Nie ma dla kogo żyć
Sekcja zwłok sześcioletnich bliźniąt i ich ojca jest zaplanowana na dziś. Wyjaśni, jak dokładnie doszło do ich śmierci.
26.11.2003 11:42
Iwona A. (30 l.), matka Kasi i Mateusza, już nie płacze, ale dosłownie wyje z bólu. -Serce mi pęka! - opowiada zrozpaczona. Jej mąż Jan A. (53 l.) wywiózł w ubiegłą środę dwójkę dzieci do lasu nad Narwią. Tam zabił i je, i siebie.
Matka trzeci dzień jest w szpitalu psychiatrycznym, gdzie nad jej zdrowiem czuwają nie tylko lekarze, ale i najbliższa rodzina. -Co ja mam teraz ze sobą zrobić?! Nie mam po co żyć! Wszystko już dla mnie straciło sens - wciąż powtarza. Na szczęście są przy niej siostra i szwagier. - Nie zostawimy jej samej! - zapewniają krewni.
Kobieta ma do siebie żal, że nie zapobiegła tragedii. Od trzech lat znosiła obelgi ze strony męża i groźby pod adresem dzieci. Jan A. mówił, że jeśli spróbuje od niego odejść, zabije i siebie, i bliźniaki. Zaczął się nawet leczyć psychiatrycznie, miał częste napady złości.
W końcu jednak Iwona A. zdecydowała się na rozwód. - Kiedy w sierpniu uzyskaliśmy separację, chciałam się wyprowadzić do ośrodka dla samotnych matek. Ale w sądzie, gdzieś na korytarzu, ktoś mi poradził, że tym tylko zaszkodzę dzieciom i sobie. Bo niby pokażę w ten sposób, że nie mam się gdzie z nimi podziać. Uwierzyłam i zostałam przy mężu - opowiadała nam wczoraj Iwona A.
O tragedię matka zabitych dzieci obwinia też wydział rodzinny w sądzie rejonowym, gdzie toczyła się sprawa rozwodowa małżeństwa A. - Mówiłam sędziom, że mąż groził i mnie, i dzieciom, ale oni nie chcieli mu odebrać praw rodzicielskich! - płacze Iwona A. Także do kuratorki ma wiele pretensji. - Cały czas trzymała stronę męża, bo mówiła, że trzeba dbać o jego zdrowie - relacjonuje. - A co z życiem moich dzieci?!
Kuratorka Ewa Cegiełka wczoraj była nieosiągalna. - Poszła do lekarza - usłyszeliśmy w sądzie, który nie ma sobie nic do zarzucenia. - Pozbawienie władzy rodzicielskiej jest najpoważniejszą sprawą w życiu dziecka i rodzica. Na pierwszej rozprawie sąd z reguły nie podejmuje takiej decyzji, bo to wymaga czasu. Trzeba zasięgnąć opinii specjalistów, przesłuchać dalszą rodzinę i znajomych, po prostu dokładnie zbadać całą sytuację. Chodzi o to, by nie zaszkodzić żadnej ze stron - tłumaczy sędzia Irena Kudiura, rzecznik Sądu Okręgowego w Warszawie.
Pani Iwonie jeszcze jedna rzecz nie daje spokoju - czy babcia Kasi i Mateusza zniesie tę tragedię. - To schorowana 70-letnia kobieta. Mimo to przez pierwsze miesiące życia Kasi i Mateusza czuwała nad nimi dzień i noc.
Rodzina pani Iwony nie potrafi powiedzieć dobrego słowa o Janie A. - Sprowadził na nas wielkie cierpienie - przyznaje siostra, nie potrafiąc powstrzymać łez. - Dlaczego zabił naszą Kasię i Mateusza?!
Joanna Niedziela