Martynka miała umrzeć 5 lat temu...
Martynka cierpi na wyjątkowo rzadką chorobę
genetyczną, zespół Zellwegera, która dotyka jedno dziecko na sto
tysięcy urodzonych. Nie widzi, prawie nie słyszy, jest opóźniona w
rozwoju intelektualnym - pisze "Express Ilustrowany".
- Taka kochana roślinka- mówi o niej mama Dorota Różycka. - Miała umrzeć przed ukończeniem pierwszego roku życia. Przetrwała najgorszy okres. Teraz lekarze twierdzą, że może przeżyć jeszcze kilka lat, ale musi mieć lepsze warunki.
Piotr Stengert, kierownik hospicjum, które opiekuje się Martyną, jest tego samego zdania. - Brak odpowiednich warunków mieszkaniowych i higienicznych stanowi zagrożenie dla zdrowia i życia naszej podopiecznej- mówi.
Dziewczynka ma 6 lat i waży 8 kilogramów. Tyle samo co dokumenty, które zgromadziła jej mama, starając się o zamianę mieszkania. Dziewczynka jest karmiona rurką przez nos, co jakiś czas ma przetaczaną krew. Bardzo cierpi, ale gdy mama bierze ją na ręce, uśmiecha się.
Żyją w lokalu socjalnym przy ul. Wróblewskiego, ogrzewanym piecykiem węglowym, w mieszkaniu nie ma ciepłej wody ani ubikacji, jest za to grzyb na ścianach.
Urząd Miasta stwierdził, że pani Dorocie i jej córeczce należy się lepsze mieszkanie. Ale przyznać je musi poleska delegatura. Tymczasem Jacek Małecki, kierownik referatu lokalowego, twierdzi, że w podobnej sytuacji znajduje się wiele innych rodzin, a mieszkań brakuje... (PAP)