Molestowanie między czipsami
Najpierw były molestowane seksualnie, a gdy zaczęły mówić o tym głośno, wyrzucono je z pracy. Co się działo w fabryce chipsów Frito Lay w Grodzisku Mazowieckim? Wczoraj dowiedział się o tym prokurator - pisze "Gazeta Wyborcza".
Na początku grudnia jedna, a tuż przed sylwestrem kolejnych siedem pracownic Frito Lay (część amerykańskiego koncernu PepsiCo) straciło pracę. Uważają, że niesłusznie. Wszystkie spisały oświadczenia. Trzy z nich twierdzą, że były molestowane przez kierownika zmiany. Pozostałe poświadczają, że to prawda. Na hali produkcyjnej pracuje na każdej zmianie po kilkadziesiąt kobiet. Jest bardzo gorąco, więc pod fartuchami noszą tylko bieliznę. Ich pracę nadzorują mężczyźni - kierownik zmiany i jego dwóch zastępców - podaje dziennik.
Jedna z molestowanych opowiadała "Gazecie Wyborczej" ze łzami w oczach: Na nocnej zmianie kierownik podszedł do mnie i długo, milcząc, wpatrywał się we mnie. W końcu poprosił na górę, do swojego pokoju. Kazał mi usiąść. Usiadł obok, położył łapę na kolanach i przesunął w stronę majtek. Odepchnęłam go i uciekłam. Następnego dnia usłyszałam, że jak doniosę o tym przełożonym, wylecę z pracy.
Kolejna z molestowanych opowiada: Zgasił światło i rzucił się na mnie. Zaczął mnie całować. Mówił: "Oddasz się, to będziesz pracować. A jak zaczniesz krzyczeć, wylecisz na zbity pysk". Kierownik po kilka razy zapraszał kobiety do swojego pokoju. Zawsze działo się to na nocnej zmianie. Przez wiele miesięcy kobiety nie rozmawiały między sobą o "zalotach" kierownika. Bały się, że staną się obiektem plotek albo stracą pracę. W końcu zaczęły jednak o tym rozmawiać między sobą i zwierzyły się kilku koleżankom. Gdy sprawa stawała się głośna, dyrekcja grodziskiego zakładu zwolniła je - informuje dziennik.
Za kobietami wstawił się szef zakładowej "Solidarności", poprosił o pomoc region Mazowsze. W piątek doszło do rozmów między związkiem a przedstawicielami firmy. Związkowcy przekazali kopie oświadczeń molestowanych kobiet. Domagali się przywrócenia ich do pracy oraz zawiadomienia prokuratury o przestępstwie. Firma zobowiązała się jedynie do przeprowadzenia "postępowania wyjaśniającego" i - o ile zarzuty się potwierdzą - do "podjęcia kroków prawnych w stosunku do wszystkich osób, które naruszyły prawo" - pisze "Gazeta Wyborcza". Według jej informacji podejrzany o molestowanie kierownik został w poniedziałek urlopowany. (PAP)