Newsweek: Królowie chałtury
Newsweek: Królowie chałtury
17.09.2001 | aktual.: 22.06.2002 14:29
Gwiazdy pracują dla tego, kto im płaci. A najwięcej płacą wielkie firmy, które chcą, by z tortu na urodzinach wyskoczyła aktorka - piszą Krystyna Romanowska i Anita Szarlik.
Idą żniwa dla gwiazd. Jesienią posypią się zamówienia i propozycje wysokich gaży. Latem zazwyczaj imprez jest mało. Najlepszy okres jest od września do czerwca - ocenia Maciej Orłoś, dziennikarz "Teleexpressu" i szef agencji talentów CMC, zajmującej się m.in. wynajmowaniem aktorów i prezenterów na jubileusze, bale i bankiety.
Czy gwiazdy telewizyjne żyją z telewizji? Tak i nie. Tak, bo telewizja kreuje ich wizerunki, bez niej gwiazdy nie byłyby gwiazdami. Nie, bo płaci marnie.
Zdarza mi się za poprowadzenie koncertu w TV dostać tyle, że z trudem starcza na rachunki za prąd - skarży się Agata Młynarska. Prawdziwe pieniądze gwiazdy zarabiają na chałturach. I wciąż się tego wstydzą. Gdy zapytaliśmy o zajęcia poza telewizją i teatrem, wielu prezenterów i aktorów rzucało słuchawką.
To niewiarygodnie dobrze płatna praca. Kiedyś, na promocji jednego z pism, za osiem minut wprowadzenia dostałem tyle pieniędzy, ile zarabiałem w ciągu miesiąca w "Tok Szoku" - mówi Piotr Najsztub.
Chociaż koniunktura w Polsce osłabła i firmy zaciskają pasa, gwiazdy nie narzekają na brak ofert. Tomasz Kamel, prezenter Jedynki, mówi, że wybiera tylko imprezy "z sensownym przesłaniem". Odmówiłem na przykład udziału w promocji damskich pisuarów - mówi.
Maciej Orłoś odmawia najczęściej z przyczyn finansowych. Ostatnio nie podpisał umowy z przedsiębiorstwem proponującym mu za występ cztery tysiące złotych. Cenię się wyżej - kwituje.
Na największe pieniądze mogą liczyć ci, którzy najczęściej pokazują się w TV. Jak twierdzą szefowie agencji zajmujących się organizowaniem imprez z udziałem gwiazd, stawki osób będących w tej chwili na topie, czyli np. Tomasza Kamela, Grażyny Torbickiej, Iwony Schymalli, Macieja Orłosia, Agaty Młynarskiej, Wojciecha Manna i Krzysztofa Materny czy Huberta Urbańskiego, zaczynają przekraczać możliwości niektórych firm.
Gwiazdy pilnie przestrzegają wysokości stawek, żeby nie psuć rynku. Na przykład za poprowadzenie balu karnawałowego ci najlepsi nie biorą mniej niż 20 tys. zł. (mag)