która miała krążyć na południu Polski. - To ja już wolę pytona - wzdycha.
Historia mrożących krew w żyłach tzw. miejskich legend jest bogata. UFO, czarna wołga, diabeł pytający o godzinę... - Jestem z wykształcenia etnografem i zajmowałem się mechanizmem powstawania plotki na tyle, na ile można w sposób naukowy - zdradza Dryszcz. - My po prostu lubimy tajemnice. Jeśli ktoś usilnie zaprzecza, to doszukujemy się w tym rozmaitych podtekstów. Dobudowujemy sobie własną prawdę do szczątków informacji, a jeśli doniesie o tym znana telewizja, albo portal internetowy, to podpieramy się autorytetem tego medium.
I podaje przykład znalezionej niedawno czaszki - najpewniej z okresu II wojny światowej, którą media sprzedały pod hasłem "ludzkich szczątków znalezionych w lesie". - Policja oczywiście, bada przypadek z całą powagą, ale taka sprawa to żadna sensacja - opowiada policjant.
Kolejnych morderstw nie było. Ale podinsp. Dryszcz boi się powtarzać to po raz kolejny i apelować o rozsądek. - Po prostu zaufajmy temu rozsądkowi - mówi. Dodaje, że media to "broń obosieczna", bo przecież policja właśnie dzięki informacjom w mediach niejednokrotnie rozwiązywała sprawy. Ale sprawa nieistniejącego seryjnego mordercy do takich nie należy.