PolskaMarsz, marsz Polonia

Marsz, marsz Polonia

Nie ma nieprawidłowości w tzw. sprawie
nadkom. Krzysztofa Mikietyńskiego, mówi policja. Prokuratura
też robi dobrą robotę w sprawie Polonii, mówi prokuratura - pisze
"Gazeta Pomorska".

W czwartek o tzw. aferę bydgoską pytał w Sejmie poseł Tomasz Markowski z kujawsko-pomorskiego PiS-u. Od wiceministra spraw wewnętrznych i administracji Tadeusza Matusiaka usłyszał, że ustalenia zespołu kontrolnego Komendy Głównej Policji potwierdzają, iż uzasadnione było przejęcie sprawy klubu Polonia przez komendę wojewódzką, o czym zdecydował ówczesny jej szef, insp. Henryk Tokarski, dziś zastępca komendanta głównego policji.

Było zasadne, bo w dochodzeniu prowadzonym poprzednio przez nadkom. Mikietyńskiego i jego ludzi (czyli funkcjonariuszy wydziału ds. przestępczości gospodarczej bydgoskiej komendy miejskiej) stwierdzono szereg uchybień. Wiceminister wspomniał ogólnie m.in. o niezabezpieczeniu materiałów dowodowych czy stosowaniu przez policjantów błędnej kwalifikacji prawnej.

"Gazeta Pomorska" wielokrotnie pisała, iż w kilka tygodni po tej decyzji Mikietyński i jego podwładni zostali zatrzymani, ponieważ podejrzewano ich o przyjęcie - 14 grudnia ubiegłego roku - korzyści materialnych od jednej z handlarek na bydgoskim bazarze. Konsekwencją było ich zawieszenie w obowiązkach oraz - oczywiście - odsunięcie od śledztwa wokół Polonii i kwestii przepływu dotacji celowych z miejskiego samorządu do klubu.

Także i w tej sprawie wiceminister stwierdził, że podejrzenie mogło być być uzasadnione. Dlatego działania policjantów Mikietyńskiego na targowisku były obserwowane (przedtem zresztą także), a sprawą zajmowało się tego dnia aż 13 funkcjonariuszy z Bydgoszczy, Łodzi i Warszawy.

Według Dariusza Nawrockiego, rzecznika prasowego komendata głównego, żaden z nich nie wiedział o śledztwie w sprawie Polonii prowadzonym przez Mikietyńskiego. O tym, czy istotnie doszło wówczas do przyjęcia łapówki rozstrzygnie dochodzenie prokuratorskie, które jest w toku.

"Zadałem bardzo konkretne pytania, otrzymałem bardzo niekonkretne odpowiedzi" - powiedział "Gazecie Pomorskiej" poseł Markowski. "Odnoszę wrażenie, że zostały one sformulowane tak, aby w za wszelka cenę nie zamieszać w sprawę pana Tokarskiego oraz przekonać opinie publiczną, iż to Mikieciński jest wszystkiemu winien".

"Bydgoskie prokuratury śledztwa w sprawie tzw. afery bydgoskiej, czyli o niegospodarności w Klubie Sportowym Polonia, prowadziły i prowadzą dobrze i rytmicznie" - usłyszała "Gazeta Pomorska" w Prokuraturze Apelacyjnej w Gdańsku. "Aby je bardziej usprawnić, przejmie je bydgoska Prokuratura Okręgowa". (PAP)

Źródło artykułu:PAP

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)